A jednak nadchodzą! Następców Nikona D300s i Canona 7D powinniśmy poznać jeszcze w te wakacje
Osoby czytające regularnie dział foto na Spider’s Web pewnie wiedzą, że nie wierzyłem w nowoczesne, flagowe lustrzanki APS-C. Czasy reporterskich Nikonów D300s i Canonów 7D minęły, a w międzyczasie krajobraz na rynku foto zmienił się diametralnie. A jednak! Wygląda na to, że Canon i Nikon nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
O kryzysie na profesjonalnej półce APS-C pisałem już na łamach Spider’s Web (nawet niejednokrotnie). Wygląda na to, że w najbliższej przyszłości Canon i Nikon bardzo mocno zaskoczą was i mnie.
Każdy kto śledzi fotograficzne ploteczki doskonale wie, że o następcach Nikona D300s i Canona 7D spekuluje się od lat. Trudno jednak nie zauważyć, że w ostatnich miesiącach temat nabrał niebywałego rozpędu. Z każdej strony mniej i bardziej wiarygodne źródła donoszą o nadchodzących wielkimi krokami premierach.
Przejdźmy do konkretów. W miniony weekend zarówno Canon jak i Nikon zakończyli produkcję swoich topowych korpusów APS-C. Tak, jednocześnie. Od teraz będzie można kupić tylko zapasy magazynowe tych aparatów. To pierwsza część informacji, natomiast bardziej elektryzująca jest ta druga: obie firmy wysłały zaproszenia na konferencje mające odbyć się w lipcu i sierpniu, na których zostaną zaprezentowane nowości sprzętowe.
W przypadku Nikona mają to być trzy duże premiery lustrzanek, z czego pewnikiem jest następca modelu D800. Bardzo prawdopodobną premierą jest także Nikon D7200 (to ostatni korpus rodziny APS-C, który nie został odświeżony). Według plotek trzecią premierą będzie oczekiwany od dawna następca modelu D300s. Mówi się, że nie będzie on nosił nazwy D400, tylko D9300.
Z kolei Canon rozesłał „tajne” zaproszenia do swoich najbardziej zaufanych i przeszkolonych sprzedawców („Pro dealer”) na lipcową konferencję. Mają oni wtedy poznać nowości, o których świat dowie się dopiero w sierpniu. To wyprzedzenie ma dać czas na dogłębne poznanie nowych aparatów.
Obie te informacje pokazują, że coś dużego wisi w powietrzu. Zwłaszcza, że obi czołowi producenci działają właściwie równolegle. Nie sposób też zapomnieć o trzeciej sile na rynku, czyli firmie Sony, która już pokazała flagowca APS-C nowej generacji (niebawem na Spider’s Web pojawi się recenzja Sony A77 II). Dziwi mnie tylko fakt, że konferencje Nikona i Canona odbędą się jeszcze na wakacjach, czyli przed największymi fotograficznymi targami Photokina (16-21 września).
Koncert życzeń
No dobrze, ale co właściwie musiałby mieć nowoczesny flagowiec APS-C? W końcu przez te kilka lat od premiery Nikona D300s i Canona 7D sytuacja na rynku zmieniła się diametralnie. Można powiedzieć, że dokonała się rewolucja jeśli chodzi o kategorie sprzętu. O ile wcześniej D300s i 7D nie miały w swojej klasie konkurencji, tak ich następcy będą podgryzani aż z trzech stron.
Z jednej strony amatorskie (i pół-amatorskie) lustrzanki zbliżyły się niebezpiecznie blisko do starych flagowców, oferując fantastyczną jakoś obrazu i całkiem sprawne moduły AF. Z drugiej strony, w międzyczasie powstała nowa konkurencja pod postacią zaawansowanych i naprawdę szybkich bezlusterkowców (jak choćby Fujifilm X-T1, Olympus OM-D E-M1, Sony A6000, czy Panasonic GH4). Nie można też pominąć trzeciego frontu, czyli taniejących pełnych klatek, które można kupić już za niecałe 6000 zł. Jeszcze 5-6 lat temu za tę cenę można było kupić tylko używaną (żeby nie powiedzieć – zajechaną) pełną klatkę. To najlepiej świadczy o zmianach na rynku.
Co zatem muszą mieć następcy Nikona D300s i Canona 7D? Oto mój koncert życzeń:
- matryca z przedziału 20-24 megapiksele z doskonałymi osiągami (rozpiętość tonalna i szumy),
- naprawdę niezawodny autofocus (najlepiej na poziomie znanym z reporterskich pełnych klatek),
- potężną szybkostrzelność (na poziomie ok. 10 kl/s),
- magnezowe szkielety i pełne uszczelnienie przed wilgocią i kurzem,
- dwa sloty kart SD (lub CF + SD, choć wątpię w takie rozwiązanie),
- rozbudowane opcje nagrywania (4K, 1080p w 120 kl/s, 720p w 240 kl/s) z możliwością podłączenia zewnętrznych nagrywarek i mnóstwa akcesoriów,
- dotykowe i odchylane ekrany,
- wbudowany GPS i Wi-Fi (chyba najwyższa pora, aby spopularyzować ten rodzaj łączności w lustrzankach).
Nowe korpusy będą ogromnym wyzwaniem dla księgowych obu firm
Spójrzmy teraz na widełki cenowe. Obecnie topowe lustrzanki APS-C, czyli Nikon D7100 i Canon EOS 7D, można dostać za ok. 4200 zł za wersję z podstawowym obiektywem. To jednak cena uszczuplona o „podatek od nowości”, gdyż korpusy są już na rynku od kilkunastu miesięcy. Niebawem pojawią się ich następcy, których ceny będą oscylować zapewne w granicach 4600-4700 zł w momencie premiery. Z kolei najtańsze pełne klatki – Nikona D610 i Canona 6D – można kupić za niespełna 6000 zł za body. Po dokupieniu podstawowego obiektywu cena wzrośnie do pułapu ok. 7000 zł (oczywiście szkła do pełnych klatek to studnia bez dna, ale załóżmy, że ciemny obiektyw kitowy niezależnego producenta można dostać za ok. 1000 zł).
Wobec tego w cenniku mamy lukę, która wynosi tylko 2000 zł. Wycena nowych flagowców APS-C będzie więc kosmicznie trudnym zadaniem i założę się, że księgowi obu firm mają twardy orzech do zgryzienia. Czego by nie wybrać, to cena spowoduje kanibalizację innej półki – niższej lub wyższej.
Załóżmy, że nowe korpusy będą kosztować ok. 6000 zł za zestaw z obiektywem kitowym. W tej sytuacji wystarczy dołożyć tylko tysiąc, by móc cieszyć się pełną klatką. Na tej półce cenowej to naprawdę niewiele. Jestem pewien, że z tego względu znaczna część klientów postanowi wybrać aparat z większą matrycą – nawet, jeśli będzie on mniej zaawansowany technicznie. W takiej sytuacji aparat APS-C wybierze tylko ściśle określona, bardzo niszowa grupa fotografów, która potrzebuje niezawodności, szybkości, wytrzymałości i… mnożnika ogniskowych. Czyli fotografowie przyrody i ewentualnie lotnictwa, bo trudno mi uwierzyć, że w tej grupie są fotoreporterzy. Kto ma pieniądze i potrzebę, ten już dawno kupił reporterskie pełne klatki.
Inna możliwość jest taka, że nowe korpusy APS-C będą droższe od najtańszych pełnych klatek. Czy to w ogóle możliwe? Trudno jest mi wyobrazić sobie taką sytuację.