Martwe media: Teleks, czyli prekursor dzisiejszego e-maila
Ciekawe ilu z Was miało okazję widzieć na żywo teleks, zwany też dalekopisem, w działaniu? Mi się to udało. Byłem jeszcze chłopcem, gdy zostałem zabrany przez moją pracującą w recepcji hotelu ciocię do pracy. Z tyłu recepcji, na osobnym biurku stała pokaźna maszyna, co jakiś czas ożywająca i oznajmiająca nadawanie nowego tekstu głośnym dzwonkiem. Następnie z jej wnętrza wychodziła zadrukowana taśma papieru, z jakąś rezerwacją czy potwierdzeniem hotelowej rezerwacji.
Aby napisać do konkretnej osoby czy instytucji, wystarczyło znać jej adres - był unikalny, i jeśli się go dobrze wpisało, teleks docierał do adresata, podobnie jak dziś w przypadku e-maili. Co ciekawe, działało wysyłanie również do zagranicznych adresów. W oznaczeniach polskich adresów na końcu występowało "pl" - podobnie jak dzisiaj w adresach domenowych. Dziś ciężko odnaleźć adresy teleksowe instytucji - kiedyś podawane były w książkach telefonicznych. Zajrzenie na strony Archiwum Państwowego w Koszalinie ujawnia skany teleksów wysyłanych do Komitetu Centralnego. Dzięki temu możemy poznać adres teleksowy KC: "816081206 kc pl". Taką konstrukcję miały adresy teleksowe na całym świecie. Początek to numer abonenta, następnie skrót nazwy abonenta i kod kraju.
Teleks miał duży wpływ na rozwój technologii, których używamy do dziś. Terminale teleksowe były pierwszymi terminalami komputerowy - to właśnie od ich angielskojęzycznej nazwy teletype pochodzi przedrostek urządzeń terminalowych używany w systemach uniksowych: /dev/ttyNN.
Dalekopisu w Polsce nie możemy wysłać od 2007 roku. Do tego czasu było to możliwe jeszcze na poczcie. Ślady istnienia tej technologii pozostają również w przepisach. Np. w rozporządzeniu Rady Ministrów z 2002 roku czytamy: "Skargi i wnioski mogą być wnoszone pisemnie, telegraficznie lub za pomocą dalekopisu, telefaksu, poczty elektronicznej, a także ustnie na protokół". Z wymienionych tutaj dróg składania skargi, dwie już w Polsce nie istnieją, bo nie możemy już również wysłać telegramu.
Z przeprowadzonego w 2000 roku przez dziennikarza serwisu Salon badania wynikło, że większość stron internetowych firm w Niemczech miało wtedy podane w sekcji "Kontakt" również adres teleksowy. Trudno się dziwić, w Niemczech sieć teleksowa była wyjątkowo dobrze rozwinięta. W 1978 roku Niemcy (łącznie z Berlinem Zachodnim) miały 123,298 adresów teleksowych.
To właśnie w Niemczech, pod koniec lat dwudziestych rozpoczęto prace nad teleksem. Wyewoluował on oczywiście z telegrafu - jednak zamiast sekwencji kropek i kresek, poszczególne znaki przesyłane były jako obecność lub brak odpowiedniej częstotliwości sygnału.
Aby zmniejszyć zajętość linii telegraficznych, można było zapisać tekst do wysłania w papierowym buforze, by następnie automatycznie wysłać go z większą prędkością. Szybkość łączy teleksowych wynosiła 50 bodów - około 66 słów na minutę.
Istniała również usługa umożliwiająca wysłanie jednego teleksu do wielu odbiorców - w ten sposób przez wiele lat redakcje otrzymywały doniesienia Polskiej Agencji Prasowej. Przypominało to dzisiejsze e-mailowe biuletyny czy listy.
To medium różni się trochę od innych, o których mówiliśmy dotychczas w naszej serii. O ile koneser laserdysków czy kaset VHS wciąż może je oglądać, czy kopiować, to trudno na poważnie myśleć o wysyłaniu teleksów jeśli nie ma ich kto odebrać, ani komu przekazać. Infrastruktura służąca do ich wysyłania już nie istnieje. Aby zobaczyć teleks w działaniu, musimy natrafić na niego w którymś ze starych filmów lub seriali. Pamiętam, że dość często był widoczny w serialu "07 zgłoś się..."