Może LG G Flex nie będzie hitem, ale rynek smartfonów go potrzebuje
Byłam ostatnio na polskiej premierze LG G Fleksa, smartfona z wygiętym ekranem, którego można nawet lekko zgiąć i którego tył potrafi regenerować się z drobnych zarysowań. I choć nie jestem pewna, czy G Flex jest obecnie sensowym zakupem, to wiem jedno - krytykanci mylą się co do sensowności istnienia i powstania tego smartfona.
LG G Flex, prócz charakterystycznego wygięcia całej bryły, wyróżnia się także zastosowaniem giętkiego ekranu i giętkiej baterii, które pozwoliły na stworzenie tego smartfona. Fakt, wyginanie i odginanie go nie jest proste i nie odbywa się pod sporymi kątami, ale jest wystarczające, by nie uszkodzić telefonu na przykład siadając na nim gdy znajduje się w tylnej kieszeni. Daje też nadzieję, że ekran jest po prostu mniej podatny na stłuczenia.
Owszem, wideo na G Fleksie wygląda fenonenalnie, ale problem z ziarnistością ekranu jest mocno widoczny, zwłaszcza na jasnych kolorach. Owszem, ekran jest nowatorski, ale ergonomia stoi wciąż pod znakiem zapytania, zwłaszcza przy noszeniu smartfonu w kieszeniach i tak dalej.
Tylko, że to nie ma tak naprawdę znaczenia. Nie wierzę, by LG liczyło na ogromny sukces G Fleksa na rynku konsumenckim. Smartfon jest drogi, wygoda stoi pod znakiem zapytania, ale to nie ma znaczenia.
Jednak świetnie, że LG zdecydowało się go stworzyć i wypuścić na rynek.
Tak samo, jak świetnie, że kilkadziesiąt lat temu producenci próbowali sprzedawać komputery z dotykowymi ekranami, że zdecydowali się potem na tworzenie PDA z oporowymi ekranami, co doprowadziło finalnie do wypuszczenia pierwszego iPhone’a i późniejszego rozpowszechnienia ekranów pojemnościowych.
Tak samo, jak świetnie, że prawie 30 lat temu Toshiba wypuściła pierwszą pamięć Flash, która dziś używana jest praktycznie wszędzie, że ćwierćwiecze temu powstały ekrany LCD, Dziesiątki innych, kiedyś drogich, niewygodnych czy wydających się nieprzydatnymi rozwiązań dziś znalazło swoje miejsce w masowej elektronice i póki nie przyjdzie lepsze, sprawdza się całkiem dobrze.
Praktycznie każde nowe rozwiązanie musi przejść fazy testów, zastosowań profesjonalnych i by potem tanieć do momentu, w którym można sprawdzić, jak przyjmą je konsumenci. To daje możliwość przetestowania odbioru i podjęcia decyzji, co dalej.
Dlatego, choć osobiście nie kupiłabym LG G Fleksa za prawie 3 tysiące złotych, z zainteresowaniem obserwuję, co będzie dziać się z tym smartfonem dalej. A LG należy pochwalić za trochę ryzykowne próby wprowadzenia nowego rozwiązania, które może z rok, może za 5 lat a może nigdy się nie przyjąć, jednak przynajmniej sprawia, że na rynku smartfonów może się coś zmienić.