Sony i Olympus stworzą wspólne bezlusterkowce? Zapowiadają się duże przetasowania na rynku foto
Prezes Olympusa, Sasa Hiroyuki, w wywiadzie dla Mainichi.jp zdradził ciekawy plan na przyszły rok. Okazuje się, że Sony i Olympus zamierzają rozpocząć szeroko zakrojoną współpracę dotyczącą nowych aparatów fotograficznych, w tym głównie bezlusterkowców. Czyżby szykowały się duże przetasowania w tym segmencie?
Prezes Olympusa w wywiadzie zdradził część szczegółów dotyczących planowanej współpracy między Olympusem a Sony. Firmy mają dzielić komponenty między swoimi aparatami, co ma obniżyć koszty produkcji, a co za tym idzie – cenę bezlusterkowców. Firmy planują także utworzyć wspólną sieć dystrybucyjną, co także powinno przełożyć się na niższe koszty.
Dwóch gigantów
Olympus i Sony to obecnie bardzo silne marki na rynku bezlusterkowców. Olympus korzysta z systemu Mikro Cztery Trzecie, czyli „ojca” dzisiejszych bezlusterkowców. Od tego systemu, utworzonego we współpracy z Panasonikiem i kilkoma innymi firmami, wszystko się zaczęło. Obecnie system Mikro Cztery Trzecie ma największą bazę obiektywów, a także największą liczbę korpusów, ze wszystkich bezlusterkowych systemów. Powszechnie uważa się także, że bezlusterkowce Olympusa mają najszybszy autofocus.
Sony z kolei przedstawiać nie trzeba. Od kilku lat firma rewolucjonizuje rynek zarówno bezlusterkowców, jak i aparatów w ogóle. Zaczęło się od aparatów z półprzepuszczalnym lustrem, następnie pokazano bardzo udany system NEX, a gdzieś po drodze znalazł się także pierwszy na świecie kompakt z pełną klatką. Ostatnie premiery pełnoklatkowych bezlusterkowców A7 i A7R wyznaczyły kierunek rozwoju na kilka nadchodzących lat.
Co możemy zyskać dzięki tej współpracy?
W wywiadzie prezes Olympusa jest dosyć lakoniczny, ale taka współpraca jest doskonałym polem do spekulacji. Co mogłoby przejąć Sony od Olympusa? Przede wszystkim doskonale rozwiązany i ultra sprawny system autofocusa. AF bywa piętą achillesową Sony, podczas gdy u Olympusa jest jedną z największych zalet. Sony mogłoby zaczerpnąć także doskonałą, pięcioosiową stabilizację matrycy, chociaż osobiście w to rozwiązanie wątpię, gdyż Sony od zawsze stosowało optyczną stabilizację w obiektywach.
Olympus z kolei mógłby przejąć od Sony fantastyczne cyfrowe wizjery. W tej dziedzinie Sony ma zdecydowanie największe oświadczenie ze wszystkich firm. Ponadto Sony mogłoby zaoferować swoje zaawansowane rozwiązania software’owe. Bezlusterkowce tego japońskiego producenta są wręcz naszpikowane funkcjami, a każda kolejna seria przynosi coraz więcej nowości. Przykład? Bezlusterkowce A7 i A7R potrafią automatycznie ustawić ostrość idealnie na oku fotografowanej postaci. Jest to udoskonalenie funkcji wykrywania twarzy.
Główną różnicą między korpusami Olympusa i Sony jest oczywiście matryca, a także inny bagnet. Trudno wyobrazić sobie, żeby któraś z firm zrezygnowała z własnego systemu na rzecz konkurencji. Jest jednak na tym polu możliwy kompromis. Firmy mogłyby stosować jeden projekt obiektywu do dwóch mocowań. Jest to technicznie możliwe, w końcu od lat na podobnej zasadzie działają firmy niezależne, takie jak Sigma, Tokina, czy Tamron. Każdy obiektyw ich produkcji dostępny jest dla kilku mocowań. Taka międzysystemowa współpraca byłaby czymś absolutnie niezwykłym. Koszt zaprojektowania, wytworzenia i wdrożenia nowych obiektywów jest ogromny (m.in. stąd tak wysokie ceny szkieł…), zatem spółka dwóch firm na tym polu mogłaby okazać się zbawienna dla naszych portfeli.
Obecnie największym problemem bezlusterkowców jest zdecydowanie skala. Nadal jest ich na rynku znacznie mniej niż lustrzanek, przez co ceny są wyższe, niż mogłyby być. Mam nadzieję, że mariaż Olympusa i Sony spopularyzuje aparaty bez luster i pozwoli osiągnąć im niższe ceny. Jeżeli tak się stanie, machina dalej ruszy sama, co będzie dużą korzyścią dla nas wszystkich.