Poradnik zimowego fotografa, czyli jak dbać o aparat w zimie
Chociaż do kalendarzowej zimy zostało jeszcze trochę czasu, to pogodę za oknem trudno nazwać jesienną. Dlatego właśnie przygotowałem poradnik zimowego fotografa. Zebrałem w jednym miejscu wszystkie rady, które pozwolą utrzymać sprzęt w dobrym stanie, nawet podczas najgorszych warunków.
Przede wszystkim – nie należy bać się fotografować zimą. Przy odrobinie zdrowego rozsądku można uniknąć jakichkolwiek problemów. Wszystkie rady są proste i powszechnie znane, ale warto je sobie przypomnieć przed zimą.
Jak to jest z temperaturą, czyli instrukcja a rzeczywistość
Mój Sony NEX 6 według instrukcji może pracować w temperaturach od 0 do 40 stopni Celsjusza. Ok, sprzęt jest amatorki, więc postanowiłem sprawdzić jak to wygląda w przypadku poważniejszych aparatów. Okazuje się, że topowe lustrzanki (np. Nikon D4), pomimo dziesiątek uszczelek, mogą pracować w dokładnie takim samym zakresie temperatur. Jak to więc możliwe, że w Internecie możemy znaleźć miliony zdjęć zrobionych zimą? Jak zwykle okazuje się, że teoria to jedno, a praktyka to co innego.
Większość aparatów (niezależnie od typu) powinno bez problemu wytrzymać mrozy do -20 stopni Celsjusza. Problemy mogą zaczynać się dopiero w okolicach -30C. W takiej temperaturze lustrzanki zazwyczaj zaczynają odmawiać posłuszeństwa, bowiem smar zawarty w mechanizmach naciągu lustra zaczyna gęstnieć, przez co ruch lustra przestaje być płynny. Teoretycznie bezlusterkowce i kompakty powinny w takich warunkach dawać radę, ale załóżmy, że graniczną bezpieczną temperaturą jest przedział od dziesięciu do piętnastu kresek poniżej zera.
Umówmy się jednak, że osoby, które fotografują przy -30 stopniach są przeważnie zawodowcami. W amatorskich zastosowaniach w praktyce rzadko zdarza się, że aparat będzie używany w temperaturze poniżej kilku stopni Celsjusza, a takie warunki nie powinny zrobić na żadnym aparacie wrażenia.
O czym pamiętać podczas fotografowania?
O ile nie powinniśmy się szczególnie przejmować temperaturą, o tyle wilgoć jest największym wrogiem sprzętu. Wbrew pozorom zimą nie musi to być problemem.
Jeżeli nie fotografujemy w topiącym się deszczu ze śniegiem, nie ma problemu. Jeżeli nasz aparat jest uszczelniany, nawet marznący deszcz nie powinien robić na nim wrażenia. Oczywiście tylko w przypadku, jeżeli do uszczelnianego body mamy podłączony także uszczelniony obiektyw. Jeżeli chcemy uchronić aparat przed dużymi opadami śniegu, można założyć na niego pokrowiec, czy nawet zwykłą torebkę.
Ważna jest, żeby aparat był cały czas w jednej temperaturze. Chowanie go co chwilę pod kurtkę może przynieść więcej szkód, niż korzyści. Jeżeli już wyszliśmy w plener, trzymajmy aparat cały czas na mrozie.
W praktyce podczas zimowego pleneru najmocniej doskwierają dwa problemy
Pierwszy to obsługa aparatu w rękawiczce, drugi to szybko wyczerpujący się akumulator.
Fotografowania bez rękawiczek zdecydowanie nie polecam, poza tym jest to zimą chyba niemożliwe. Jeżeli fotografujemy lustrzanką, mamy trochę łatwiej, bo elementy sterujące są przeważnie duże i dobrze rozmieszczone. Gorzej jest w przypadku bezlusterkowców i kompaktów, gdzie powierzchnia jest mała, a przycisków i pokręteł bywa sporo. Niestety nie ma na to żadnej sprawdzonej metody, trzeba po prostu dobrać odpowiednie rękawiczki do swojego aparatu.
Drugim problemem jest akumulator, który na mrozie rozładowuje się w zawrotnym tempie (często nawet 2-3 razy szybciej). Zimą koniecznie trzeba mieć zapasowe ogniwa. Podczas pleneru najlepiej jest je trzymać wewnątrz kurtki, w cieple. Dzięki temu zachowają swoją pojemność. Jeżeli wymieniamy akumulator, róbmy to na mrozie, nie w pomieszczeniu. Przy padającym śniegu oczywiście trzeba uważać na styki.
Zimą najgroźniejsza dla sprzętu jest zmiana temperatur
Najwięcej szkody może zrobić zwykła nieuwaga, czyli głównie sytuacje, kiedy wchodzimy (nawet na chwilę) do ciepłego pomieszczenia/samochodu z niezabezpieczonym sprzętem. Najgorsze są proste sytuacje, np. kiedy podczas długiego pleneru chcemy się ogrzać przez chwilę w aucie, lub kiedy wpadamy na chwilkę do lokalu na coś ciepłego. Wie o tym każdy, kto nosi okulary – po wejściu do ciepłego pomieszczenia szkła od razu zaparowują. To samo dzieje się z aparatem. Woda zgromadzona na obudowie to nic dobrego, a jeżeli para skropli się na matrycy lub na płycie głównej, konsekwencje są łatwe do przewidzenia.
Kiedy wchodzimy tylko na chwilę do ciepłego pomieszczenia, najlepiej jest po prostu schować aparat do torby fotograficznej. Aparat chowamy jeszcze na mrozie, żeby nawet przez chwilę nie miał styczności z ciepłym powietrzem. Wystarczy do tego zwykła torba fotograficzna – większość z nich dobrze izoluje ciepło. Najlepiej, jeżeli torba jest szczelnie zapinana na zamek. Chociaż pokusa obejrzenia swoich zdjęć w ciepłym miejscu jest duża, to jednak polecam się z tym wstrzymać do powrotu do domu.
Dobrym pomysłem jest używanie zimą filtrów UV. Jeżeli na chwilę się zapomnimy i wejdziemy do ciepłego pomieszczenia, zaparuje nam filtr, a nie przednia soczewka obiektywu.
Co z wymianą obiektywów na mrozie?
Generalnie obiektywy zimą można zmieniać tak samo, jak latem. O ile robimy wszystko na mrozie, nie ma problemu. Trzeba oczywiście uważać na padający śnieg, wnętrze bagnetu musi być suche. Wymiana obiektywu w zimnym aparacie od razu po wejściu do ciepłego pomieszczenia jest najgorszym pomysłem. Para skropli się na matrycy i na wewnętrznych mechanizmach, co nie wróży nic dobrego.
Koniec zimowego pleneru to moment newralgiczny
Kiedy kończymy fotografowanie, należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Przede wszystkim, aparat przed wejściem do domu (jeszcze na mrozie!) trzeba schować do torby. Po powrocie do domu torbę zostawiamy na minimum pół godziny (najlepiej na godzinę) i dopiero po tym czasie można ją bezpiecznie otworzyć. Torby lepiej nie stawiać przy kaloryferze, dopływ ciepłego powietrza powinien być naturalny, dzięki czemu torba i aparat będą ogrzewać się powoli, bez parowania. Niektórzy dodatkowo zawijają aparat w foliową torebkę, ale ja tego nie praktykuję.
Dobrym pomysłem jest także wyjęcie na mrozie akumulatora. Brak prądu w aparacie pozwoli uniknąć spięć. Wyjęty akumulator powinniśmy chować do torby, żeby w domu ogrzewał się powoli, razem z aparatem.
Jeżeli chcemy od razu po plenerze zobaczyć swoje zdjęcia, najlepiej jest wyjąć (jeszcze na mrozie) kartę pamięci z aparatu i w domu podłączyć ją do komputera. Karty pamięci nie są szczególnie wrażliwe na zmiany temperatur i wilgoć, ale czytniki kart już tak. Dlatego przed podłączeniem karty trzeba ją ogrzać.
Najgorszą rzeczą jaką możemy zrobić jest podłączenie zimnego, zaparowanego aparatu do komputera poprzez kabel. Generalnie nie polecam zgrywania zdjęć przez kabel, a zimą szczególnie.
Podsumowując
- staramy się nie fotografować w temperaturze poniżej -20 stopni Celsjusza
- w plenerze nie chowamy aparatu pod kurtkę
- zabieramy z sobą kilka zapasowych akumulatorów (które trzymamy wewnątrz kurtki)
- jeżeli musimy wymienić obiektyw, róbmy to na mrozie
- przed wejściem do ciepłego pomieszczenia chowamy aparat do torby
- unikamy gwałtownych zmian temperatur, czyli przejść z zimnego do ciepłego powietrza
- przed zakończeniem fotografowania wyjmujemy z body akumulator i kartę pamięci (na mrozie)
- przed powrotem do domu aparat chowamy do torby. W domu torbę otwieramy dopiero po godzinie, kiedy się nagrzeje (torby nie stawiamy przy kaloryferze)
- nie podłączamy zimnego aparatu do komputera poprzez kabel
Zdjęcie Fantastic evening winter landscape. Dramatic overcast sky. Creative collage. Beauty world. pochodzi z serwisu Shutterstock.