Nie wiesz na ile wystarczy ci pakiet danych w smartfonie? Dlatego czas wymyślić je na nowo
Na ile minut rozmowy wystarczy mi 100 minut z mojego abonamentu? Na ile SMS wystarczy 1000 SMS miesięcznie? Widzieliście lub słyszeliście kiedykolwiek takie pytania? Zdecydowanie nie. Natomiast pytania o to, na ile starczy pakiet 500 MB, 1 GB czy 2 GB pojawiają się regularnie. Czy powinniśmy oczekiwać rewolucji w tej kwestii?
Same pakiety danych w obecnych czasach są o wiele popularniejsze, bardziej atrakcyjne i tańsze niż jeszcze kilka lat czy nawet kilkanaście miesięcy temu. Dwadzieścia lub dwadzieścia kilka złotych daje nam często około 2 GB danych do przesłania do i z naszego telefonu, co powinno wystarczyć sporej części, nawet tych aktywniejszych użytkowników. Do tego dochodzi fakt, że z miesiąca na miesiąc sprzedaje się coraz mniej „zwykłych” telefonów, a do kieszeni klientów trafiają przeważnie smartfony uwalniające pełnię swoich możliwości dopiero z dostępem do sieci, nawet jeśli kupujący nie są świadomi ich potencjału i wykorzystują je przez to głównie do dzwonienia i wysyłania SMS.
W teorii mamy więc połączenie idealne – urządzenia z definicji internetowe, bogaty wybór pakietów danych, odpowiadających zarówno osobom o najmniejszych potrzebach, jak i tym, którzy od ekranu swojego telefonu nie odrywają się nawet na chwilę oraz ich powszechną dostępność. Nie trzeba także obawiać się o znaczne przekroczenie rachunku, co jeszcze jakiś czas temu było praktycznie normą – za bezpieczeństwo naszego portfela odpowiadają „lejki”. Prosto, tanio, wygodnie, bezpiecznie. Czego można wymagać poza tym?
Mimo tak dobrych podstaw, większość doskonale widzi, jak wygląda rzeczywistość. Spora część użytkowników, chociażby w Polsce, nie decyduje się na zakup odpowiedniego pakietu, przez co „inteligentne telefony” w dużej mierze muszą pożegnać się z przedrostkiem „inteligentny”. Dlaczego? Jedna z odpowiedzi jest dość prosta – pakiety internetowe są niekoniecznie proste do zrozumienia dla przeciętnego użytkownika, o czym świadczy chociażby popularność artykułów i wątków na forach dyskusyjnych na ten temat. I nie mówimy tutaj o wpisach z 2010, 2011 czy 2012 roku – mówimy o tym roku, kiedy prawie każdemu nieco bardziej zaawansowanemu i doświadczonemu użytkownikowi smartfonu wydaje się, że to przecież absolutnie oczywiste.
I choć operatorzy, użytkownicy forów internetowych i redaktorzy portali technologicznych dwoją się troją, aby wyjaśnić na ile może nam wystarczyć jakiej wielkości pakiet, ile danych pochłania przeglądanie sieci, a ile oglądanie filmów, a ile przesyłanie zdjęć do znajomych, na podstawowe pytanie nie da się odpowiedzieć w inny sposób, niż „To zależy”. Czy obejrzymy dzięki naszemu pakietowi dwa filmy online miesięcznie? To zależy od tego, w jakiej jakości i z jakiego źródła. Czy będziemy mogli przeglądać internet mniej więcej przez pół godziny dziennie? To zależy od tego, co przeglądamy, jakie mamy ustawienia przeglądarki, czy korzystamy z jakiejkolwiek formy kompresji.
Przykłady można w obecnej sytuacji mnożyć i dostosować je do praktycznie każdej internetowej aktywności. Powód jest prosty –w naturalny, najłatwiejszy i najbardziej przystępny do zrozumienia sposób, mierzymy ją nie lecącymi do urządzenia i z urządzenia paczkami danych, a ilością poświęcanego na to czasu. Kilobajtów nie zobaczymy gołym okiem, natomiast zmianę czasu zauważymy z całą pewnością. Czy dziennie spędzamy przy komputerze godzinę czy 300 MB? Czy oglądamy dziennie dwa teledyski i jeden serial czy 600MB? Słuchamy dziennie 50 utworów przez trzy godziny czy 200 MB? Wszystkie ewentualne próby tłumaczenia są bardzo orientacyjne, a przeliczanie dla każdego przypadku absolutnie mija się z celem. Spróbujmy to wytłumaczyć mniej zorientowanym użytkownikom lub przekonajmy do tego osoby, które nie chcą za każdym razem przeliczać, czy starczy im jeszcze na ten jeden film w HD, czy może lepiej zdecydować się na SD albo po prostu posłuchać muzyki.
Rozwiązania tego problemu są obecnie dwa. Albo wymieniony już wcześniej lejek i pogodzenie się z faktem, że wprawdzie nasz portfel nie ucierpi jeśli zanadto się zagalopujemy, ale z drugiej strony zagalopować się poza ustaloną granicę nie będziemy mieli zbytnio jak. Patrząc na parametry lejków, trudno jest mówić w ogóle o jakimkolwiek galopie. Trzeba jednak wytłumaczyć każdemu niezorientowanemu czym jest lejek, jak działa, co tracimy po jego aktywacji – kolejne rzeczy do zrozumienia. Drugą, droższą i o wiele mniej sensowną drogą, jest zakup maksymalnie dużego pakietu, o którego przekroczenie moglibyśmy martwić się tylko w sytuacji, kiedy na telefon dzień po dniu, godzina po godzinie, pobieralibyśmy torrenty. To jednak zdecydowanie kiepskie rozwiązanie.
Co jednak stałoby się w sytuacji, kiedy obok standardowych pakietów, przeznaczony dla osób, które „wiedzą czego chcą” pojawiłaby się inna forma dostępu do internetu, podobna do sposobu, w jaki obecnie rozliczane są obecnie np. zwykłe połączenia telefoniczne, gdzie płacimy za czas rozmowy, a nie wypowiedziane słowa? Załóżmy sytuację, w której średnio rozgarnięty klient (nie obrażając nikogo!) przychodzi do salonu i do smartfonu dostaje dwie oferty – 1000 MB danych, które nic mu praktycznie nie mówią, oprócz tego, że „to chyba dość mało” lub 1000 minut dostępu do internetu przez przeglądarkę, 300 minut streamingu wideo i 500 minut streamingu muzyki. W ciągu kilkudziesięciu sekund można łatwo policzyć ile średnio daje nam to minut dziennie i jak to się ma do naszego codziennego użytkowania dotychczasowych urządzeń połączonych z siecią oraz naszych oczekiwań względem smartfonu. To dopiero byłaby łatwa, prosta i przyjemna oferta, oczywiście pod warunkiem, że byłaby wyceniona atrakcyjnie w stosunku do zwykłych paczek danych.
Oczywiście takie rozwiązanie nie byłoby skierowane dla wszystkich. Użytkownicy, którzy dokładnie wiedzą już ile danych konsumuje ich telefon oraz ci, którzy potrzebują telefonu na stałe podłączonego do sieci, ale jednak niekoniecznie stale pobierającego dane, raczej nie przystaliby na taką propozycję. Jeśli jednak chcemy, aby internet trafił do większego niż do tej pory odsetka użytkowników, trzeba sprawić, aby nawet ci najmniej zorientowani byli w stanie szybko zrozumieć, w tym przypadku jednocześnie dwie rzeczy – co jest im w stanie zaoferować internet w telefonie (na konkretnych przykładach zużycia) oraz ile dokładnie będą mogli korzystać z tych dóbr. Owszem, w pewnym stopniu cofamy się w ten sposób do czasów, kiedy za połączenia z siecią na komputerach rozliczaliśmy się „w impulsach”, ale z drugiej strony można byłoby to traktować jako krok do przodu i pokazanie ludzkiej twarzy, bądź co bądź, skomplikowanej technologii, połączonej z nie zawsze oczywistymi ofertami.
Problemy byłyby także najprawdopodobniej od strony technicznej, choć z tym operatorzy byliby sobie w stanie prawdopodobnie poradzić, oraz z faktem, że bylibyśmy najprawdopodobniej ograniczani do konkretnych aplikacji do filmów, muzyki, internetu i podobnych. Dodatkowo nie wiadomo jak traktowano by komunikatory. W przypadku rozmów tekstowych, zużycie danych jest na tyle niewielkie, że można by zaoferować je za darmo, jednak jeśli dochodzimy do przesyłania plików czy połączeń wideo, jest już o wiele gorzej. Może jeden, najpopularniejszy komunikator w pakiecie, również całkowicie za darmo? To już na szczęście nie byłby nasz problem, tylko operatorów, jeśli kiedykolwiek pomyślą o wprowadzeniu takiej taryfy.
Wszystko rozbija się bowiem głównie o to, jak każda ze stron postrzega dostęp do internetu. Dla większości użytkowników jest to poświęcony na korzystanie z niego czas, natomiast dla operatora są to zużyte przez nas kilobajty i każdej stronie łatwiej jest wszystko rozumieć i przeliczać po swojemu.
Czy kiedykolwiek na rynku pojawią się takie oferty? Kto wie, może takie pomysły już kiedyś pojawiły się w głowach telekomunikacyjnych inżynierów, ale nie trafiły na odpowiedni czas? Może właśnie taki czas nastał?