REKLAMA

Życie w świecie nowych technologii jest inne. Ani gorsze, ani lepsze

Przez Internet jesteśmy bezproduktywni. Nowe technologie sprawiły, że nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. Kiedyś życie bez tego wszystkie było lepsze, a ludzie byli szczęśliwsi. Czy aby na pewno?

08.10.2013 07.47
Życie w świecie nowych technologii jest inne. Ani gorsze, ani lepsze
REKLAMA

Budzę się rano i pierwsze co robię, to łapię za smartfona, aby sprawdzić, która jest godzina. Nadludzkim wysiłkiem otwieram jedno oko, aby zobaczyć kilka cyferek na elektronicznym wyświetlaczu. Niestety, jest już 6:00, więc czas zwlec się z łóżka. Podchodzę do komputera i go włączam. Minęły zaledwie 2 minuty, a ja miałem kontakt już z dwoma urządzeniami elektronicznymi.

REKLAMA

Idę do łazienki. Kiedy z niej wracam PeCet jest już gotowy do pracy. Odpalam Thunderbirda, aby za jednym zamachem sprawdzić wszystkie konta pocztowe. Zaczynam czytać portale i wszelkiej maści serwisy internetowe, aby wiedzieć, co dzieje się na świecie. Wchodzę na Facebooka, żeby przez chwilę poczuć więź ze znajomymi, których nie widziałem od kilku dni, tygodni, miesięcy, a nawet lat. Nawet nie wiem, kim oni teraz są, co robią. Gdybym mijał się z nimi na ulicy, to pewnie udawałbym, że ich nie widzę. Oni zresztą też. Ale przecież jesteśmy znajomymi na fejsie, więc to niemal tak, jakbyśmy byli… przyjaciółmi.

W międzyczasie włączam telewizor. Przez całą moją pracę w tle będzie grało TVN 24. Jeśli wyrobię się z napisaniem tekstu, to może zdążę jeszcze zagrać mecz w FIFĘ 14. Piszę rano, bo nie lubię robić tego wieczorem. Nie jestem typem, który zarywa nockę, a później śpi do 12:00. Wolę położyć się wcześniej, ale za to wstać o 6:00. Rano jest wypoczęty, łatwiej mi się skupić.

facebook-narkotyk

Tak czy siak, krótko przed 9:00 wszystko się zacznie. Zacznę rozmawiać na Facebooku z Przemkiem, Mateuszem i wszystkimi innymi autorami Spider’s Web. Dzielimy się tematami, sprawdzamy sobie teksty, ustalamy co teraz powinno pojawić się na stronie. I tak mija kilka godzin, a ja cały czas jestem cyfrowy, wirtualny.

Dopiero popołudniu, około 16:00 mam czas, żeby spotkać się z dziewczyną, ze znajomymi. Jednak nawet wtedy smartfon cały czas sypie powiadomieniami z Facebooka. Ktoś napisał maila. Ktoś pyta się o coś. A jeszcze inna osoba podrzuca propozycję ciekawego tematu. I tak praktycznie do wieczora. Chociaż w końcu obcuję z normalnym, żywym człowiekiem, to jednak Sieć wyznacza rytm naszych rozmów, co chwilę przerywanych przez dźwięki wydobywające się z małego głośniczka w telefonie komórkowym. W tej branży pracuje się od rana do wieczora.

Wieczorem kładę się spać i nawet nie mam już chęci złapać za książkę. Już tyle się dzisiaj naczytałem na ekranie monitora, że Kindle (też mi książka!) od kilku tygodni leży ciągle w tym samym miejscu. Idę spać. Jutro wszystko będzie wyglądało tak samo… cyfrowo.

Życie bez nowych technologii

Nie dziwię się, że są na świecie ludzie, którzy uważają, że nowe technologie  zniszczyły w nas umiejętność komunikowania się ze sobą czy też cieszenia się ze świata, który nas otacza. Jednym z nich jest Blair McMillan, 27-latek z Guelph w  Ontario.

blair-mapa

Pewnego dnia nie mógł namówić swojego 5-letniego syna, żeby wyszedł na dwór pobawić się z kolegami. Chłopiec wolał siedzieć w domu i grać na iPadzie ojca. Wtedy Blair postanowił zmienić swoje życie. Postanowił, że jego świat znowu będzie analogowy, tak samo jak w 1986 roku, w którym on sam się urodził. Nie będzie telefonów komórkowych, laptopów, Internetu, nawigacji samochodowych, ale będą za to książki i czas spędzany z rodziną.

Tak zrobił. Jak sam mówi, początki były bardzo trudne. Szczególnie ciężko było mu się pozbyć telefonu komórkowego. Przez pierwsze dwa tygodnie miał nawet urojenia, że ktoś ciągle do niego dzwoni lub właśnie przed chwilą otrzymał SMS-a.

Teraz spędza więcej czasu z rodziną. Przede wszystkim dlatego, że przez swój pomysł stracił pracę. Aktualnie jest ojcem, który siedzi w domu i zajmuje się rodziną. Planuje wysłać CV-ki do kilku firm, oczywiście pisane ręcznie.

Rok bez Internetu

Przy okazji przypomniała mi się historia Paula Millera, dziennikarza, który postanowił przez rok żyć bez Internetu. Korzystał z nowych technologii, telefonów i komputerów, ale nigdy nie łączył się z Siecią, nie sprawdzał e-maili, nie czytał serwisów internetowych.

Początki Paula były świetne. Zaczął jeździć na rowerze, więcej spotykać się ze znajomymi, czytać grecką literaturę. Nawet napisał połowę swojej powieści, a jego szef zaczął się denerwować, że Paul zasypuje go kolejnymi artykułami. Schudł prawie 7 kg. Wszystko wyglądało świetnie, niemal idealnie.

Jednak po pewnym czasie już nie jeździł tyle na rowerze, nie spędzał tyle czasu ze znajomymi, nie czytał tyle książek. Porzucił wszystkie, pozytywne aspekty życia offline i zamiast nich znalazł sobie inne nałogi. Jego ulubionym miejscem stała się kanapa, na której siedział godzinami grając w gry i słuchając audiobooka. Stał się nudny, bezproduktywny.

Nie jest gorzej, jest inaczej

Wielu twierdzi, że przez Internet i nowe technologie nasze życie stało się gorsze. Za dużo czasu spędzamy w świecie wirtualnym, a za mało z rodziną i przyjaciółmi. Nie rozmawiamy tyle, co kiedyś. Większość czasu siedzimy przed komputerem, tabletem lub ze smartfonem w ręku. Nie umiemy już ze sobą rozmawiać w cztery oczy. Zamiast czytać książki, rozwijać się, ewoluować… oglądamy głupie filmiki z YouTube i obrazki z kotami na Kwejku.

znajomi-na-facebooku

Ale to nie jest tak. Nasze życie nie jest ani gorsze, ani lepsze. Jest po prostu inne. Chociaż nie czytam książek, to jednak czytam zdecydowanie więcej niż kiedyś. Pochłaniam artykuły i felietony. Mam mnóstwo znajomych na Facebooku, ale praktycznie z nikim z nich nie rozmawiam. A gdyby nie było Facebooka, to bym rozmawiał? Nie. Spotykam się z tymi znajomymi, z którymi chcę się spotykać. Bez Fejsa i tak bym ignorował pozostałych, nie widywał się z nimi. Mówiąc szczerze, miałbym gdzieś to, co się u nich dzieje. Już nie znam tych ludzi. Nie wiem, kim są.

Jednak dzięki Internetowi łatwiej wykonywać mi moją pracę. Co więcej, dzięki Sieci w ogóle tę pracę mam. Gdyby nie to, to nie czytalibyście teraz tego tekstu. Pewnie część z Was stwierdza, że to dobrze, bo właśnie straciła kilka minut swojego życia na bezsensowny artykuł. Macie do tego prawo, ale jak spotkacie się ze znajomymi, to pewnie opowiecie im historię Blaira i Paula.

Może nie rozmawiam z 99 procentami swoich znajomych, ale ten 1% jest dla mnie bardzo ważny i z nimi mogę być w stałym kontakcie. Telefon komórkowy sprawia, że wiem, co dzieje się u mojej dziewczyny w pracy. Wiem, że na przykład jest bardzo zmęczona i chciałaby, żebym po nią przyjechał. Wiem, że dzisiaj świetnie się jej pracuje. Wiem, że kumpel dostał nową, lepiej płatną pracę. Wiem, że…

REKLAMA

Wiem, że nasze życie jest inne. Ani gorsze, ani lepsze. I chociaż jestem cały czas online i czasami nie mam świętego spokoju, to jednak jestem szczęśliwy. I praktycznie każdy weekend spędzam ze znajomymi... offline.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA