REKLAMA

Sprawdzamy grę Godus, najnowsze dzieło Petera Molyneux - recenzja Spider's Web

W końcu położyłem swoje ręce na najnowszej produkcji ikony komputerowej rozrywki. Peter Molyneux, człowiek o wręcz nieprawdopodobnej historii oraz wizjoner, który dał światu takie tytuły jak Populous, Dungeon Keeper czy Fable, przechodzi do kontrofensywy. Godus w zamierzeniu twórcy miał być większym, lepszym i ciekawszym Populousem. „Miał być” to odpowiednie określenie.

Sprawdzamy grę Godus, najnowsze dzieło Petera Molyneux – recenzja Spider’s Web
REKLAMA
REKLAMA

Beta grze nierówna

Nim przejdę do samej gry, trzeba napisać, że omawiany tytuł wciąż dopiero powstaje i nie jest jeszcze skończony. W wersji beta jest jedynie część z wszystkich możliwości, dając zaledwie pewien obraz tego, co czekać nas będzie, kiedy Godus znajdzie się w swojej finalnej formie. Mimo tego, produkcja 22Cans jest już w pełni grywalna i można sobie o niej wyrobić konkretne zdanie.

godus 10

Dla mnie jest to sprawa niezwykle ciężka, ponieważ z jednej strony mam bardzo ciekawy projekt będący w fazie rozwojowej, z drugiej natomiast produkcję, której bliżej do bardziej zaawansowanych gier z Androida czy Windows Phone, niżeli pełnoprawnej produkcji, skrojonej na miarę wielkiego Populousa.

Zabaw się w Boga. Casualowo

Pisząc o Godus, nie da się uniknąć nawiązania to Populousa. To właśnie ta strategia po raz pierwszy pozwoliła graczom na zabawę w prawdziwe bóstwo, które bierze pod opiekę (bądź dewastuje) cywilizację wyznawców. Nie inaczej jest w najnowszym Godus. Tutaj również wcielimy się w nieokreślonego Wszechmogącego, który zapewni swoim owieczkom byt, rozwój oraz przetrwanie. Niestety, w tym momencie większość podobieństw się kończy, natomiast najnowsze dzieło 22Cans idzie bardzo niebezpiecznie w znienawidzonym przez wielu graczy z krwi i kości kierunku, który można nazwać „niedzielnym” bądź „casualowym”.

godus 11

Zadaniem gracza w Godus jest rozwijanie społeczności jego wyznawców, od starożytności po podbój kosmosu. Produkcja Petera Molyneux to kombinacja prostej gry mobilnej polegającej na klikaniu w duże, kolorowe ikony, serii Cywilizacja oraz właśnie Populousa. Kombinacja, która nie każdemu może przypaść do gustu, zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednie, „wielkie” produkcje znanego w światowej społeczności graczy Brytyjczyka.

Godus? Skrojony na platformy mobilne

Pierwsze, co bije po oczach, to oczywiście grafika. Ta jest prosta, skromna oraz pozbawiona jakichkolwiek szczegółów i szlifów. Sprawia wrażenie surowej, ale mimo wszystko sympatycznej. Strona wizualna nie odrzuciła mnie od komputera, ale ciężko napisać, żeby stanowiła siłę tej produkcji. Nie dziwię się jednak znanemu twórcy. Godus ma być dostępny na wielu platformach, w tym również tych mobilnych. Uniwersalny silnik graficzny, który będzie umożliwiał wieloosobową rozgrywkę to dla nowej marki podstawa i na jej rzecz pewne widoczne gołym okiem kompromisy musiały się dokonać. Można je przebaczyć, ponieważ strona wizualna nie jest paskudna i doskonale wpisuje się w bardziej casualowy ton tej produkcji.

godus 7

O jej planowanej premierze na platformy mobilne świadczy również sam interfejs. Ten jest skromny i w całości opiera się na działaniach za pomocą myszy komputerowej. Muszę przyznać, że już dawno nie widziałem na komputerach osobistych strategii z tak minimalnym i prostym w obsłudze interfejsem. Ten jest wręcz stworzony pod nasz dotyk i jestem przekonany, że w wersji na Androida czy iOS sprawdzi się doskonale. No dobrze, ale co z samą rozgrywką?

Będziecie rzeźbić i rzeźbić. W terenie

Kreacja terenu z gry Godus będzie mi się śnić po nocach. Ta stanowi podstawę rozgrywki i jest nieodłącznym elementem wymaganym dla rozwoju i wzrostu naszej cywilizacji. Za pomocą zabawy z lądem powiększamy przestrzeń życiową wyznawców, na której rysują się kolejne miejsca zdolne do zagospodarowania. Zdolność do wznoszenia gór czy powiększania wód jest powiązana z punktami wiary. Im więcej wyznawców, tym więcej terenu możemy ukształtować, zdobywając kolejne miejsca zdolne do zasiedlenia. Mamy więc nieustanny krąg klikania. Ten został jednak wykonany tragicznie i woła o pomstę do nieba.

godus 8

Godus nie pozwala na błyskawiczną zabawę z terenem. Nawet posiadając olbrzymią, liczoną w setkach tysięcy ilość punktów wiary, wciąż możemy formować ziemię jedynie malutkimi fragmentami. Co więcej, ziemia w tej grze podzielona jest na kilka warstw, przez co proces jej kształtowania wydłuża się w nieskończoność. Powiększając zdolne do zamieszkania i uprawy tereny, wydobywałem je z dna morza na światło dzienne. Przestrzeń zdolna pomieścić kilkunastu nowych wyznawców to zabawa na niewiele mniej niż pół godziny. Irytująca i zupełnie niefunkcjonalna praktyka, która zjada lwią część czasu przeznaczonego na zabawę. Klik, klik, klik, klik – można zgrzytać ze złości zębami.

Dobry Bóg tworzy brzydki świat

Rozciągając terytorium swoje wiary, można to robić w piękny i zupełnie niefunkcjonalny sposób, bądź być niczym buldożer. Nie dajcie się zwieść grafikom promującym ten tytuł. Budzące skojarzenia z Minecraftem góry i piękne kotliny to typowy „pic na wodę”. Prawdziwy strateg maksymalnie zagospodarowuje posiadaną przestrzeń, tworząc grunt płaski, przez co maksymalizuje się jego powierzchnia zdolna do zamieszkania.

godus 9

Pomijając już ogrom straconego czasu, spędzonego na zrównywaniu gór z ziemią, Godus po pewnym czasie staje się zwyczajnie brzydki, płaski i nijaki. Tam, gdzie interweniuje bóstwo – gracz, krainy zamieniają się w ciasne getta, ponieważ pozostawienie wyznawcom ładniejszych terenów jest zupełnie nieopłacalne. Do zabawy bardzo szybko wkrada się monotonia – na skutek większej ilości wyznawców zdobywamy nowe tereny, które rozjeżdżamy boskim walcem, tracąc na to niesamowitą ilość czasu, po czym zasiedlamy te tereny. Znowu i znowu. Po raz kolejny i kolejny jeszcze. To zdecydowanie nie jest gra na długie, wieczorne posiedzenia.

Godus na PC? Myślałem, że grałem na przerośniętym smartfonie

Czym byłoby bóstwo bez zdolności specjalnych, takich jak powódź bądź deszcz meteorytów? Ano zupełnie niczym. Z tego powodu, poza monotonnym, fatalnie rozwiązanym i sztucznie wydłużającym czas rozgrywki procesem manipulacji terenem, gracze posiadają również zdolność do używania nadprzyrodzonych, boskich mocy.

godus 3

Tych można używać zarówno w starciu z innymi bogami i ich wyznawcami (w wersji beta ta opcja nie jest jeszcze dostępna, mierzyć możemy się jedynie ze sztuczną inteligencją), jak również w celu szybszej realizacji własnych planów zagospodarowania przestrzennego. Uderzył mnie jednak sposób wykonania.

godus 5

Zarówno boskie moce, jak i kolejne stadia rozwoju społeczeństwa, są przedstawiane w formie kart, niczym w jakiejś mało wymagającej grze karcianej. Miast księgi z zaklęciami są właśnie karty, które zbieramy proporcjonalnie do rozwoju cywilizacji. Aby je odblokować, musimy uzbierać odpowiednią ilość surowców, takich jak drewno, stal czy kamień. Co zabawne, nie dostajemy ich grzebiąc w ziemi bądź ścinając drzewa. Surowce zdobywamy po odnalezieniu i kliknięciu w kolorowe skrzynie, rozrzucone po mapie. Kolejny policzek wymierzony w lica doświadczonych strategów, dobitnie pokazujący casualową warstwę tego tytułu. Wszystko jest tutaj kolorowe, proste, i obsługiwane za pomocą jednego kliku bądź dotknięcia. „Potrzebujesz surowców? Hej, kliknij w tę kolorową skrzyneczkę i kontynuuj sympatyczną zabawę!”.

Peter Molyneux się skończył?

Godus… rozczarował mnie. Ale to tylko jedna strona medalu. Druga jest wciąż skryta w procesie produkcji. Mam tutaj na myśli wzorowany na serii Cywilizacja rozwój naszej społeczności, od czasów antycznych po podbój kosmosu. Na tym polu Godus już teraz faktycznie pokazuje ciekawy pazur. Pytanie, czy dotrwacie do niego, tracąc godziny na bezmyślnym, mechanicznym klikaniu w teren.

godus 4

Po pewnym czasie do świata gry zostaje wprowadzanych coraz więcej zmiennych. Od samych wyznawców ważniejsza staje się żywność, wynalazki, polityka, miejsca wiary czy nawet wewnętrzna infrastruktura. Po kilkunastu godzinach z grą ta dopiero zaczyna nabierać rumieńców, wprowadzając coraz większy stopień… nie, nie skomplikowania. Zależności. Te jak zwykle są jednak powiązane z prostym klikaniem, w co tylko popadnie. Wspomniałem wcześniej o punktach wiary, niezbędnych dla naszych boskich interwencji?

godus 2

Wyobraźcie sobie tylko, że w początkowej, naprawdę długiej fazie rozgrywki, musimy je zbierać ręcznie, z każdego gospodarstwa domowego, klikając w odpowiedni budynek. Mając kich kilkadziesiąt, Godus zamienia się w męczący, monotonny koncert klików. Nawet zdobywając później możliwość zbiorczego zdobywania wiary, klikania jest tutaj od groma. Za pomocą kliku dodajemy sił bezdomnemu wyznawcy, za pomocą kliku zmieniamy skandalicznie malutki fragment terenu, za pomocą kliku pozyskujemy surowce, przeganiamy wilki czy wskazujemy miejsca, w których powinni gromadzić się wierni.

Casualowa, męcząca zabawa nie daje się poddać procesowi automatyzacji, dzięki któremu moglibyśmy zająć się ważniejszymi kwestiami, w skali makro. Problem polega na tym, że tych w tym tytule nie ma i tak naprawdę wciąż bawimy się w tę samą, „oklikaną” do bólu produkcję, w której zmieniają się jedynie drobne okoliczności.

Jestem rozczarowany

molyneux kinect

Nie tego spodziewałem się po wielkim wizjonerze. Nie przeczę, w Godus bardzo chętnie zagram, ale tylko na ekranie telefonu. Wtedy tytuł Brytyjczyka staje się całkiem rozbudowaną, sympatyczną i wystarczającą na długie tygodnie produkcją, z możliwością rozgrywki wieloosobowej. Na komputerze osobistym Godus nie jest jednak żadną rewolucją, powiewem świeżości, ani nawet tytułem, do którego mam ochotę wrócić. Peter Molyneux po raz kolejny pokazał, że jego flirt z niedzielnymi graczami nie dobiegł końca. Boli, ponieważ to właśnie coraz większy stopień uproszczeń i społecznościowego wymiaru zabawy sprawdził go do rynsztoka komputerowej rozrywki. Dzisiaj Molyneux zdaje się konkurować nie tyle z Sidem Meierem i Creative Assembly, co Gameloftem i Rovio. Wielka, wielka szkoda.

Więcej w tym temacie:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA