Microsoft „zapomina” o Windows Phone 7
Gigant z Redmond właśnie podjął decyzję, która jest mądra wyłącznie jeżeli chodzi o analizowanie słupków w Excelu. Rozpoczął początek końca systemu Windows Phone 7. Symboliczny, ale jednak.
Windows Phone 7 to system, który był niesłychanie ważny dla Microsoftu. To bowiem pierwszy produkt, który symbolizował nową drogę Microsoftu pod sztandarem Modern UI. Co prawda pierwszym urządzeniem wykorzystującym podwaliny tego wzornictwa był Zune, ale to Windows Phone 7 był pierwszym elementem układanki zwiastującym wielką rewolucję.
System ten był bardzo spóźniony na rynku. Zarówno bezwzględnie (Microsoft zdecydowanie zbyt późno zainteresował się rynkiem smartfonów dla zwykłych użytkowników, a nie tylko korporacyjnych), jak i względnie (prace nad nim się opóźniały do tego stopnia, że Microsoft musiał zrezygnować z pewnych jego elementów).
To właśnie z powodu tego spóźnienia ów system opiera się na jądrze Windows CE, tak jak Windows Mobile, a nie na jądrze NT, jak miało być docelowo. I właśnie dlatego powstała aktualizacja NoDo, która dodała funkcje niedostępne tuż po premierze (w tym funkcja „kopiuj-wklej”).
W Windows Phone 7 zakochałem się od pierwszego wejrzenia. A po premierze „Mango”, czyli aktualizacji do wersji 7.5, sprawiłem sobie Lumię 800 jako mój prywatny, główny smartfon. Urzekła mnie prostota, rozplanowanie funkcji, płynność, absolutna bezawaryjność i wzornictwo. Jasne, system ten miał trochę wad i jeszcze więcej braków. Ale według mojej subiektywnej oceny (bardzo subiektywnej), był najlepszy.
Potem pojawił się Windows Phone 8 i zaczęły się kłopoty. Jak się okazało, użytkownicy Windows Phone 7 nie mogą zaktualizować swojego systemu do „Ósemki”. Problemem okazała się odmienna architektura obu systemów i zwiększone wymagania sprzętowe Windows Phone 8. Microsoft zapowiedział jednak, że oba systemy będą rozwijane równolegle.
Faktycznie, już po premierze Windows Phone 8 pojawiła się aktualizacja dla „Siódemki”, usprawniająca interfejs i „bebechy” systemu. Od tej pory pojawiały się jednak już tylko tak zwane bugfixy, czyli aktualizacje usuwające wykryte błędy. System ten, mimo iż ma być jeszcze wspierany przez rok, nie dostał już żadnej aktualizacji rozwojowej i wygląda na to, że już nie dostanie.
Trudno się dziwić rozgoryczeniu jego posiadaczy, zwłaszcza że ostatni „flagowiec” z Windows Phone 7, a zatem Lumia 900, to telefon, który ma raptem rok bytności na rynku za sobą. Jego posiadacze mogą liczyć na wsparcie techniczne, ale gdyby nie Nokia i aktualizacje jej aplikacji, to sytuacja wyglądałaby mniej niż różowo.
Teraz od Windows Phone 7 odcina się sam Microsoft. Rzecz jasna, nie kończy wbrew umowie przed czasem wsparcia technicznego, ewentualne łatki dalej będą się pojawiać, ale… Skype nie będzie już rozwijany. Skype. Flagowy komunikator Microsoftu. Nie pojawi się już żadna nowa wersja wprowadzająca funkcje zaimplementowane na innych platformach, w tym konkurencyjnych.
Wygląda więc na to, że jedyne aplikacje Microsoftu dla Windows Phone 7, które jeszcze z całą pewnością będą rozwijane (bo jest to potwierdzone) to Facebook i YouTube. Przy czym nowa wersja tego pierwszego jest, póki co, od wielu tygodniu w stadium beta, zaś YouTube nie działa z uwagi na pewne absurdalne żądania Google’a.
Do tej notki napisałem dość przydługi wstęp o historii samego systemu. Z premedytacją, bo kontekst jest bardzo ważny. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że Windows Phone 7 znika z rynku. Nie ma już nowych telefonów z tym systemem, a te z Windows Phone 8 sprzedają się nieporównywalnie lepiej niż te z Windows Phone 7 w tym samym czasie od premiery. Na pewno ktoś w Microsofcie popatrzył na to w Excelu, stwierdził, że dalsze inwestowanie w Skype’a dla Windows Phone 7 się „nie opłaca”, więc uciął jego rozwój. No tak, ale posiadacze Windows Phone 7 zainwestowali w coś bardzo niepewnego. Ciekawego, świeżego, z niepewną przyszłością. Ci bardziej świadomi konsumenci, którzy dzielili mój entuzjazm wobec WP7, są zazwyczaj emocjonalnie powiązani ze swoimi smartfonami. To oni mają wpływ na swoich znajomych, rodzinę, sugerując im kupno czegoś z kafelkami. Ci ludzie są w mniejszości użytkowników, ale odwalają kawał darmowej, marketingowej roboty za Microsoft.
A ten sobie tych ludzi odpuszcza. Serio, znam takich ludzi (co przyznaję, nie jest normalne), dla których to jest wręcz złamane serce. Owszem, ci ludzie bezpośrednio się nie przekładają na przychody. Ale to ci sami ludzie, którzy piszą komentarze w Sieci, którzy są w swoim gronie „informatykami, którzy doradzą jaki telefon kupić”. Część z nich ma już Windows Phone 8. Część z nich nie dopuści do siebie myśli o „zdradzie” i będzie to sobie racjonalizować. Reszta spojrzy na kupioną kilka miesięcy temu za dwa tysiące złotych Lumię 900 i zada sobie dwa pytania: „ile jeszcze aplikacji na WP7 wkrótce umrze?” oraz „czy jeśli zaufam Windows Phone 8, to czy za rok znowu nie zostanę porzucony?”.
Microsoft nie oferuje odpowiedzi na żadne z tych pytań.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.