Google udostępnia za darmo pakiet biurowy na Androida oraz iOS
Google zakupiło swego czasu mobilny pakiet biurowy Quickoffice. Po pewnym czasie został on udostępniony bezpłatnie użytkownikom Google Apps, a teraz po roku od sfinalizowania transakcji firma z Mountain View zdecydowała się na udostępnienie Quickoffice wszystkim swoim użytkownikom zupełnie za darmo. Czy to gest dobrej woli wobec internautów? I tak, i nie.
Nie, bo Google ma w tym swój interes i usilnie podkopuje pozycję Microsoftu. Z drugiej strony tak, bo dostajemy za darmo bardzo udane narzędzie. Będzie ono z pewnością ułatwieniem dla osób korzystających zarówno Dokumentów i Dysku giganta, zwłaszcza jeśli te osoby nie chcą bądź nie mogą w pełni przerzucić się z formatu .docx na jego przeglądarkowy odpowiednik od Google. Z pewnością krok ten zmartwi też wszystkich twórców płatnych pakietów biurowych na Androida i iOS, bo zmniejsza to ilość ich potencjalnych klientów.
Ale po co komu Quickoffice, skoro jest Google Docs?
Google od kilku lat oferuje swój pakiet biurowy w chmurze. Ten produkt będący dziś częścią Dysku Google prężnie się rozwija, ale nadal nie jest w stanie w pełni zastąpić klasycznego edytora tekstu i nieśmiertelnego Worda. Sam od kilku lat piszę w nim wszystkie swoje teksty, ale Word służy mi do sprawdzania błędów i formatowania tekstu. W przypadku arkuszy nawet nie ma o czym mówić, Excel jest tutaj niedościgniony i jak bardzo Google nie czarowałoby rzeczywistości, to ich pakiet biurowy w chmurze nie jest zastąpi w całości klasycznego edytora.
Google jest tego doskonale świadome. Inżynierowie z Mountain View zdają sobie sprawę, że nie ma szans na przekonanie wszystkich do przejścia z klasycznych plików do chmury i wykonania konwersji. Firma nie chce przy tym też oddać pola Microsoftowi, który bardzo silnie integruje stacjonarny i przeglądarkowy Office z własnym najpopularniejszym systemem operacyjnym świata. Mobilna aplikacja Dokumentów na Androida jest też całkiem niezłym produktem, ale to program nieużywalny bez połączenia internetowego.
Mobilne pakiety biurowe
Microsoft, będący liderem pakietów biurowych na komputerach stacjonarne, nigdy nie był chętny do przygotowania swojego oprogramowania na urządzenia mobilne od Google oraz Apple. W przypadku iPhone’a i iPada konsumenci mogą skorzystać ze świetnej aplikacji Pages i Numbers oraz ich wielu zamienników znajdujących się w sklepie App Store. W przypadku Androida nigdy z kolei nie było pakietu biurowego z prawdziwego zdarzenia bezpośrednio od twórców systemu - nawet płatnego.
Microsoft po wielu latach oczekiwania przygotował własną aplikację, ale dostępna jest ona wyłącznie dla posiadaczy abonamentowej usługi Office 365. Na szczęście w sklepie Google Play można było od dawien dawna znaleźć alternatywne aplikacje, a wspomniany wcześniej Quickoffice był jedną z nich. Po zakupieniu go przez Google spodziewałem się, że zostanie on zintegrowany z Dyskiem Google, a know-how stojącej za nim ekipy wykorzystane do dalszego rozwoju Dokumentów. Gigant obrał jednak inną drogę.
Quickoffice na Androida i iOS za darmo
Jak wspomniałem na wstępie, Google po zakupie Quickoffice udostępniło go za darmo użytkownikom Google Apps, a w sklepach z aplikacjami pozostały wersje aplikacji sprzed przejęcia. Zgodnie z przewidywaniami Quickoffice w obecnej formie przestał istnieć, a poprzednie aplikacje zostały usunięte. Tylko okazuje się, że zamiast oddelegować zespół Quickoffice do pracy nad Dokumentami, Google zaprzęgło ich do opracowania nowej wersji aplikacji.
Nowy Quickoffice na Androida zainstalowałem od razu, chociaż jego poprzednia wersja nie przypadła mi zbytnio do gustu. Obecna jest natomiast naprawdę świetna i pozwala na przeglądanie klasycznych plików .docx, .xlsx i .pptx pochodzących z pakietu Office od Microsoftu. Z poziomu aplikacji można przeglądać zarówno pamięć wewnętrzną urządzenia, jak i Dysk Google. Sam edytor jest dość prosty, ale dobrze radzi sobie z wyświetlaniem i edycją dokumentów.
Podsumowanie
Ciężko narzekać na udostępnienie darmowego pakietu Office na Androida, ale rozwiązanie to ma ten jeden minus. Może wprowadzać niezaznajomionych ze specyfiką Dysku Google klientów w konsternację. W końcu nagle są de facto w Androidzie dwa pakiety biurowe, a do tego oba mają dostęp do danych z Dysku, ale każda obsługuje wyłącznie jeden typ dokumentów. Mobilny Dysk Google i zintegrowane z nim Dokumenty otwierają pliki skonwertowane do webowego formatu Google, podczas gdy Quickoffice otwiera wyłącznie pliki sprzed konwersji.
Decyzja o stworzeniu dwóch aplikacji o podobnym przeznaczeniu nieco dziwi. W końcu Quickoffice mógłby stać się częścią aplikacji Dysku i wszystko mogłoby się dzięki temu zamknąć w jednym interfejsie. Co najciekawsze, to fakt, że Quickoffice na Androidzie wydaje się być obecnie znacznie bardziej zaawansowaną aplikacją niż Google Drive. W wersji tabletowej posiada chociażby podział interfejsu na kolumny, gdy teoretycznie ważniejszy dla giganta Dysk jest na tablecie aplikacją rodem ze smartfona rozciągniętą do większych rozmiarów.
Nie wspominam już nawet o tym, że Google mogłoby dopracować mechanizm konwersji plików z pakietu biurowego Microsoftu na swój własny format i dokonywać jej w locie, dając użytkownikowi jeszcze większy wybór, z którego rozwiązania chce korzystać. To byłoby rozwiązanie najwygodniejsze i znacznie lepsze niż udostępnienie dwóch bliźniaczych aplikacji.
Ale wygląda na to, że to jest jeszcze nieosiągalne.
Aha, na koniec: Google obiecuje 10 GB dodatkowego miejsca w swojej chmurze na dwa lata dla wszystkich osób, które ściągną aplikację Quickoffice i zalogują się do niej przed 26 września. To dobra zachęta dla niezdecydowanych. Co prawda na razie swojego bonusu jeszcze nie dostałem, ale mam nadzieję że pojawi się on za kilka dni.