Microsoft korporacjami stoi
Spotkania dotyczące aspektów finansowych korporacji to idealna metoda na uleczenie bezsenności. Wczoraj jednak na spotkaniu Microsoftu z inwestorami działo się wiele. Windows 8 i Windows Phone 8 sprzedają się poniżej oczekiwań? Nie szkodzi. Siła Microsoftu drzemie gdzie indziej.
Wiele się mówi o tym, że Microsoft podupada, że Windows 8 i Windows Phone 8 to jego gwoździe do trumny. Faktycznie, nie jest tak wspaniale, jak jeszcze przed laty. Należę, jak się okazuje, do bardzo wąskiej grupy użytkowników, którym nowa droga Microsoftu przypada do gustu. Tymczasem dyrekcja giganta z Redmond, tak jak zdaje sobie sprawę z problemu i walczy, by go rozwiązać, tak nie ma problemu z zasypianiem co wieczór.
Microsoft bowiem zaprezentował nieco precyzyjniejsze informacje na temat tego, na czym tak na serio zarabia. Jak się okazuje, aż 55 procent przychodów pochodzi od klientów korporacyjnych. Raptem 20 procent z rozwiązań konsumenckich, 19 procent od partnerów OEM i 6 procent od małych i średnich firm. To bardzo ważne dane. Zakładając bowiem hipotetyczną i nieprawdopodobną wizję, że Microsoft całkowicie zniknie spod strzech, a znane nam rozwiązania takie jak Xbox, Windows czy Windows Phone całkowicie usuną się z rynku, to dochody Microsoftu nie zmniejszą się nawet o połowę.
32 procent przychodów pochodzi z działu Office, 26 procent z działu serwerów i narzędzi, 25 procent z działu Windows, 13 procent z działu rozrywki i urządzeń (do niego należy między innymi Xbox) i 4 procent z Binga i usług online. To dodatkowo obrazuje to, czym Microsoft stoi. Nokia Lumia? Fajnie, fajnie, ale Windows Azure i inne korporacyjne rozwiązania są dla firmy Ballmera nieporównywalnie bardziej istotne.
Windows XP i problem jego sukcesu
Windows Longhorn, który potem przeobraził się w Windows Vista, to jeden z największych problemów Microsoftu. Prace nad następcą Windows XP trwały tak długo, że klienci indywidualni, jak i korporacyjni, „osiedli” na stareńkim już systemie. Stareńkim, ale wciąż dla nich wystarczającym.
Ponad dekadę po premierze, Windows XP wciąż kontroluje, jak twierdzi Microsoft, 21 procent rynku. Microsoft zapewnił, że dąży do tego, by w dniu zakończenia wsparcia technicznego dla tego systemu (a to już w przyszłym roku) jego udział spadł do 13 procent. Ciekaw jestem jak Microsoft chce tego dokonać, skoro użytkownicy XP nie zrezygnowali z niego ani dla Visty, ani dla Windows 7, ani też dla Windows 8.
Office jako usługa to nie tylko atrakcja dla firm
W momencie pojawienia się Office’a 365, który jest rozliczany jako usługa (a zatem płacimy nie za oprogramowanie, a za okres podczas którego możemy z niego korzystać, niezależnie od wersji oprogramowania) miałem wiele wątpliwości. Owszem, zarówno dla resellerów jak i dla firm, to nie lada okazja. Ale użytkownicy domowi? Czy zechcą oni płacić abonament zamiast zwykłej licencji?
Najwyraźniej tak. Office 365 Premium dla Użytkowników Domowych (licencja na pięć stanowisk) ma już dwa miliony subskrybentów. Usługa zadebiutowała w styczniu. W maju miała już milion subskrybentów. We wrześniu ilość ta się podwoiła. Office 365 przyjmuje się pod strzechami. Jestem zdumiony, ale też zadowolony. Nie z sukcesu Microsoftu, a z otwartego podejścia konsumentów do SaaS (Software as a Service), co moim zdaniem jest przyszłością w licencjonowaniu płatnego oprogramowania.
Office 365 daje w kość Google’owi
No dobrze, ale co z korporacjami? Office 365 nie jest unikatową propozycją na rynku, a jeżeli chodzi o pracę w chmurze, to Microsoft ma potężnego konkurenta, jakim jest Google. Tu również wygląda na to, że jest dobrze, aczkolwiek jest pewien haczyk, do którego za chwilę wrócę.
Otóż Microsoft pochwalił się, że 440 amerykańskich dużych korporacji tylko w ostatnim roku fiskalnym zakończyło swój romans z Google Apps, by pospiesznie wrócić do Office’a. Są to między innymi tacy giganci, jak Burger King, Campbell’s czy Dixons Retail.
Statystyki te wyglądają faktycznie imponująco, ale chciałbym zobaczyć podobne, od Google’a. To znaczy ile korporacji porzuciło w tym samym roku fiskalnym Office’a dla Google Apps…
Jeden pierśc… znaczy się, system, by rządzić wszystkimi
Microsoft obiecywał już dawno temu jedno wspólne środowisko programistyczne dla wszystkich swoich platform. Słowa dotrzymał tylko częściowo. Owszem, pisząc aplikację dla Windows możesz ją przenieść na Xboxa, Windows RT czy Windows Phone w sposób wymagający bardzo niewiele pracy. Ale dalej ową pracę musisz wykonać. Dodatkowo, Windows i Windows RT mają jeden sklep z aplikacjami, Windows Phone ma osobny a Xbox jeszcze inny (co utrudnia życie zarówno deweloperom, jak i użytkownikom, którzy muszą czasem podwójnie zapłacić za tego samego appa).
To nie jest ta unifikacja, o której nas zapewniano. Na szczęście prace nad nią dalej trwają. Microsoft zapewnił, że jego celem jest pojedyncza platforma, na której zadziała każdy app i jeden sklep, który pozwoli na ich publikowanie i pobieranie. To chyba najważniejsza informacja z całej konferencji, a przynajmniej najciekawsza. Zgaduję, że po aktualizacji „Blue” platform Microsoftu, kolejna wniesie właśnie wyżej wspomnianą unifikację.
Office rozwodzi się z Windowsem
Swego czasu jednym z głównych powodów zakupu Windows był dla wielu osób i firm… pakiet Office. To już zaczęło się zmieniać od jakiegoś czasu. Od dawien dawna mamy Office’a dla systemu OS X, od dłuższego czasu jego uproszczoną wersję działającą w przeglądarce internetowej (a więc praktycznie na każdym systemie operacyjnym), od niedawna również mamy edycje dla smartfonów z iOS-em i Androidem. Ta ekspansja będzie dalej trwała.
Microsoft pracuje już od jakiegoś czasu nad Officem dedykowanym tabletom. Owszem, najnowsze jego wersje mają „tryb dotykowy”, ale powoduje on, że za pomocą palca obsługuje się go koszmarnie niewygodnie zamiast wyjątkowo koszmarnie niewygodnie.
Ów dotykowy Office nie pojawi się jednak tylko dla Windows i Windows RT. Skorzystają z niego również posiadacze iPadów i tabletów z Androidem. Radzę się Microsoftowi spieszyć: iWork w iOS jest już za darmo, tak jak Quickoffice od Google’a. Lepiej (dla Microsoftu), by się klienci nie przyzwyczajali do konkurencji…
Microsoft kontra reszta świata, czyli Ballmer odwalił kawał dobrej roboty
Microsoft zaspał jeżeli chodzi o wiele rozwiązań konsumenckich. Ostatnią konferencją udowodnił jednak, że jest nadal potęgą. Jasne, ma wiele problemów, a szczególnie na rynku mobilnym. Jednak dzięki temu, że jest potęgą dzięki swoim rozwiązaniom korporacyjnym, ma mnóstwo pieniędzy (a więc czasu) by te zaległości nadrobić.
Powiem więcej: może nawet pozwolić sobie na serię kolejnych błędów, a i tak nie tylko przetrwa, a będzie jednym z liderów rynku IT.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.
Zdjęcie Ballmer pochodzi z serwisu Shutterstock.