GTA V jeszcze przed premierą przeszło do historii. Podsumowujemy liczby stojące za tym tytułem
Jedno nie ulega wątpliwości – Rockstar zabrał najgłośniejszym tytułom najgłośniejszą premierę w 2013 roku. O GTA V nie da się nie słyszeć, nie da się nie czytać, nie da się nie wiedzieć. Na cztery dni przed debiutem gry, przyjrzyjmy się informacjom, jakie stoją za nadchodzącą produkcją. Żeby było ciekawiej, zróbmy to w formie liczbowej. Te z kolei, jak to u Rockstara, są imponujące.
Tyle dolarów przeznaczył Rockstar na produkcję i promocję gry, wierząc doniesieniom portalu The Scotsman. To absolutny rekord na przynajmniej kilku płaszczyznach. Po pierwsze, Grand Theft Auto V jest nie tylko najbardziej kosztownym przedsięwzięciem w portfolio kontrowersyjnych twórców, ale również najdrożej powstającym tytułem w całym przemyśle gier.
Grand Theft Auto V zdetronizowało w ten sposób MMORPG Star Wars: The Old Republic, na produkcję i promocję którego EA przeznaczyło 200 milionów dolarów. Żebyśmy mieli lepszy ogląd na rozmach stojący za GTA V, spójrzmy na branżę filmową. Tegoroczny hit wakacji, jakim był Człowiek ze Stali, posiadał budżet szacowany na 225 milionów dolarów. Efektowne Pacific Rim to z kolei 190 milionów dolarów, które sprawiły, że ogromne Jaegery wprawiono w ruch.
GTA V zmiata to wszystko jedną ręką, będąc najdroższą w produkcji grą, z najbardziej widoczną reklamą zewnętrzną w dziejach. Chociaż wciąż nie znamy dokładnych danych, jednego możemy być pewni – pracująca na zlecenie Rockstara firma Collosal pobiła rekordy murali z fikcyjnymi bohaterami, promującymi nadchodzącą grę. Kampania reklamowa gryobecna jest również w Polsce. Wielkie bilbordy Cenegi zaatakowały centra największych miast, nieustannie przypominając, jaka gra powinna znaleźć się w naszych czytnikach.
Właśnie taki obszar oddadzą twórcy w ręce graczy w GTA V. Znane fanom gry miasto Los Santos swoimi rozmiarami będzie przypominało Liberty City, które poznaliśmy na nowo za sprawą poprzedniej odsłony. Nie robi to na Was wrażenia? W takim razie warto dodać, że aglomeracja będzie zaledwie 1/3 całego obszaru, po jakim będziemy mogli się poruszać.
Reszta terenów to Blaine Country, górzyste i zielone rejony, na których miłośnicy serii odpoczną od wielkomiejskiego życia gangstera. Kiedy piszę „odpoczną”, naprawdę mam to na myśli, ponieważ twórcy zaserwowali wiele możliwości dla tych, którzy będą chcieli oderwać się od zgiełku aglomeracji.
Motory crossowe, skydiving, plażowanie, polowania na zwierzęta, loty paralotnią, joga na świeżym powietrzu, szlaki rowerowe, korzystanie z motorówek, nurkowanie – pisząc to, sam przestaję być pewnym, czym będzie GTA V. Zdaje się, że wszystkim po trochu. Twórcy po raz pierwszy w historii postanowili odkryć przed graczami nie tylko przestrzeń powietrzną, ale również dna mórz, wypełnione zatopionymi wrakami i ciekawymi skarbami. Okazuje się, że przechwałki twórców nie były wyssane z palca – Rockstar obiecał swoim fanom lokację większą od GTA IV, Red Dead Redemption i Vice City razem wziętych. Wszystko wskazuje na to, że słowa dotrzyma.
Na tyle twórcy GTA V oszacowali żywotność swojej produkcji w trybie dla pojedynczego gracza. Przejście głównego wątku fabularnego, wykonanie wszystkich misji pobocznych oraz osiągnięcie mistrzostwa w mini-grach, takich jak golf, siłowanie się na rękę, wyścigi czy tenis ma zająć graczom około 100 godzin. Imponujący wynik, ale czy nie oderwany od rzeczywistości?
Spoglądając na własne wyczyny ze Skyrim, jestem w stanie w to uwierzyć. Kapitalne cRPG od Bethesdy wciąż nie nagrodziło mnie napisami końcowymi, a gram w ten tytuł całe miesiące. Struktura z otwartym światem, w którym możemy robić niemal wszystko, jest sprawdzonym sposobem na wieloletnią żywotność tytułu. W końcu GTA V nie zmusi nas do wykonywania wszystkich głównych i pobocznych misji. Eksploracja nowych terenów, urządzanie apartamentów czy nawet bawienie się akcjami na wirtualnej giełdzie – Rockstar stworzył narzędzia, dzięki którym w świat GTA V da się wessać jak na mokradłach, na długie godziny. Dajmy na to - 100 godzin.
Tyle czasu dali sobie twórcy na wykonanie odpowiedniego „rozpoznania terenu”. Co to właściwie oznacza? W wykonaniu Rockstara, nic bezpiecznego. Przez taki okres twórcy GTA V zapoznawali się w kryminalnym półświatkiem Los Angeles, na którym wzorowana jest fikcyjna aglomeracja Los Santos.
Kontrowersyjni twórcy oczywiście nie ograniczyli się do przejrzenia materiałów w mediach, wyroków sądowych i komunikatów policji. Spece z Rockstara są dumni z rozmów, jakie udało im się przeprowadzić z byłymi kryminalistami. Pogadanka z dawnym szefem mafii? Cały Rockstar. Twórcy gry brali również udział w dziesiątkach patroli, korzystając z wielkoduszności policji z Los Angeles. Odwiedzali więzienia oraz rozmawiali z drobnymi rzezimieszkami, ucząc się aktualnego slangu. Dorwali nawet byłych agentów FBI, działających pod przykrywką. Wszystko to w celu maksymalnego urealnienia gangsterskiego życia, które będzie stanowić podstawowy filar rozgrywki w Grand Theft Auto V. Teraz każdy może nauczyć się grypserki.
Po raz pierwszy w historii serii, Rockstar zdecydował się na umieszczenie nie jednego, nie dwóch, lecz trzech bohaterów w swojej grze. Pomiędzy Trevorem, Michaelem i Franklinem gracz będzie mógł przełączać się w dowolnej chwili. Pozostawieni sami sobie, protagoniści nie zastygną jednak w miejscu. Zajmą się w tym czasie własnym życiem i prywatnymi sprawami. Z tego powodu, przełączając się pomiędzy jedną a drugą postacią, nie wykluczone, że natrafimy na moment rodzinnej przejażdżki rowerowej Michaela bądź ucieczki przed organami ścigania, które będą starać się dopaść Trevora.
Przyznam, że na samym początku kręciłem nosem na rozwiązanie Rockstara. Jestem graczem, który preferuje solową rozgrywkę oraz kocha uczestniczyć w kooperacji ze znajomym. Kiedy dowiedziałem się, że w GTA V zabraknie kampanijnego co-opa, kręciłem nim jeszcze bardziej. Do czasu, aż Rockstar pokazał w praktyce, jaka siła drzemie w trzech bohaterach.
Podczas wykonywania kluczowych dla fabuły misji, będą w nie zaangażowani wszyscy trzej protagoniści. Dzięki temu, gracz swobodnie wskoczy w skórę złodzieja, który podkłada ładunek pod bankowy sejf. Chwilę później stanie się snajperem, zlokalizowanym na dachu i ostrzeliwującym nadciągającą policję. Następnie wejdzie w buty kierowcy taksówki, który podjedzie pod pierwszego bohatera, dźwigającego worki z pieniędzmi. Bardzo ciekawe rozwiązanie i już nie mogę się doczekać, żeby przetestować je w praktyce. Ponadto – hej, jeśli jeden bohater nie przypadnie Ci do gustu, zawsze pozostaje dwójka pozostałych, prawda?
Ta będzie elementem rozpoznawczym drugiego trybu rozgrywki, jakim stanie się Grad Theft Auto Online. Autonomiczna, osobna produkcja zostanie wydana w dwa tygodnie po premierze GTA V, otwierając serwery Rockstara na głodnych większej ilości wrażeń graczy, którzy uporają się z jednoosobową kampanią. Co najlepsze, posiadacz „piątki” nie zapłaci za drugi tytuł ani grosza.
Dlaczego nieskończona? Ponieważ Rockstar oddał w ręce graczy narzędzia, za pomocą których Ci sami stworzą oryginalną zawartość, prezentując ją innym posiadaczom Online. Nowe trasy wyścigów, mapy do klasycznych starć w trybie deathmatch czy drużynowych walk – za wszystko to będą odpowiadać miłośnicy serii, dając Rokcstarowi czas na tworzenie kolejnych aktualizacji Online. Te na pewno nastąpią, ponieważ twórcy już teraz zarzekają się, że będą systematycznie wprowadzać na swoje serwery nowe pomysły, możliwości i rozwiązania.
Maksymalnie tyle osób może sformować „Ekipę”, która będzie głównym filarem rozgrywki w GTA Online. Taką brygadą nie tylko staniemy w szranki na stworzonych z myślą o rywalizacji mapach, ale również dokonamy wspólnych działań, opartych na współpracy.
Wyobraźnie sobie to tylko – napad na najlepiej zabezpieczony bank w Los Santos pełną Ekipą. Część z graczy ląduje helikopterami na dachu, mając na celu walkę z zabezpieczeniami. Druga drużyna podjedzie pod wejście do budynku, obezwładniając ochronę i klientów banku. Trzecia w tym czasie dostanie się do skarbca od strony kanałów, natomiast czwarta zajmie się walką z wirtualną policją. Wszystko odpowiednio skoordynowane, zakończone sukcesem, każdemu członkowi drużyny da zielone profity, które będzie mógł przeznaczyć na inwestycje w swojego wirtualnego awatara, jego pojazdy, arsenał czy miejsce zamieszkania, do którego zaprosi znajomych. Jestem kupiony.
Z tylu zamówień przedpremierowych na Grand Theft Auto V już teraz cieszy się Rockstar. To wynik, o jaki może zabijać się część wydawców, w perspektywie roku obecności ich produktu na półkach sklepowych. Kontrowersyjni twórcy celują jednak jeszcze wyżej.
Rockstar posiada ogromne ambicje. Z tego powodu twórcy chcą zapisać się w historii gier nie tylko najdroższą produkcją flagowego tytułu, ale również największą premierą, o jakiej będzie mówił cały świat. Producentom marzy się pobicie wszelkich rekordów sprzedaży w pierwszych 24 godzinach. Co jeszcze ciekawsze, widząc na własne oczy ogrom ich kampanii reklamowej, to naprawdę może się udać. Super Mario 3D Land, Wii Sports, Kinect Adventures, Call of Duty: Black Ops, Diablo III czy The Sims 2 – twórcy GTA V chcą zmieść wszystkie dotychczasowe rekordy, ustanawiając nowego lidera sprzedaży. Ogromne ambicje ogromnego twórcy. Niesamowity „hype” związany z nadchodzącą premierą już jest, podobnie jak 2,5 miliona sprzedanych egzemplarzy za pasem. Rockstar ma szansę dopiąć swego.
Na osobną wzmiankę zasługuje również popyt na GTA V w naszym kraju. Cenega może pochwalić się około 20 tysiącami zamówień przedpremierowych. Z punktu widzenia dwóch i pół miliona egzemplarzy, to niewiele. Patrząc jednak na możliwości naszego rynku, cenę gry oraz popularność konsol, wychodzi nam zawrotna suma. Odpowiednie taktowanie klienta przynosi zamierzony efekt – 20 tysięcy zamówień przedpremierowych to więcej, niż sprzedaż pudełek z konsolowym GTA IV w ciągu całego miesiąca od debiutu poprzedniej odsłony.
Będzie dla fanów serii GTA znaczyć więcej, niż dziesiątki wieżowców w wirtualnym Los Santos. Piąta odsłona serii to nie tylko nowe lokacje i możliwości, ale również sentymentalna wycieczka do czasów, w których każdy zagrywał się w San Andreas.
Pięć lat minęło od momentu, kiedy po raz pierwszy wylądowałem na Groove Street – do charakterystycznego zaułka, w którym zaczynała się przygoda czarnoskórego Carla „CJ” Johnsona. Dokładnie to samo miejsce będzie dostępne w GTA V, natomiast zielony gang, którego częścią był gracz, przetrwał próbę czasu. Co więcej, jeden z głównych bohaterów – Franklin, zdaje się być powiązany z tym miejscem. Łza się w oku kręci, kiedy przypomnę sobie wszystkie godziny spędzone z San Andreas. Groove Street będzie jednym z pierwszych, o ile nie pierwszym miejscem, które odwiedzę po rozpakowaniu swojej kopii GTA V. Ciekawe, czy wciąż pamiętam trasę?
…do medialnej histerii. Każda kolejna odsłona GTA wiąże się z kontrowersjami, które stają się pożywką dla mediów. Nie inaczej będzie tym razem. Chociaż na ten moment jeszcze nikt nie wytoczył Rockstarowi procesu, natomiast protesty dopiero wiszą w powietrzu, piąta odsłona serii nawet teraz ma zagorzałych przeciwników, sprzeciwiających się ukazaniu tej gry. Rozchodzi się o możliwość korzystania z narkotyków, z której skorzysta gracz. Aby ułatwić mediom sprawę, przyjrzyjmy się wszystkim kontrowersyjnym treściom, jakie znajdą się w Grand Theft Auto V, opierając się o werdykt ESBR:
Symulowanie onanizowania oraz fellatio. Różnorakie akty seksualne z prostytutkami. Odgłosy kojarzone z seksem. Nagość. Rozbierany taniec na rurze. Obecność męskich genitaliów. Gorszące poczucie humoru. Oddawanie kału na fikcyjną postać. Treści zahaczające o nekrofilię. Używanie narkotyków – palenie z bonga, palenie jointa, korzystanie z kokainy. Konsumpcja alkoholu i jazda po pijaku. Używanie wulgaryzmów oraz obraźliwego słownictwa. Strzelanie do bezbronnych cywili. Okazyjne rozczłonkowywanie.
O GTA V będzie głośno. To pewne. Czy i tym razem Rockstar doczeka się pozwów, medialnego szumu i politycznych debat na temat poprawności gier? Wiem jedno – twórcy na pewno nie mają nic przeciwko. Nie od dzisiaj wiadomo, że Rockstar stawia na kontrowersyjną reklamę i pośród krzyków niezadowolenia opiekuńczych rodziców, dziennikarzy i polityków czuje się jak ryba w wodzie.
Właśnie tyle gier Rockstara na konsole PlayStation 3 i Xbox 360 ukazało się w polskiej wersji językowej podczas światowej daty premiery. Niemiły standard zmieni się jednak przy okazji Grand Theft Auto V. Na sklepowych półkach tytuł znajdzie się 17 września, tak samo, jak w przypadku całej reszty świata. Kinowe napisy będą czekały na gracza bez żadnych opóźnień. Cenega i Rockstar dopięli swojego, wszystko po to, aby premiera nadchodzącej gry była jeszcze większa, jeszcze głośniejsza i jeszcze bardziej spektakularna.
W końcu – chce się napisać, mając w pamięci wcześniejsze dzieła twórców. Jeżeli Polacy dostawali własne napisy, to w ogromnym odstępnie czasu od debiutu. Czasem nie dostawali ich również wcale. Zmianę w tej kwestii zwiastował dopiero Max Payne 3, lecz to GTA V jest pierwszą grą twórców, w której polscy konsumenci zostali potraktowani na równi z zachodnimi odbiorcami.
Tyle dzieli nas od konsolowej premiery GTA V. Wtedy też dowiemy się, czy Rockstarowi uda się zrealizować ambitne plany i ustanowić kolejne rekordy w branży. Jedno jest pewne jednak już teraz – Grand Theft Auto V to bezdyskusyjna premiera roku. Czy nadchodząca gra będzie również najlepszym tytułem anno domini 2013? O tym przekonacie się niedługo potem, w naszej recenzji.