Chromecast ma szansę stać się takim tanim, bezprzewodowym HDMI
Na ostatniej konferencji Google pokazano długo oczekiwanego Androida 4.3 Jelly Bean oraz odświeżony tablet Nexus 7. W mojej opinii obie te premiery przyćmiło jednak zaprezentowanie kosztującego zaledwie 35 dolarów gadżetu o nazwie Chromecast. Ma on pozwolić na łatwe i wygodne przesyłanie wideo na telewizor. Ale jak się bliżej przyjrzeć, to okazuje się, że odtwarzanie YouTube’a na dużym ekranie to dopiero początek jego możliwości, a potencjał jest ogromny.
Do przesyłania materiałów wideo z komputera i smartfona na telewizor korzystam czasem z technologii DLNA, ale mimo podłączenia telewizora i komputera do routera kablami Ethernet, to rozwiązanie jest nieintuicyjne, mało wygodne i po prostu awaryjne. W ekosystemie Apple użytkownicy mają świetny AirPlay, podczas gdy posiadacze komputerów z systemem Windows i urządzeń mobilnych z Androidem nie mieli do tej pory podobnego rozwiązania. Nowy gadżet Google (jeśli się przyjmie i nie skończy jak Nexus Q) ma szansę to zmienić.
Czym jest Chromecast?
Entuzjastycznie o nowym gadżecie zaraz po premierze pisał już Przemek Pająk, podczas gdy Paweł Okopień nie widzi w Chromecast zbyt dużego potencjału. Ja w tym miejscu przypomnę tylko, że to małe urządzenie wielkości pendrive’a wpinane jest w port HDMI telewizora i umożliwia wyświetlanie na jego ekranie materiałów wideo - czy to streaming obrazu i dźwięku bezpośrednio z internetu, czy też przesyłanie obrazu karty z przeglądarki Chrome uruchomionej na komputerze podłączonym do tej samej sieci Wi-Fi.
Ponieważ DLNA częściej nie działa jak działa, to zwykle dla świętego spokoju filmy czy zdjęcia zgrywam po prostu na pendrive’a. W tym momencie to co Google obiecuje swoim Chromecastem wydaje się rozwiązaniem wielu moich problemów i to za znacznie mniejszą cenę, niż chociażby Apple TV czy najtańsze odbiorniki WiDi. Akcesorium Google można wykorzystać do przesyłania materiałów audio i wideo z różnych urządzeń w domu, bądź nawet zabrać go w kieszeń i podłączyć w tym celu u znajomych. Okazuje się też, że w tym małym i relatywnie tanim gadżecie drzemie jeszcze większy potencjał, niż z początku sądziłem.
Przesyłanie wideo z dysku
Możliwość sterowania odtwarzaczem YouTube nie jest czymś, co przekonałoby mnie do zakupu tego urządzenia. Pozostałe wspierane na starcie serwisy, takie jak Netflix, Google Play Movies & TV, Google Music i Pandora raczej prędko w Polsce zobaczymy, więc z minuty na minutę podczas prezentacji Chromecast wydawał mi się mniej atrakcyjny. Wszystko do momentu, gdy pokazano rozszerzenie do Chrome (można je już znaleźć w Chrome Web Store), które pozwoli wysłać na telewizor obraz z jednej z otwarych kart. W tym momencie pomyślałem tylko: “wow”.
Dzięki temu rozwiązaniu będzie można odtwarzać prosto z komputera na telewizorze nie tylko YouTube’a, ale też każdy inny serwis z materiałami wideo lub polskie VOD. Zacząłem się od razu zastanawiać, czy w jakiś sposób przeglądarka Chrome pozwoli przesyłać na TV pliki wideo zgromadzone na dysku. Przeprowadziłem krótki test i po przeciągnięciu pliku z filmem do przeglądarki rozpoczęło się odtwarzanie w nowej karcie, a dziś widzę, że redaktor serwisu droid-life.com potwierdził moje przypuszczenia. Taki lokalny film otwarty w Chrome faktycznie da się przesłać do Chromecast.
Chromecast i zdalny pulpit? To nie jest wykluczone
Odtwarzanie wideo z komputera na telewizorze jest przy tym podobno dość płynne, chociaż chyba nie da się podpiąć pod niego (jeszcze) napisów. Trzeba pamiętać, że samo Google na razie określa przesyłanie karty z przeglądarki do Chromecast jako funkcję beta i przypomina o konieczności posiadania szybkiego komputera i routera, ale liczę na rozwój tego rozwiązania. Właśnie w nim widzę największy potencjał tego akcesorium. Tym bardziej, że jest szansa na to, że przesyłanie na telewizor karty z Chrome to dopiero początek. Idealnym dla mnie rozwiązaniem rozwiązaniem byłby Chromecast odbierający dowolny obraz z podłączonego do tej samej sieci Wi-Fi komputera.
Telewizor mógłby stać się wtedy takim dodatkowym, bezprzewodowym monitorem. Nie potrzeba zbyt wiele wysiłku, aby wyobrazić sobie TV jako ekran wyświetlający pulpit Windowsa. Sam Chromecast miałby możliwość stać się takim “bezprzewodowym HDMI”. Przyszło mi to do głowy, gdyż ostatnio natknąłem się w serwisie Google Plus na opis planowanych zmian w opisywanej już na Spider’s Web usłudze Chrome Remote Desktop. Pozwala ona wykorzystać przeglądarkę do przesyłania innemu użytkownikowi obrazu nie tylko z samego Chrome’a, ale właśnie z pulpitu komputera np. z systemem Windows.
Połączenie tego z Chromecast to byłby istny strzał w dziesiątkę. Oczywiście, czy takie hipotetyczne rozwiązanie sprawdziłoby się w praktyce zależy od jakości przesyłanego obrazu, opóźnień i tak dalej - ale pierwsi recenzenci są pozytywnie zaskoczeni jakością przesyłania lokalnego wideo. Domyślam się też, że potrzebny byłby do tego naprawdę szybki router. Aha, i zaznaczę na koniec wyraźnie, nikt oficjalnie jeszcze o połączeniu Chromecast i Chrome Remote Desktop w Google nie mówił.
Ale pomarzyć można, prawda?