REKLAMA

To było do przewidzenia – nadciąga The Sims 4

Każdy wiedział, że wcześniej czy później to musi nastąpić. Nikt nie wiedział jedynie, kiedy. Oficjalna informacja EA nie pozostawia żadnych złudzeń – Elektronicy idą po kolejny rekord, chcąc znacząco podbić budzące respekt 150 milionów sprzedanych egzemplarzy serii. To ma nastąpić już w 2014 roku.

To było do przewidzenia – nadciąga The Sims 4
REKLAMA

DOJNA KROWA

REKLAMA

The Sims to ewenement, który czarno na białym pokazuje, że rynek gier na PC nie tylko ma się dobrze, ale może być również dojną krową o złotym mleku. Można tej serii nie cierpieć, nie rozumieć, prychać na nią, nie zmienia to jednak faktu, że najlepiej sprzedająca się grą w Polsce jest właśnie The Sims. Dzieło Maxis przykuwa do komputerów osobistych posiadaczy konsol, ludzi, którzy na co dzień nie grają w nic poza Angry Birds, córki, matki, babcie i graczy, którzy publicznie się do tego nie przyznają, ale wieczorami uwielbiają topić swoich simów w basenie bez drabinki wyjścia.

Niestety, chociaż z serią nie miałem styczności już bardzo długi czas, nie da się nie zauważyć kierunku, w jakim idzie EA, wydając tytuły z tego miotu. Pierwsze The Sims było produkcją, którą z perspektywy kolejnych odsłon można nazwać kompletną. Wraz z następnymi częściami zawartość podstawowa gry była jednak coraz bardziej reglamentowana. Kolejne odsłony jeszcze bardziej ograniczały graczy, paradoksalnie do rozwoju technologii. Twórcy robili tym samym coraz więcej miejsca na rozszerzenia, wprowadzające wiele do gry, bądź nie wprowadzające nic, ograniczając się do kilku markowych ubrań bądź mebli.

JEDEN TYTUŁ, 36 PRODUKTÓW

Wystarczy spojrzeć na The Sims 3. Korzystając z Origin, oficjalnej platformy gier od EA, do samej „trójki” można zakupić 36 produktów powiązanych z tylko tą częścią. Od wirtualnej waluty w grze, przez nic nie wnoszące zestawy mebli, po dodatkowe scenariusze, „duże” rozszerzenia i ich droższe wariacje. Jest tutaj wszystko – Cztery Pory Roku, promująca dodatek Katy Perry, akcesoria dla Miejskiego Życia, Impreza w Plenerze, Nie z tego Świata, Rajska Wyspa, Kariera, Wymarzone Podróże (Rajska Wyspa się nie nadaje?), Zwierzaki, Zwierzaki Plus, Magiczne Źródła (?!), Pokolenia, Studenckie Życie i wiele, wiele więcej. Dlaczego?

Dlatego, że taki model biznesowy przynosi wydawcy ogromne pieniądze. Właśnie z tego powodu obawiam się The Sims 4. Nie ze względu na siebie, osobiście nie planuję mieć z tym tytułem do czynienia. Już jednak czuję ból rodziców, którzy co jakiś czas będą musieli wydać kolejne 50 PLN na zakup rozszerzenia dla córki. Jeżeli The Sims 3 oferuje taką ilość różnej maści dodatków, naprawdę strach pomyśleć, co EA przygotuje tym razem. Spoglądając na dotychczasowe działania Elektroników, nic nie wnoszące DLC oraz mikrotransakcje wewnątrz gry mamy jak w banku.

REKLAMA

CYKL SIĘ DOPEŁNIŁ

Zdaje się, że potencjał The Sims 3 uległ wyczerpaniu. Widoczne jest to za sprawą niemal identycznego koła, które zakreśla każdy z tytułów. Najpierw kupuje się podstawową wersję gry, później kolejne dodatki umożliwiają nam rozbudowaną karierę zawodową, wysyłanie dzieci na studia, wyjazdy na wczasy i nocne imprezowanie, po czym cykl dopełnia się i dostajemy dokładnie to samo, tylko w lepszych teksturach i z inną cyfrą w tytule. Na ten moment o The Sims 4 nie wiemy nic, poza faktem, że ukaże się w 2014 roku, na PC oraz Macach. Podobno ma zabraknąć wymogu stałego połączenia z Internetem, który skompromitował Maxis podczas premiery SimCity. To akurat świetna wiadomość.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA