Samsung bierze dla siebie całą kasę
Dziwny jest rynek smartfonów. Niby graczy nie brakuje, a wśród nich niezwykle uznanych globalnych marek, które poza smartfonami sprzedają inne produkty technologii użytkowej, niby mamy niesamowity globalny boom na smartfony, które przecież do najtańszych nie należą, a mało kto na ich sprzedaży zarabia. W zasadzie to zarabiają jedynie dwie firmy. I ta dychotomia staje się coraz większym problemem.
Według Strategy Analytics, Apple zbiera z rynku 57% wszystkich zysków, Samsung 41%. Łącznie obaj liderzy biorą dla siebie 98% tego, co zarabia cała branża smartfonów. To szokujące, ale wszyscy pozostali gracze na rynku: Nokia, BlackBerry, HTC, LG, Sony, ZTE, Huawei, Lenovo i inni łącznie zbierają jedynie 2% zysków.
Oczywiście taki odczyt rynku to jeden z wielu sposobów na jego analizę. W zasadzie nie jest to klasyczny obraz udziałów wartościowych w rynku. Strategy Analytics dodaje bowiem do siebie zyski netto na sprzedaży smartfonów przez wszystkich graczy, a następnie dzieli je przez liczbę podmiotów działających na rynku. W klasycznym ujęciu udziałów wartościowych patrzy się bardziej na przychody, bo zysk to nie jest do końca miarodajnym wskaźnikiem tego, jak faktycznie radzi sobie firma na rynku. Wynik netto obniżane są bowiem przez szereg różnych czynników, które firmy traktują różnie. Apple na przykład nie wydaje wiele na R&D w porównaniu do fińskiej Nokii, dla której to znaczący wydatek obniżający zysk netto. Niemniej jednak finansowa dominacja Apple'a i Samsunga na rynku smartfonów jest chyba bezprecedensowa.
Taki dualizm staje się jednak coraz bardziej problematyczny. Przede wszystkim dla Apple'a, który traci na znaczeniu z kwartału na kwartał. Jeszcze rok temu podobny wykres Strategy Analytics pokazywał 75% do 20% na rzecz amerykańskiej firmy. W ciągu roku koreańska firma odrobiła jednak połowę dystansu i można domniemywać, że jeśli nie nastąpi żaden kataklizm rynkowy, to w przyszłym roku zrówna się z Apple'em pod kątem zyskowności.
Jeszcze dziwniejsza sytuacja ma miejsce na wewnętrznym rynku Androida, który jest jednocześnie największym rynkiem pod względem ilościowym. Tutaj Samsung zbiera aż 95% zysków ze sprzedaży smartfonów. Wiele nie zaryzykujemy twierdząc, że dziś Android = Samsung.
Postępująca dominacja Samsunga nie może podobać się Google'owi, dostawcy platformy Android. Swoją pozycją Samsung może bez problemów wpływać na przyszłość, w którą podążał będzie ekosystem Androida, a ta wcale nie musi być taka, jaką zaplanował dla niego Google. Samsung nie musi wcale wymuszać na Google'u pierwszeństwa w dostępie do nowych buildów systemu. Wystarczy, że będzie prowadził odpowiednią politykę wśród deweloperów oprogramowania i Google może być postawiony pod ścianą.
Trochę dziwi, że Google nie odpowiada Samsungowi własnym hardware'owym ramieniem. Mając Motorolę Mobility już ponad rok w swoim portfolio Google wciąż nie zdecydował się na produkcję własnych smartfonów na miarę godnych konkurentów topowych Samsungów. Co więcej, w takim ujęciu może wręcz dziwić fakt, że Google będzie teraz używać Samsunga Galaxy S4 jako de facto nowego Nexusa, gdyż będzie on dostępny z czystym Androidem i sprzedawany będzie za pośrednictwem sklepów online Google'a.
Google może mieć niezwykle ambitne plany na rozwój mobilnego internetu, w czym również uwzględniony jest Android. Jednak chyba nie do końca przewidział to, że jedna z jego kluczowych platform zostanie tak drastycznie zdominowana przez jednego hardware'owego gracza. Tu musi dojść do jakieś potężnej konfrontacji, a jej wynik wcale nie jest przesądzony.