Kliknij "lajka", otrzymaj profil psychologiczny
Zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę oznacza przycisk „Lubię to”? Czy jest to wyrażenie swojej aprobaty na treść danego zdarzenia, jego formę czy może sposób przekazu? A może wszystkie trzy elementy jednocześnie?
Z pewnością wielu z Was spotkało się z sytuacją, gdy przyznanie łapki w górę przez innego użytkownika wzbudziło Wasze zainteresowanie – jak można polubić taki status, co tutaj jest do polubienia? Czy jednak zastanowiliście się, czym naprawdę kierował się dany użytkownik wykonując tę mechaniczną już czynność?
Dlaczego "lajkujemy"?
Pobudek może być wiele. Pierwszym jest zwykła aprobata danego zdarzenia – informacja znajomego o tym, że znajomy w końcu uporał się z despotycznym wykładowcą lub wiadomość o nadchodzącym koncercie mojego ulubionego zespołu może się podobać. Akceptuję to, wprawia mnie to w dobry humor i nastrój – mogę bowiem ze spokojem porozmawiać ze znajomym o czymś innym, aniżeli sprawach okołouczelnianych lub wygodnie rozsiąść się w fotelu (na przykład takim, o którym pisała Agata Kukwa), odłączyć się od świata zewnętrznego i odpłynąć wraz z pierwszymi dźwiękami pochodzącymi ze Stratocastera Davida Gilmoura. Lubię to.
Drugą sytuacją wyrażenia swojego zdania może być akceptacja formy zdarzenia bez zgadzania się z jego treścią. Przykładem mogą być wypowiedzi polityków, celebrytów lub internetowych trollów, których działania nie do końca nam się spodobały, lecz sposób, w jaki to uczyniły, zasługuje na laury. Z pewnością każdy z Was spotkał się z taką sytuacją, choć może nie do końca zwrócił na to uwagę – wszak ograniczamy wielkość konsumowanych treści – preferujemy przyswoić kilkaset ćwierknięć internautów, aniżeli skonsumować jeden wartościowy, interesujący felieton lub książkę. Rzadko kiedy widać też w sieci zabawy formami, przynajmniej w kontekście słowa pisanego. Skupiamy się na treści, a forma pisana potrafi bawić. Kuba Wojewódzki i jego „Mea pulpa”. Treść nieodbiegająca od nagłówków Pudelka, lecz forma o wiele ciekawsza. Lubię to.
Ostatnią sytuacją jest sposób, w jaki dane zdarzenie może zostać zakomunikowane. Czynności, które tradycyjnie wykonujemy na przykład osobiście, telefonicznie czy listowo, można wykonać za pomocą serwisu społecznościowego. Tradycjonalistom nie przypadnie do gustu poważna rozmowa poprzez bezosobowy czat tekstowy (-Zrywam z Tobą. – Przez fejsbuczka? O, jak słodko.), większości użytkownikom zapewne także. Jednakże, gdy weźmiemy pod uwagę przykład wykładowcy akademickiego, który wykaże się inicjatywą i poinformuje jednego ze studentów o nieodbywających się w dniu kolejnym zajęciach poprzez wiadomość na ścianie użytkownika, nawet pomimo wielkiego niezadowolenia z racji nieprzeprowadzonych zajęć, podoba nam się fakt niestandardowej formy przekazu. Lubię to.
Dywagacje nad powyższymi aspektami, to nie jedyne elementy, które mogą podlegać analizie jednego niewinnego „lajka”.
"Lajk" prawdę Ci powie
Po łapce w górę można się wiele dowiedzieć na temat samego użytkownika. W zależności od treści polubionego zdarzenia można z dużą trafnością określić przykładowo poziom IQ, płeć, orientację seksualną czy poglądy polityczne tudzież religijne.
Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Cambridge na grupie 58000 użytkowników Facebooka pokazują, że analizując same wciśnięte „lajki” można wiele dowiedzieć się o zupełnie obcej osobie. I to z dużą dokładnością.
Ogólnie pojęta aprobata – akceptacja formy, sposobu przekazu czy samej treści – codziennych zdarzeń na Facebooku może być podstawą do analizy osobowości danej persony. Lubienie zdjęć, statusów znajomych, podobnie jak fanpage’ów grup politycznych, sportowców czy muzyków może bardzo dużo powiedzieć. Pisałem o prywatności na Facebooku w kontekście rozwoju serwisu społecznościowego, z którego wynikały jasne wnioski – powinniśmy zwracać dużą uwagę na to, co udostępniamy. Powyższe badanie pokazuje, że trzeba też uważać, „co się lubi”.
Badacze na podstawie informacji zebranych z profili wolontariuszy próbowali określić, z jaką osobą mają do czynienia. Spostrzeżenia zostały później porównane z zapewnionymi przez samych użytkowników danymi demograficznymi oraz testami psychometrycznymi. Jakie były rezultaty?
Badacze prawidłowo określili preferencje seksualne, etniczność i przekonania politycznego kolejno w 88, 95 i 85 procentach przypadków. Dużo, prawda?
Badanie pokazuje, jak wiele jest w stanie powiedzieć relatywnie niewielka informacja. Zebranie kilkunastu z pozoru mało znaczących zdarzeń może doprowadzić do sporządzenia profilu danej osoby. Nasze zachowania w sieciach społecznościowych mogą być podstawą do wykorzystania przeciwko nam. Nie da się ukryć, że z przycisku „lajka” korzystamy sporadycznie.
Lubić czy nie lubić?
Czy warto więc negować fakt, że ktoś polubił nagłówek którejś z gazet dotyczący śmierci np. himalaistów? Przycisk "lajk" może także służyć jako alternatywa udostępnienia - w końcu jest to też aktywność promowana na Facebooku. Wszelkiego rodzaju szykany z tego powodu są nie na miejscu. Różnica pomiędzy "lubię" a angielskim "like" jest w całej sprawie dość istotna - tłumaczenie obejmuje nie tylko "lubię", ale także szerzej, np. "podoba mi się". Może więc spodobać się tekst, choć nie lubić zawartych w nim treści.
Podobnie jak historia zapytań w wyszukiwarce, historia przeglądanych witryn oraz wyciągi z kart kredytowych, tak aktywność związana z podnoszeniem w górę niebieskiej, małej łapki jest w stanie wiele powiedzieć o nas samych. W kontekście prywatności, wiele z "lajkowanych" zdarzeń domyślnie ustawionych jest, jako dostępne publicznie – każdy może więc może przeprowadzić analizę danej osoby.
Jak więc postępować - lubić czy nie lubić? Pozostawić komentarz? Udostępnić bez dodatkowej informacji? A może po prostu nie reagować?
Źródło: PNAS