Urzędnicy przekonają internautów do integracji europejskiej. Debata czy propaganda?
Daily Telegraph, jedno z najważniejszych pism brytyjskich, dowiedziało się o tajnych propozycjach budżetowych i dokumentach, które mówią o zalaniu materiałami propagandowymi Unii Europejskiej przed i w trakcie wyborów do europarlamentu w 2014 roku. Bardzo ważną rolę odegra tu oczywiście Internet.
Bardzo duży nacisk ma być być położony na narzędzia służące do monitorowania opinii publicznej. Ich zadaniem będzie wczesne ocenianie, czy dana debata (na forum, blogu lub medium społecznościowym) może przyciągnąć uwagę użytkowników. Nie wiem, po co instytucjom europejskim taka wiedza, ale śmierdzi mi to tym, że do debaty będą wtrącać się ukryci pod nickami eksperci przekonujący użytkowników do swoich racji i w ten sposób zdobywać nowych wyborców będących za głębszą integracją z Unią.
Kluczem w nowej strategii mają być "narzędzia monitorowania opinii publicznej" w celu "wczesnego określania, czy debaty między użytkownikami portali społecznościowych i blogów mogą przyciągnąć zainteresowanie mediów i obywateli". Wydatki na „jakościową analizę mediów” mają wzrosnąć o 1 700 000 funtów, co jest całkiem dużą kwotą. Wiadomo, że ośrodki monitorowania mediów skupią się przede wszystkich na krajach, w których nagle wzrasta liczba osób o nastrojach eurosceptycznych.
Agenci Parlamentu będą musieli w czasie rzeczywistym monitorować media, znać popularne tematy i szybko reagować w przypadku podania nieprawdziwych informacji. Wypowiedz takich agentów mają być rzeczowe i znacząco wpływać na dyskusje. Zadaniem takich rozmówców ma być między innymi obalanie mitów dotyczących Unii Europejskiej. Szkolenie takich przedstawicieli parlamentu ma rozpocząć się w tym miesiącu.
Wicelider jednej z partii eurosceptycznych - UKIP, Paul Nutall, jest przeciwnikiem tego pomysłu i twierdzi, iż rząd po prostu wydaje pieniądze na tworzenie urzędowych trolli internetowych, którzy będą atakować ugrupowania eurosceptyczne, takie jak jego partia. Według niego nie jest to działanie neutralne.
Co więcej, zgadzają się z tym twórcy całej akcji, którzy w jednym z dokumentów przyznają, że granica między komunikacją instytucjonalną a polityczną jest wyjątkowo cienka. Z kolejnych dokumentów można dowiedzieć się, że wyżej opisane działanie jest wskazane ze względu na zmniejszające się poparcie dla idei prounijnych ze względu na wzrastające wrażenie utraty pomocy społecznej, braku bezpieczeństwa i stabilności finansowej, które jest spowodowane kryzysem ekonomicznym i wzrastającym bezrobociem wśród młodych ludzi.
Zjawiska te stoją w całkowitej opozycji do unijnych gwarancji wolności, bezpieczeństwa, sprawiedliwości społecznej i wzrastającego rynku. Właśnie dlatego urzędnicy chcą przekonywać, że rozwiązaniem na te problemy jest głębsza integracja europejska, a nie zerwanie jej. Muszę przyznać, że jestem za zwiększaniem integracji europejskiej tak długo, aż staną się jednym krajem albo silną federacją. Bez tego nie będzie możliwe przeciwstawienie się rosnącemu znaczeniu Stanów Zjednoczonych, Chin oraz Indii.
Jednak czy konieczne jest za wszelką cenę przekonywanie obywateli, że Unia Europejska jest jedyną słuszną drogą? Muszę przyznać, że działanie takie przypomina mi coraz bardziej zwykłą propagandę, która ma nakłonić nas do przyjęcia jedynego słusznego sposobu myślenia.
Z drugiej strony jeszcze nie spotkałem się z tym, by ktokolwiek w nowoczesnej Europie trafił do więzienia z pobudek politycznych. Być może sam sporo przesadzam, w końcu debata z obywatelami nie jest niczym złym. Tylko czemu jest ona tajna i urzędnicy unijni nie będą oficjalnie przemawiać w swoim imieniu, a pod nickami, przez co nie będziemy mogli ich odróżniać od zwykłych użytkowników?
Wówczas do dyskusji mogliby się włączyć też przedstawiciele partii eurosceptycznych, których głos też jest potrzebny w takiej rozmowie. Oczywistym bowiem zdaje się, że doświadczony urzędnik unijny będzie miał lepsze argumenty swoich racji i będzie mógł zjeść takiego malkontenta na śniadanie, czego nie zrobi z innym ekspertem od sytuacji na starym kontynencie.