Dota 2 - mój pierwszy raz z MOBA
Warcraft III nigdy mnie zbytnio nie zainteresował, mimo że wielu z moich znajomych z ochotą przemierzało tereny fantastycznej krainy wybijając w pień cały bestiariusz. Próbowałem się przekonać, lecz z marnym skutkiem. Dota 2 trafiła do mnie przypadkiem. Po kilku rozgrywkach muszę jednak przyznać, że gra mnie wciągnęła.
Uwielbiam gry pierwszoosobowe z gnatem w ręce. Do dziś pamiętam, jak pierwszy raz odpaliłem Wolfensteina. Niesamowite wrażenie, podobnie jak przy pierwszym kontakcie z Dukiem. Pamiętam także, jak w szkolnej sali komputerowej po raz pierwszy młóciliśmy się nawzajem z kolegami na planszach Unreal Torunament. Zabrzmi patetycznie – moje życie się zmieniło. Były to czasy, gdy numer 0202122 skutecznie uniemożliwiał sieciowe rozgrywki. Dla mnie multiplayer funkcjonował tylko i wyłącznie w lokalnych sieciach lub pokojach z kilkoma osobami przed jedną maszyną. Z pewnością dlatego z wypiekami na twarzy oczekiwałem kolejnej możliwości bezpośredniej rywalizacji.
Ale nie o tym. Oczywiście gram w strategie, przygodówki czy wirtualną piłkę kopaną, strzelanki są mnie jednak najbliższe. Dota 2 oraz inne gry zręcznościowe z elementami RPG-ów nie potrafiły mnie wciągnąć. Może wynikało to z faktu, że należało poznać cały ogrom dostępnych przedmiotów, przeanalizować je i odpowiednio wykorzystywać. Cenię sobie prostotę FPS-ów, gdzie w zasadzie większość zależy od Twojego refleksu i umiejętności przewidzenia kolejnych kroków przeciwnika. Mnogość czarów, magicznych przedmiotów i możliwości zaawansowanej modyfikacji zdolności postaci – to nie było dla mnie. Do czasu.
Zupełnie zielony w tych klimatach uruchomiłem grę z kategorii MOBA (multiplayer online battle arena), najpierw z botami, aby zaznajomić się z mechaniką. Przyznam, że na początku ciężko było zorientować się, o co dokładnie chodzi w potyczce. WASD jako komendy, o co chodzi? Sterowanie również zgoła odmienne. Dwie rozgrywki oraz lektura krótkiego poradnika wystarczyły, by się oswoić. Cieszył mnie ponadto fakt, że gracze na kolejnych poziomach nie posiadali dostępu do lepszych przedmiotów - przewyższali mnie jedynie wiedzą na temat gry oraz zdobytym doświadczeniem.
Na czym polega rozgrywka? Dwa pięcioosobowe zespoły stają naprzeciw siebie z zadaniem zniszczenia bazy (tytułowych Ancients) przeciwnika. Te bronione są przez wieże strażnicze oraz atakujące jednostki (creepy) odradzające się co jakiś czas. Obydwa zespoły posiadają takie same zdolności obronno/ofensywne. Znaczy to tyle, że gdyby nie dziesięcioro bohaterów, rozgrywka trwałaby w zapewne nieskończoność – wieże pozostałyby nietknięte, a odradzające się drużyny creepów spotykałby się w tych samych miejscach, by po równo wycinać się w pień. Modyfikatorami rozgrywki jest dziesięciu śmiałków, którzy początkowo wspierają swoje oddziały, by ostatecznie poprowadzić je do zwycięstwa.
Przed każdą z rozgrywek wybieramy bohatera (do wyboru prawie 100!), którym będziemy sterować podczas potyczki (średnio około 40 minut). Postaci podzielone są na kilkanaście ról – każda odgrywa inne zadanie podczas batalii oraz cechuje się innymi statystykami. I tu zaczyna się największa frajda – mimo, że mapa jest jedna i nie ma tutaj elementów losowych, rozgrywki się nie nudzą. Za każdym razem staram się wybierać innego herosa. I tak wcielając się w berserkera mogę otwierać potyczkę z racji dużej siły lub będąc żołnierzem wsparcia, wyczekiwać na dogodny moment, by zaskoczyć przeciwnika flankując go i np. spowolnić czarami. Każdy z graczy steruje jednym bohaterem, który wraz z rozwojem zyskuje kolejne punkty doświadczenia, złoto oraz umiejętności. Walutę wymieniamy na przedmioty, które ulepszają poszczególne umiejętności, jak siła ataku czy szybkość regeneracji zdrowia. Jest ich cała masa.
Dota 2 przypadła mi do gustu. Nie wiem jeszcze, na jak długo. Mam pewne obawy, co do rozgrywki z zupełnie obcymi ludźmi. Gra wydaje się być stworzona głównie dla zespołów, a nie dla pojedynczych graczy. Nic tak bowiem nie psuje rozgrywki, jak opuszczenie jej przez jedną osobę (heros stoi bezczynnie). Co prawda można nim sterować równolegle ze swoją postacią, nie o to jednak w tym wszystkich chodzi. Wyczytałem gdzieś, że w takiej sytuacji komputer może przejąć kontrolę nad zawodnikiem – opcja ta może uratować freeplay’e - potyczka 3 na 5 nie sprawia przyjemności.
Bez komunikacji pomiędzy zawodnikami, ciężko o spektakularną akcję. Posiadanie przynajmniej dwóch kolegów w drużynie oraz pełna synchronizacja działań jest tutaj kluczowa. Wtedy rozgrywka może sprawiać dużo frajdy. Podczas wspólnej batalii z jednym z moich kolegów sytuacja przynajmniej w jednej części areny była jasna dla pozostałych zawodników. I o to chodzi!
Uprzedzając pytania - w League of Legends nie grałem, nie mogę więc bezpośrednio porównać obydwu tytułów. Zapewniam jednak, że to nie ostatni wpis dotyczący Dota 2.