REKLAMA

Tomek Wawrzyczek: Z pamiętnika Młodego Technika, styczeń 1987

28 stycznia 1986 roku z Przylądka Canaveral na Florydzie wyruszył w swoją dziesiątą misję wahadłowiec “Challengener” z siedmioosobową załogą na pokładzie i ładunkiem złożonym z satelity telekomunikacyjnego TDRS-B i obserwatorium astronomicznego Spartan-Halley. Poranek tego dnia był wyjątkowo chłodny. Na Florydą przechodziła fala silnych, jak ta ten najcieplejszy stan Wschodniego Wybrzeża, mrozów.

Tomek Wawrzyczek: Z pamiętnika Młodego Technika, styczeń 1987
REKLAMA
REKLAMA

Dowódcą misji wahadłowca oznaczonej kodem 51-L jest Francis R. Scobee, pojazd pilotować będzie Michael J. Smith. Poza nimi na pokładzie promu znajduje się trójka specjalistów misji: Ellison S. Onizuka, Judith A. Resnik i Ronald E. McNair. Ta piątka to zawodowi astronauci. Załogę wahadłowca uzupełnia Gregory B. Jarvis z firmy Hughes Aircraft i 37-letnia nauczycielka angielskiego i historii z Concord w stanie New Hampshire, Christa McAuliffe.

O godzinie 11:38 czasu lokalnego “Challenger” odrywa się od wyrzutni i ciągnąc za sobą smugę ognia majestatycznie zaczyna wzbijać się w niebo. Niedługo potem prom dokonuje charakterystycznego dla procedury startowej wahadłowców obrotu wokół własnej osi, by przyjąć odpowiednią pozycję do wejścia na orbitę okołoziemską. Wszystko przebiega zgodnie z planem aż do 73 sekundy po starcie. 17 kilometrów nad ziemią pojazd nagle ginie w potężnej chmurze dymu i ognia, z której wyłaniają się dwie rakiety nośne i oddalają się od szczątków wahadłowca po chaotycznej trajektorii. Wszystko to rejestruje ponad setka kamer i aparatów fotograficznych dokumentujących start “Challengera” w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego. Natychmiast w morze ruszają statki marynarki wojennej i straży wybrzeża wspomagane przez samoloty patrolowe i śmigłowce. Obszar poszukiwań szczątków wahadłowca obejmuje 13 000 km kwadratowych. Stacje radiowe i telewizyjne na całym świecie przerywają nadawanie swoich programów, by poinformować o tragedii promu OV-099.

Młody Technik (2)

Media polskie, które w tamtych czasach składały się z dwóch kanałów telewizyjnych, czterech kanałów radiowych, skromnej (jak na dzisiejsze czasy) ilości tytułów prasowych, niemal wszystkie one rzuciły się do przedruków, cytatów, retransmisji wszystkiego, co miało związek z katastrofą “Challengera”. Wszystkich nas, młodych techników, fascynatów lotów kosmicznych i związanych z nimi technologii, dręczyło pytanie “dlaczego?”. To samo pytanie dręczyło speców z NASA. Przez rok. Po roku wszystko stało się jasne - zawiodła uszczelka. Nie komputer, a tworzywo sztuczne.

Tragicznie zakończona misja “Challengera” stała się najlepiej udokumentowanym lotem w historii podboju przestrzeni kosmicznej. 3 lutego prezydent Ronald Reagan powołał komisję, która miała ustalić przyczyny katastrofy. 6 czerwca komisja opublikowała raport, który stwierdzał, że eksplozję zewnętrznego zbiornika paliwa i samego wahadłowca spowodowało przepalenie uszczelek w prawym silniku na paliwo stałe. W wyniku drgań silnik rozszczelnił się, na zewnątrz wydostał się płomień, który spowodował pęknięcie obejmy przytrzymującej silnik do wewnętrznego zbiornika paliwa. Uwolniony silnik zniszczył skrzydło wahadłowca i wbił się w zbiornik paliwa, co doprowadziło do jego eksplozji.

Szczątki wahadłowca, które wydobyto z oceanu, po zakończeniu prac komisji badającej przyczyny katastrofy umieszczono nieużywanych silosach-wyrzutniach Centrum Kosmicznego im. Kennedy’ego i zabetonowano.

W styczniowym numerze “Młodego Technika” z 1987 roku znalazł się bardzo obszerny artykuł, który szczegółowo opisuje przebieg ostatniej misji “Challengera” i cały ciąg zdarzeń, który doprowadził do jej tragicznego zakończenia. Sekunda po sekundzie przedstawiono to, co działo się z wahadłowcem od chwili startu, do momentu, kiedy w 1 minucie i 13 sekundzie lotu eksplodował zbiornik paliwa. W artykule znalazł się też zapis rozmów załogi z kontrolerami misji i zdjęcia dokumentujące katastrofę.

Młody Technik (3)

W tym samym numerze “Młodego Technika” znalazł się artykuł opisujący teoretyczne i praktyczne aspekty procesu automatycznego rozpoznawania mowy. Rozpowszechnienie się komputerów na początku lat 80-tych XX wieku przyspieszyło prace nad systemami, które potrafiłyby z dużą dokładnością dokonywać automatycznej identyfikacji mówcy na podstawie jego głosu i porównania go z tak zwanymi obrazami głosów, czyli ich wzorcami. Artykuł w styczniowym “Młodym Techniku” z 1987 roku wyjaśniał, co to jest automatyczne rozpoznawanie głosu, dlaczego możliwe jest rozpoznawanie głosu, jaki materiał fonetyczny i jakie jego elementy wykorzystuje się przy identyfikacji głosu, co to są wzorce głosów oraz jakie są modele i algorytmy rozpoznawania głosu. W tamtych czasach była to wiedza, która wykorzystywana była między innymi przez tak zwane służby specjalne, ale o tym w artykule rzecz jasna nie wspomniano.

“Młody Technik” kierował się zasadą “dla każdego coś dobrego” - w każdym numerze miesięcznika miłośnikom różnych dziedzin nauki i techniki serwowano smakowite kąski. W przenośni i dosłownie. W numerze ze stycznia 1987 wielbiciele serów z “dziurkami” znaleźli artykuł przybliżający proces ich wytwarzania (tak, tak - tym też się “Młody Technik” zajmował). Poszukujący nowinek ze świata komputerów mogli przeczytać opis drukarki igłowej Commodore MPS-801 - marzenie niejednego ówczesnego fanboja. Tym, którzy uwielbiali konstruować coś z niczego, czyli majsterkowiczom, jak to się wtedy mówiło, “Młody Technik” zdradzał, jak zbudować domową elektrownię wodną, a elektronikom, jak skonstruować prosty domofon dziecięcy. Oczywiście, o czym wspominałem już parokrotnie, magazyn nie podpowiadał, skąd zdobyć potrzebne materiały i części. Początkujący programiści w “Młodym Techniku” ze stycznia 1987 znaleźli 11 odcinek kursu języka Pascal. Nie znaleźli - w tym, ani w innym numerze - komputera. Niestety.

Młody Technik (1)

W dziale “Pomysły genialne, zwariowane i takie sobie” w styczniu 1987 udziela się dzielnie Kol. Michał z Piastowa (podówczas lat 17). Sypie pomysłami jeden za drugim. Proponuje na przykład, żeby plastikowe pojemniki na jajka w lodówkach można było wyjmować, napełnić i ponownie umieścić w lodówce. Zdziwieni? Nie ma czym - wtedy pojemniki na jajka w lodówkach montowano na stałe. Gdyby Kol. Michał opatentował w 1987 roku swój pomysł, dziś pewnie nie narzekałby na brak pieniędzy. No i gdyby nie żył w ówczesnej Polsce, ma się rozumieć.

“Sędziwy Technik” ze stycznia 1987 roku donosi, że “Kurjer Warszawski” z 2 stycznia 1887 roku donosi, że w magistracie miasta Częstochowy zgłoszono projekt oświetlenia ulic światłem elektrycznym. Ten sam “Kurjer Warszawski” ale z 9 stycznia 1887 roku donosi o nowym wynalazku wileńskiego farmaceuty, Leopolda Choberskiego, który opracował płyn skutecznie gaszący ogień. I nie jest to woda. Płyn nazwano dość mało oryginalnie “chłodnikiem litewskim”.

Oto co działo się w świecie popularnej i niepopularnej nauki i techniki w styczniu roku 1987 i 1887, a o czym można było przeczytać w jednym numerze “Młodego Technika”. O ile miało się szczęście trafić na niego w kiosku. Ostatnie zdanie nie dotyczy prenumeratorów.

REKLAMA
Tomasz Wawrzyczek

Tomasz Wawrzyczek - rocznik 1969, z wykształcenia informatyk, z zawodu projektant GUI, z zamiłowania fotograf, dumny ojciec, szczęśliwy mąż, miłośnik bardzo, bardzo starych aparatów fotograficznych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA