NASA szykuje kolegę dla Curiosity
Misja Curiosity jak dotąd uznawana jest za sukces amerykańskiej agencji kosmicznej. Łazik dopiero co rozpoczął swoją misję, a już dokonał wielu ciekawych odkryć. Dlatego też już niedługo (co jest pojęciem względnym) NASA chce wysłać Curiosity towarzysza.
Wokół Curiosity jest dużo szumu i to całkiem zasłużonego. Nie tylko NASA zrozumiała, że bez Zimnej Wojny należy inwestować w PR, co przekłada się na przychylną opinię publiczną, to na dodatek pod kątem korzyści naukowych, owa misja to jak dotąd pasmo sukcesów. Agencja wykorzystuje sytuację i już teraz szykuje Curiosity 2 (nazwę zmyśliłem, misja jeszcze nie ma nazwy kodowej).
Druga misja, która ma się rozpocząć w 2020 roku, będzie znacznie tańsza od pierwszej, co również zapewne wpływa pozytywnie zarówno na opinię rządu, jak i podatnika. Drugi łazik bowiem ma w znacznej mierze bazować na konstrukcji pierwszego. Wykorzystany zostanie najdroższy element w procesie R&D, czyli system lądowania Curiosity, a także inne jego elementy składowe. To praktyczne, ale i konieczne. W trudnej sytuacji finansowej (to oczywiście pojęcie względne, ale patrzymy z punktu widzenia Amerykanów) agencja ma bezprecedensowe trudności w uzasadnianiu swoich wydatków.
Podobnie jak w przypadku pierwszego Curiosity, kierować misją będzie JPL (Jet Propulsion Laboratory). Dokładny plan misji nie jest jednak znany (tudzież nie został ogłoszony). Nie wiadomo więc w jakie urządzenia pomiarowe zostanie wyposażony łazik a także gdzie wyląduje.
To, co mnie dziwi i martwi, to fakt, że w informacji prasowej oraz na konferencji NASA nie zdradziła jaki jest cel naukowy wysłania drugiego łazika. Te pytania, prędzej czy później, zaczną być zadawane. Agencja musi być gotowa, by móc na je odpowiedzieć. Póki co, trwa debata na temat samego oprzyrządowania. Czy łazik powinien mieć ciężki sprzęt umożliwiający poważne odwierty? Czy powinien mieć przestrzeń magazynową, by móc gromadzić próbki, które odbierze kolejna misja? Na te pytania odpowiedzą nie tylko inżynierowie, ale i politycy. Mimo sukcesów, misja Curiosity znacznie przekroczyła swój budżet a także ma znaczne opóźnienie w harmonogramie.
Kolonizacja innych światów jest nieunikniona. Można ją odkładać w nieskończoność, spychać to jako problem polityków kolejnej kadencji (a wręcz ich wnuków), ale prędzej czy później staniemy przed taką koniecznością. Przy czym nie należy się przejmować komunikatami o zatruciu środowiska, globalnym ociepleniu czy przeludnieniem. Problemem jest… żywność. Dla ludzi jest wciąż dużo miejsca, ale ostatnim lądem-żywicielem do zagospodarowania jest Afryka. Świat nauki nie jest w stanie określić kiedy na Ziemi zacznie brakować żywności i czy to będzie zmartwienie naszych wnuków czy prawnuków. Jest tu zbyt dużo zmiennych, na dodatek wiele z nich ma podłoże polityczne, wiele też zależy od rozwoju hydroponiki. Naukowcy, również spoza NASA, opublikowali jednak wiele alarmujących badań w przeciągu ostatnich lat, utrzymanych w zupełnie innym tonie od populizmu głoszonego przez Ala Gore’a. Postaram się wkrótce rozwinąć temat, opisać i podać źródła.
Curiosity 2 ma zacząć operować, według optymistycznego scenariusza, w 2020 roku. Ma ona poparcie Demokratów. I moje, mimo, iż wolałbym, by finansowana była z prywatnych środków. Do tego jednak, mimo sukcesów SpaceX, jeszcze droga daleka. Niestety.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.