REKLAMA

Tomasz Wawrzyczek: Z pamiętnika młodego technika, grudzień 1983

I’m back! Po roku nieobecności na łamach Spider’s Web powracam jako pamiętnikarz “Młodego Technika”, czyli opowiadacz o tym, jak wyglądało życie ciekawego nowinek technicznych w okresie, kiedy żyły jeszcze dinozaury (to znaczy dorośli). 

Tomasz Wawrzyczek: Z pamiętnika młodego technika, grudzień 1983
REKLAMA

Mamy grudzień, więc problem, którym numerem “Młodego Technika” zająć się dziś, rozwiązuje się poniekąd sam - zajmę się numerem grudniowym. Nie było zdziwienia, nieprawdaż? Zajmę się grudniowym numerem z 1983 roku, czyli dla niektórych z okresu “dawno, dawno temu, w odległej galaktyce”. Wybrałem numer z 1983 roku z powodu sentymentu do jego okładki. Pamiętam, jakie zrobiła na mnie wtedy wrażenie - na okładce był wahadłowiec.

REKLAMA

Wahadłowiec! Rozumiecie?

Dziś program lotów wahadłowców jest zakończony z powodu między innymi ich zestarzenia się, ale w 1983 roku wahadłowiec to była nowość, że ojeju! Taka “Columbia” czy inny “Challenger” były w wieku prosto-z-salonu. Nówki nieśmigane, Panie! Przebiegu miały tyle, że silniki jeszcze się im nie dotarły. Robiły wrażenie i działały na młodzieńczą wyobraźnię tak silnie, że wystarczyło rzucić na okładkę “Młodego Technika” wahadłowiec, a numer rozszedł się szybciej, niż pani w kiosku zdążyła dobrze rozładować dostawę. Chociaż... nie jest to może szczęśliwy przykład, bo numery bez wahadłowców na okładce też się rozchodziły jak ciepłe bułki.

Z założenia wahadłowce, dzięki możliwości wielokrotnego użycia, miały zredukować koszty wynoszenia na orbitę różnego sortu ładunków - komercyjnych, niekomercyjnych i takich, o których do dziś nie wolno publicznie mówić z uwagi na ich tajność-przez-poufność. W 1983 roku po raz pierwszy wykorzystano wahadłowiec do wyniesienia na orbitę okołoziemską laboratorium Spacelab. “Młody Technik” z grudnia 1983 poświęcił temu całkiem obszerny artykuł (i wyjaśniła się tajemnica, skąd na okładce wahadłowiec). Żeby czytelnicy tego artykułu nie musieli rzucać się od razu po pomoc do cioci Wikipedii i wujka Googla, celem sprawdzenia, o czym się tu pisze, odsłonię rąbka tajemnicy i wyjaśnię, że Spacelab to wielokrotnego użytku modułowe laboratorium konstruowane i wynoszone w przestrzeń kosmiczną wewnątrz przedziału ładunkowego wahadłowca. Było wspólnym projektem agencji kosmicznych amerykańskiej i europejskiej. Spragnieni głębszej wiedzy? Teraz macie pozwolenie na zadanie pytania cioci Wikipedii i wujkowi Google.

Przy okazji sięgania do “Młodego Technika” z 1983 korci mnie podzielić się pewnym własnym spostrzeżeniem “w temacie”. Mam ci ja otóż takie spostrzeżenie, że

kiedyś inaczej konsumowało się informację popularno-naukową

podawaną w popularno-naukowej prasie, radio i telewizji (Internetu nie było wszakże). Konsumowało się ów wiedzę z jakimś jakby większym namaszczeniem, w skupieniu, wolniej, szczegółowiej, wyraz po wyrazie, zdanie po zdaniu, od początku do końca, od tytułu po notkę biograficzną o autorze. Dziś, wydaje mi się na podstawie obserwacji własnych, media popularno-naukowe czyta się w biegu, na jednej nodze, pobieżnie, co drugie, trzecie, piąte zdanie. Być może przyczyna tkwi w tym, o ile oczywiście wnioski z moich obserwacji są słuszne, że kiedyś nowinki techniczne pojawiały się raz na ruski rok, czyli... raz na ruski rok, a dziś skrajne przykłady pokazują, że w ciągu dnia może takich nowinek pojawić się ilość niemal hurtowa.

Kiedyś czekało się na nowość z obgryzionymi z podniecenia i przejęcia paznokciami, żeby o tej nowości przeczytać, żeby się dowiedzieć, żeby ją pochłonąć, żeby potem móc błyszczeć przed kumplami, że się wie. Dziś informacja o tym, co nowego pojawiło się na świecie, zalewa nas z nieopisaną intensywnością zewsząd: z gazet, z sieci, przez telewizor, przez radio, przez komputer, przez telefon, przez tablet. Strach się bać otwierać lodówkę! Zwłaszcza jeśli lodówka jest wyposażona w Androida (słyszałem o takiej ostatnio). Nie ma po prostu możliwości ogarnięcia całej tej powodzi informacyjnej, stąd może ten pośpiech w jej konsumowaniu. A może po prostu teraz wystarczy wiedzieć mniej więcej, podczas gdy jakiś czas temu chciało się wiedzieć jak najwięcej. Na taką dygresję sobie pozwoliłem.

W grudniowym numerze “Młodego Technika” z 1983 roku młody-zdolny-ciekawy miał szansę zapoznać się między innymi z tym, jak

własnoręcznie zrobić prosty drzwiowy zestaw antywłamaniowy.

Biorąc pod uwagę, że wtedy w Polsce nie było Obi czy innej Castoramy, gdzie dziś można zestaw antywłamaniowy made in China dostać drogą kupna za parę(dziesiąt) złotych (i to oryginał made in China!) przyznacie, że “Młody Technik” dzielnie się spisywał na froncie walki z powszechnym wtedy brakiem wszystkiego. Nie ma w sklepie? Zrób to sam! A... nie ma potrzebnych materiałów? To problem, którego pismo już niestety nie rozwiązywało.

Ówczesnych fanbojów, czyli wielbicieli gadżetów dowolnego sortu i wielkości, byle miały procesor w sobie, najlepiej dwa, “Młody Technik” z grudnia 1983 ostrzegał, że niedługo w Republice Federalnej Niemiec komputery to będą sterować nawet zwrotnicami kolejowymi. Ha! Widzicie jak ci Niemcy mieli dobrze? U nich w 1983 roku to były komputery na kolei, u nas... kolejki. Antyfanbojom z kolei pismo serwowało kilkustronicowy artykuł o tym, jak się wytwarza cement, całkiem serio potraktowany materiał o powłokach anodowych i ich solidności plus kilkanaście innych artykułów o treści zupełnie nieinteresującej fanbojów. “Młody Technik” dbał o zaspokojenie wszystkich gustów i potrzeb. I tych, którzy lubią cement, i tych, którzy lubią komputery, nawet tych, którzy lubią czytać o tym, jak to technika wyglądała drzewniej (brzmi znajomo jakby, co?).

Na drugiej stronie każdej okładki ówczesnych numerów “Młodego Technika” był tamtejszy odpowiednik “Z pamiętnika Młodego Technika” - krótki i treściwy przegląd prasy sprzed stu lat pod kątem ciekawostek technicznych, pod tytułem “Sędziwy Technik”. W “Sędziwym Techniku” z grudnia 1983 donoszono uprzejmie, że “Tygodnik Powszechny” z 23 grudnia 1883 roku doniósł uprzejmie, że w Londynie zaprezentowano nową śmiercionośną zabawkę do posyłania załóg okrętów do nieba, a samych okrętów na dno, czyli torpedę. Doniesiono też, że w “Gazecie Krakowskiej” z 18 grudnia z 1883 roku doniesiono, że w Chinach wreszcie zdecydowano się na wybudowanie sobie pierwszej nitki kolei. Dokładnie z Pekinu do najbliższej kopalni węgla, żeby dostarczać do stolicy Państwa Środka opał. Tym żył świat w końcówce XIX wieku. W końcówce XX wieku między innymi wahadłowcami, laboratorium Spacelab, komputerami na kolei niemieckiej, cementem i powłokami anodowymi. A dziś? A kto to ogarnie!

I tyle na teraz w temacie sięgania po archiwalne numery “Młodego Technika” w celu spojrzenia z dystansem, z przymrużeniem oka, na rozwój technologii, na różnice między młodymi entuzjastami techniki sprzed lat trzydziestu i ich współczesnymi odpowiednikami, czyli... między ojcami i ich dziećmi. Wszak tamci młodzi technicy sprzed trzydziestu lat to tatusiowie tych dzisiejszych.

REKLAMA

A teraz wszyscy odśpiewajmy “Last Christmas” Wham! - wszak święta idą.

Żartowałem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA