REKLAMA

Samsung Galaxy Note II - recenzja Spider's Web

Samsung Galaxy Note II to z pewnością urządzenie nietypowe. Pisałem zresztą o nim na łamach Spider’s Web już dwukrotnie: przy okazji jego polskiej premiery, oraz gdy otrzymałem go na dłużej w celu zrecenzowania. Zamieściłem wtedy swoje pierwsze wrażenia po kilku chwilach zabawy. Od tego czasu minął już ponad tydzień i pora chłodno ocenić, na ile to urządzenie jest faktycznie rewolucyjne.

Recenzja Samsung Galaxy Note II. Godny następca pierwszego tabletofonu
REKLAMA

Pierwszy Galaxy Note produkcji Samsunga był z początku uważany przeze mnie za takie brzydkie kaczątko w portfolio produktów koreańskiego producenta. Posiadał on ekran o przekątnej ponad 5 cali i chowany w obudowie rysik, co odróżniało go od klasycznych smartfonów. Jednak nadal Note był zbyt mały, by nazwać go tabletem, a nawet sam producent nie do końca wiedział, jak go klasyfikować. Ten eksperyment, wbrew przewidywaniom, okazał się istnym hitem sprzedażowym i pokochały go miliony ludzi na całym świecie. Samsung zdecydował wypuścić się kolejną generację tego urządzenia, która jest naprawdę godnym następca poprzednika. Ale nie jest mimo to, w moim odczuciu sprzętem pozbawionym wszystkich wad.

REKLAMA

Dziś wielkość ekranu w okolicach 5.5 cala nie robi już takiego wrażenia jak rok temu, gdyż flagowe modele smartfonów z Androidem także urosły od tego czasu. Samsung Galaxy Note II przekracza natomiast granicę, która umożliwia wygodne korzystanie z niego jedną ręką. Z tego powodu jego użytkownik jest skazany na szereg kompromisów, ale nie zgadzam się jednak, że jego obsługa jedną dłonią jest niewykonalna. To po prostu trudne i niekomfortowe, ale przy pewnej dozie wprawy i zmianie klasycznego chwytu telefonu można się do rozmiaru przyzwyczaić. Mieści się także bez większych problemów w przednich kieszeniach moich jeansów i chociaż czasem porównuję go w żartach do paletki pingpongowej, to wcale nie czuję się głupio korzystając z niego na ulicy.

Minimalistyczne opakowanie

Swoją przygodę z Galaxy Note II rozpocząłem od rozpakowania skromnego pudełka, które jest niewiele większe od samego telefonu. Całe białe, tak jak testowany przeze mnie model Note II, w środku zawiera tylko najbardziej niezbędne akcesoria - w tym samym kolorze. Oprócz telefonu, w którym schowany jest rysik S Pen, znajdują się w nim wyłącznie dokanałowe słuchawki, bateria, kabel USB, ładowarka sieciowa i instrukcja. Po włożeniu baterii mogłem od razu przystąpić do testów, gdyż bateria była już częściowo naładowana.

Wyjąłem słuchawkę, zdjąłem pokrywę akumulatora i dokładnie obejrzałem. Telefon posiada slot na kartę microSIM oraz microSD, ale w pudełku nie znalazłem karty pamięci. Sam fakt możliwości jej montażu jest miłym zaskoczeniem, gdyż coraz częściej nowe smartfony, takie jak HTC One X i najnowszy Nexus 4, tego nie oferują. Zawartość pudełka jest zadowalająca. Jestem zdania, że wolę dodatkowe gadżety w postaci np. ściereczek, kart pamięci i przejściówek dokupić samodzielnie, niźli miałyby one zawyżać wartość zestawu.

Niewygodny olbrzym

Już po wyjęciu urządzenia z pudełka i włożeniu baterii spotkało mnie pierwsze miłe zaskoczenie. Paradoksalnie Note II, posiadając większy ekran niż poprzednik, jest od niego wygodniejszy. Same wymiary zewnętrzne bryły są zbliżone, ale jest lżejszy i dosłownie nieco cieńszy. Dzięki lepszemu wyprofilowaniu obudowy i innym proporcjom ekranu dużo łatwiej go utrzymać w dłoni, ale od początku trochę martwiła mnie jednak jego plastikowa obudowa. Jest nieco śliska i jak się okazało, nie zapewnia odpowiedniej stabilności, gdy trzyma się telefon jedną ręką, zwłaszcza w biegu lub trzęsącym się autobusie.

Na szczęście podczas testów ani razu mnie wypadł z ręki, ale nadal nie jestem przekonany czy wymiary i mniejszy komfort w codziennym użyciu jest warty tego olbrzymiego ekranu. Z pewnością nie jest to sprzęt dla każdego. Większości osób, które znam poleciłbym mniejszego flagowego Samsunga Galaxy S III lub nawet HTC One X. Recenzowany dziś Note II celuje w konkretną grupę osób, które świadomie wybierają duży ekran godząc się na niedogodności, a w dodatku rysik będzie im pomocny w codziennej pracy.

Zdumiewający ekran, porty i przyciski

Sam ekran, będący główną zaletą urządzenia, jest bez dwóch zdań fenomenalny. Zagęszczenie pikseli przy rozdzielczości 720p jest wystarczające, a pojedyncze punkty nie dają o sobie znać. Odwzorowanie kolorów jest dobre, ale są one nieco przejaskrawione jak w każdym Samsungu. Najlepsze wrażenie robi podczas oglądania dynamicznych filmów, a z materiałem w jakości 1080p radzi sobie bez zająknięcia. Zdjęcia na pełnym ekranie także wyglądają świetnie, a po powrocie do One X, który też jest przecież ogromny i posiada świetny ekran, brakuje mi tego rozmiaru i jakości. Moim zdaniem w tym roku Apple stracił dotychczasowy monopol na najlepsze wyświetlacze w smartfonach.

Nie podoba mi się jednak domyślne ustawienie automatycznego podświetlenia wyświetlacza, który jest po prostu momentami zbyt ciemny. Wygląda jednak na to, że zbyt niska jasność ekranu jest przypadłością wszystkich urządzeń z nakładką TouchWiz, ponieważ te same odczucia miałem w przypadku różnych tabletów Samsunga oraz flagowego smartfona, Galaxy SIII. Rozumiem, że jest to podyktowane oszczędnością energii, ale zdecydowałem się na użycie aplikacji Lux Auto Brightness. Opisywałem ją w kontekście mojego HTC One X, gdzie z kolei poziom jasności ekranu narzucony przez producenta był w moim odczuciu za wysoki.

Guziki i przyciski

Nad oszałamiającym ekranem znajduje się mała kamerka, której jakość podczas wideorozmów nie odbiega od reszty konkurencji. Zaraz obok widać czujnik zbliżeniowy i wycięcie na głośnik, który zapewnia bardzo dobrą jakość połączeń. Pod wyświetlaczem znajduje się mikrofon, na którego jakość nie skarżyli się rozmówcy, fizyczny przycisk Home oraz dwa dotykowe guziki: Menu oraz Cofnij. Umieszczone są one odwrotnie niż w używanym przeze mnie na codzień HTC, ale przestawienie się na nowy układ nie było wcale takie trudne.

Producenci uparcie stosują przyciski znajdujące się poza ekranem, a forsowana przez Google koncepcja guzików wyświetlanych na ekranie jest ignorowana. Najwidoczniej system Android nie jest w stanie pozbyć się także fizycznego przycisku menu, który nadal jest niezbędny w wielu starszych aplikacjach firm trzecich, dlatego cieszy, że Samsung z niego nie rezygnuje. Port microUSB służący do ładowania i transferu danych znajduje się u dołu, a wyjście słuchawkowe na górze. To standardowy układ, chociaż osobiście wolę gdy oba znajdują się na dolnej krawędzi, jednak z tego co wiem jest to kwestia sporna i nie każdemu takie rozwiązanie pasuje.

Plastikowa obudowa, jakość wykonania

Sam wygląd urządzenia jest zbliżone bardziej do flagowego modelu Galaxy S III, aniżeli poprzednika. Całość frontu przykrywa jednolita tafla szkła, dość odpornego na ubrudzenia i odciski palców. Niestety strasznie razi mnie widoczna pod nią malutka czarna ramka między kolorowym ekranem, a białą obudową. Samo urządzenie opina srebrnego koloru ramka, w której znalazło się miejsce na przyciski głośności na lewym boku i przycisk blokady na prawym. Ten ostatni znajduje się dość nisko w porównaniu do innych urządzeń, które testowałem do tej pory, ale biorąc pod uwagę rozmiar Note II, jego umiejscowienie to bardzo dobra decyzja.

Niestety jakość wykonania Galaxy Note II mówiąc delikatne nie jest najlepsza. Dotykając go nie ma się poczucia, że obcuje się z urządzeniem z najwyższej półki cenowej. Jest w dotyku po prostu strasznie plastikowy, a wspomniana srebrna ramka wygląda nieco tandetnie. Najprawdopodobniej wrażenie to potęguje biała wersja kolorystyczna urządzenia. Dokładnie takie same odczucia co do jakości miałem w przypadku białej wersji tabletu Galaxy Note 10.1. Nawet Galaxy S III wykonany w podobnej stylistyce prezentuje się lepiej, ale i tak żadne ze znanych mi urządzeń Samsunga nie może równać się pod względem wyglądu do HTC One X lub iPhone’a 5.

Klapka i aparat

Praktycznie cały tył urządzenia zakrywa duża, plastikowa, biała klapka baterii. Tak jak w innych Samsungach, jest ona bardzo giętka i cienka, ale po założeniu na urządzenie nie ugina się pod naciskiem, a Note II mimo dużych wymiarów jest bardzo sztywny. Kryją się pod nią wejścia na karty microSIM i microSD, z których można korzystać bez wyciągania baterii, ale praktycznie całe wnętrze zajmuje ogromny akumulator. Możliwość jego wymiany jest niewątpliwie dużym plusem, zwłaszcza że inni producenci coraz częściej stosują niewymienne baterie. Pozwala to w razie jego zużycia na łatwą wymianę oraz kupno zapasowego ogniwa, którego wymiana jest wygodniejsza niż korzystanie z PowerBanka.

Podczas zakładania klapki trzeba być bardzo dokładnym. Nie wygląda delikatnie i nie sprawia wrażenia jakby miała się złamać, ale posiada sporo zatrzasków, które trzymają ją w miejscu. Sama operacja zajmuje nieco czasu. W centralnej górnej części klapki widać obiektyw głównego aparatu fotograficznego. Robi bardzo dobrej jakości zdjęcia o rozdzielczości 8 megapikseli, a moim zdaniem są one porówynwalne z tymi wykonanymi przez flagowca Samsunga, czyli Galaxy S III. Aplikacja aparatu jest także bliźniacza i pozwala na robienie zdjęć seryjnych, nagrywanie filmów oraz zmianę wszystkich istotnych parametrów.

Pod maską, czyli mechaniczne serce

Od dawna twierdzę, że specyfikacja techniczna jest mało istotna, a najważniejsza jest optymalizacja oprogramowania. Nic mi po gigahertzach i gigabajtach, gdy system działa koślawo. W przypadku Galaxy Note II wyjątkowo nie mam do nieco żadnych zastrzeżeń. Jest to bezapelacyjnie jedno z najszybszych, jeśli nie najszybsze urządzenie z Androidem, jakie miałem okazję trzymać w rękach. Działa pod kontrolą Androida Jelly Bean, który już sam w sobie wnosi sporo usprawnień w kwestii płynności interfejsu, a moje obserwacje potwierdzają także benchamarki, w których podobnie jak jego poprzednik, Note II zdobywa pierwsze miejsca.

Aby to osiągnąć koreańczycy użyli jako układku napędzjącego Galaxy Note II, co nie jest zaskoczeniem, czterordzeniowego procesora. Taktowaniu ustawiono na częstotliwość aż 1.6GHz, co dopełnia 2 GB pamieci operacyjnej RAM. Takimi parametrami nie może pochwalić się jeszcze zbyt wielu konkuretnów Note’a, a w moim subiektywnym odczuciu lepsza płynnością działania może pochwalić się wyłacznie najnowszy iPhone 5. Pozostaje tylko czekać, aż taką wydajność osiągną mniejsze smartfony.

Pamięć wewnętrzna i czas pracy

Ważnym parametrem urządzeń mobilnych jest ilość pamięci wewnętrznej. Note II posiada jej w zależności od wersji 16, 32 lub nawet 64GB, które można dodatkowo rozbudować przez karty pamięci. Oprócz tego nie zabrakło też dwuletniego bonusu na 50GB dodatkowego miejsca w chmurze Dropbox. Kilka osób w komentarzach pytało o inny, ale równie kluczowy parametr, jakim jest czas pracy na baterii. Niestety 10 dni testów to bardzo mało na dogłebne sprawdzenie jakości ogniwa, zwłaszcza że przez większość czasu urządzeniem się po prostu bawiłem i często podpinałem do kabla.

Wydaje mi się jednak, że akumulator o olbrzymiej pojemności 3100mAh zapewni spokojnie dzień normalnej pracy, w przeciwieństwie do klasycznych smartfonów wytrzymującym maksymalnie kilkanaście godzin. Podobnie wyglądało to w przypadku pierwszej generacji, która czasem pracy pozytywnie zaskakiwała i wyprzedzała konkurencję, a tam akumulator był nawet o 600 mAh mniejszy. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość podczas ładowania, które trwa zauważalnie więcej czasu niż w przypadku mniej energożernych urządzeń.

Rysik S Pen, czyli bardzo fajny gadżet

Wspomniałem na początku o rysiku, który pojawił się już w pierwszej generacji Note’a. W nowym modelu jest on trochę grubszy i dłuższy, a w dodatku nie jest już okrągły. Miałem z tego powodu częste problemy z poprawnym schowaniem go do obudowy. Ponadto znajdujący się na nim przycisk nie jest zbyt dobrze wyprofilowany. Stylus służy oczywiście do obsługi całego systemu, wprowadzania tekstu poprzez rozpoznawanie pisma odręcznego, a także sporządzania notatek i malowania po zrzutach ekranu. Jest też nieco innego kształtu, niż ten znajdujący się w zestawie z tabletem Galaxy Note 10.1.

Trzeba pamiętać, że rozpoznawanie narysowanych linii w Note II nie zależy od samego rysika. Smartfon wyposażony jest w specjalny ekran wykrywający różne siły nacisku, dzięki czemu może rysować cieńsze i grubsze linie w zależności od siły przyłożonej do ekranu. Rozpoznawanych punktów nacisku jest podobno tysiąc. Sądzę że ten sam efekt miałoby ich kilkanaście, ale przecież tysiąć lepiej wygląda w materiałach promocyjnych. Niemniej jednak podczas rysowania nie ma widocznych opóźnień, nawet podczas szybkiego kolorowania figur. Jest to najważniejsza poprawa względem pierwszego Note’a. Pozostała jednak jedna, strasznie irytująca wada: za pomocą rysika nie można wcisnąć dotykowych przycisków menu i wstecz, i trzeba je wywoływać gestami.

Dodatkowe funkcje stylusa

Z nowości, które wykorzystują rysik, warto wspomnieć o funkcji AirView. W opcjach telefonu można włączyć możliwość wyświetlenia na ekranie kursora. Mała kropka pojawia się gdy rysik jest zbliżony, ale jeszcze nie dotyka ekranu. W niektórych aplikacjach systemowych najechanie takim kursorem na wiadomość email lub folder w galerii powoduje wyświetlenie zawartość. Uważam to za zbędny bajer, a szybkie kliknięcie i powrót jest po prostu szybsze i bardziej intuicyjne. Tak samo nie umiałem przekonać się do Quick Command, co pozwala po narysowaniu odpowiedniego gestu na szybszy dostęp do najważniejszych funkcji telefonu. Można tak otworzyć z menu ze skrótami do wysłania e-maila, dialera czy wyszukiwania, ale i tak wolałem klikać skróty na pulpicie.

Z rysikiem pojawił się jednak pewien problem, o którym muszę wspomnieć. Po kilku dniach stylus zaczął czasem wariować. Zanim zdążyłem dotknąć ekranu, Note II potrafił wywołać funkcję lub przewijąć listy, nawet gdy nie miałem takiego zamiaru. Nie wiem czy jest to przypadłość wyłącznie mojego modelu. Po szybkim przeszukaniu Google nie znalazłem osób zgłaszających podobne problemy, ale z pewnością będę śledzić opinie innych użytkowników. Ciekawi mnie, czy był to pojedyńczego egzemplarza, czy może coś jest na rzeczy i stylus Samsunga faktycznie może sprawiać problemy.

Android z domieszką TouchWiz’a

Miło mi w pochwalić Samsunga za oprogramowanie, nawet jeśli nie jestem wielkim fanem nakładki TouchWiz i preferuję HTC Sense lub czystego Androida. Nie sposób nie docenić jednolitości interfejsu w całym porfolio produktów koreańskiego producenta. Użytkownicy posiadający inny smartfon lub tablet z Androidem będą czuć się podczas nawigacji przez menu Galaxy Note II jak w domu. Urządzenie napędza najnowsza wersja systemu, czyli Android Jelly Bean, a elementy interfejsu, które nie są związane z rysikiem, są identyczne jak w Galaxy S III i tabletach koreańskiego producenta.

Nie zauważyłem żadnych różnic na ekranie blokady oraz w wyglądzie ikon, widżetów oraz aplikacji producenta, takich jak Kontakty, Poczta czy Kalkulator. Cieszy mnie, że Samsung na pulpicie głównym urządzenia zrezygnował z siatki ikon 5x5 i skorzystał ze standardowej 4x4. Przez wiele osób może być to odebrane jako marnowanie miejsca, ale moim zdaniem dzięki temu osoby przyzwyczajone do takiego układu ikon łatwiej się zaklimatyzują na nowym urządzeniu, a umieszcozne na ekranie widżety są duże, przejrzyste i wycentrowane. Zawsze zresztą można zmienić siatkę poprzez zainstalowanie innego Launchera.

Praca na oknach

Multitasking, czyli obsługa wielu aplikacji jednocześnie, to jedna z największych zalet Androida. W Galaxy Note II możliwe jest nawet korzystanie z nich jednocześnie na tym samym ekranie. Funkcja ta nosi nazwę MultiView, a w tym trybie ekran jest domyślnie dzielony na dwie równe połowy, zarówno w trybie Landscape i Portrait. Za pomocą suwaka można regulować, ile miejsca ma zajmować każdy z programów. Niestety nie da się w ten sposób uruchomić każdej aplikacji, a ich listę wywołuje się poprzez długie przytrzymanie przycisku Wstecz i przeciągnięcie dwóch programów na pulpit.

Kompatybilne z MultiView są wybrane aplikacje Samsunga oraz Google, w tym Chrome i Gmail. Nad tymi aplikacjami można otworzyć jeszcze trzecie okno, np. film z odtwarzacza, ale uważam że na takiej wielkości ekranie jest to raczej sztuka dla sztuki. Nowości, takie jak właśnie Multiview, oraz wspomniany kilka akapitów wyżej AirView, prawdopodobnie pojawią się w następnej aktualizacji pierwszej generacji Note’a. Ale nawet jeśli Samsung się na to nie zdecyduje, nie uważam aby to były naprawdę niezbędne funkcje.

Klawiatura ekranowa i odręczna

Chociaż jestem fanem klawiatury Swype, to gdybym był właścicielem Galaxy Note II pewnie bym z niej zrezygnował. Samsung w swojej klawiaturze także korzysta z mechanizmu wpisywania słów bez odrywania palca, a bardzo dobrym pomysłem jest dodanie dodatkowego rzędu przycisków z cyframi, co znacznie usprawnia szybkość wprowadzania tekstu. Bardzo brakowałoby mi znanych ze Swype gestów służących do zaznaczania, kopiowania i wklejania tekstu, ale możliwość przypięcia pomniejszonej klawiatury do jednej strony ekranu w celu lepszej obsługi jednym kciukiem jest w przypadku tak dużego ekranu znacznie ważniejsza.

Nie przypadło mi do gustu natomiast wprowadzanie tekstu za pomocą pisma odręcznego. Zbyt często Note II źle wykrywał wprowadzane przeze mnie znaki, a największy problem miał z pojedyńczą literką “i”, która najcześciej pojawiała sie jako “1” lub małe “L”. Trafność rozpoznawania znaków i tak była zaskakująco dobra, ale pisanie i późniejsze sprawdzanie każdej linijki tekstku w poszukiwaniu błędów zajmuje w rezultacie dużo więcej czasu niż wystukanie go na klasycznej klawiaturze .

Asystent głosowy to ciągle śpiew przyszłości

Obsługa smartfonów za pomocą głosu to nie jest nowość, a już moja stara Nokia z Symbianem potrafiła odpowiedzieć mi na pytanie o godzinę, lub wykonać połączenie do podyktowanego kontaktu. Od czasu prezentacji Siri pozostali producenci także starają się wprowadzić w swoich smartfonach namiastkę wirtualnego asystenta. W przypadku Note II użytkownik może korzystać z dwóch pomocy. Jedną z nich jest S Voice, który pojawił się już w Galaxy SIII. Nie umiałem jednak się z nim porozumieć, i nie jestem pewien do końca przy problem leży w mojej dykcji, czy może w słabych algorytmach rozpoznawania mowy.

Myślałem, że więcej szczęścia będę miał z drugim z asystentów, tym razem prosto od producenta Androida. Nazywa się on Google Now i debiutował wraz z systemem Jelly Bean na tablecie Nexus 7. Niestety, większość jego modułów nie działa w Polsce i jego także traktuję wyłącznie jako ciekawostkę. Niezbyt zresztą wierzę w ich skuteczność, bo chociaż zostawiam dużo śladów w sieci, to przecież nie każde wydarzenie zapisuję w kalendarzu, a często z wyszukiwarki w moim komputerze lub telefonie korzystają inne osoby.

Mysz i pendrive? Czemu nie

Dużo przydatniejszym, a jednocześnie nadal rzadko spotykanem dodatkiem, jest możliwość użycia portu USB w urządzeniu w trybie OTG (On The Go). Po podłączeniu specjalnej przejściówki, do portu microUSB można podłączyć szereg akcesoriów. W ramach testu sprawdziłem zwykły pendrive, zewnętrzny czytnik kart pamięci oraz czytnik Kindle, a nawet podpiąłem zewnętrzną myszkę, która wykryta bez problemu.

Dane z pamięci masowych można było przeglądać na telefonie z poziomu systemowego menedżera plików, ale polecam do tego użyć jednej z alternatywnych aplikacji z Google Play. Moim faworytem jest Solid Explorer, który pozwalający w trybie poziomym na jednoczesny widoku dwóch kart jednocześnie. Nie miałem niestety szczęścia z podłączeniem swojego własnego telefonu do Note II. HTC One X, nawet po ustawieniu mu na sztywno trybu pamięci masowej, nie był wykrywany przez oprogramowanie Samsunga. Po podłączeniu kabla paliła się jedynie na nim dioda sygnalizująca ładowanie.

Konkurencja praktycznie nie istnieje

Do tej pory nawet pierwszy Galaxy Note nie doczekał się żadnej realnej konkurencji i jest jedynym liczącym się urządzeniem w swojej klasie. Jest to o tyle dziwne, że jego wyniki sprzedaży, mimo wysokiej ceny, wskazują na spore zainteresowanie takimi urządzeniami. Owszem, LG stworzyło swoją odpowiedź w postaci Optimus VU, ale nie podbiła ona serc użytkowników. Mnie osobiście od produktu LG odrzucają proporcje ekranu 4/3, przez co jest zbyt kwadratowy.

Innym podobnym smartfonem do Note II jest HTC Butterfly J. Posiada on pięciocalowy ekranie o rozdzielczości aż 1080p, ale niestety bez swojego rysika. Pojawił się niedawo na rynku japońskim, a od wczoraj także w nieco zmodyfikowanej wersji zawitał do oferty amerykańskiego Verizona pod nazwą Droid DNA. Próżno szukać odpowiednika w Europie. Zastanawiam się natomiast, czy upodobanie użytkowników do ogromnych ekranów głównie w krajach azjatyckich nie wiąże się przypadkiem z ich alfabetem, którego znaki z pewnością znacznie łatwiej wprowadzać na znacznie większym ekranie.

Podsumowanie

REKLAMA

Jak wspomniałem na początku, trudno w przypadku urządzeń takich jak Note o jednoznaczną ocenę. Porównując go ze zwykłymi smartfonami, jest on po prostu duży i nieporęczny. Nie umiałbym przekonać samego siebie do zmiany One X na tego potworka, ale doskonale rozumiem zachwycone nim osoby. Moim zdaniem idealnie sprawdzi się rezydując w kieszeni marynarki biznesmena, używany głównie w biurze lub samochodzie. Nie sprawdzi się jednak jako narzędzie dla młodego, podróżującego często komunikacją miejską studenta. Ilość dodatkowych funkcji jest jednak na początku przytłaczająca i konieczność nauczenia się dziesiątek gestów może  być zniechęcająca. Mogę się jednakże mylić, bo na konferencjach widziałem już sporo kobiet, które były w pierwszej generacji Note wręcz zakochane. Zwłaszcza w jego różowej odmianie.

Z pewnością Note II jest dużo bardziej dopracowanym produktem i powinien odnieść sukces jeszcze większy niż jego poprzednik. I to mimo olbrzymiej ceny, która wynosi ponad 2 tysiące złotych.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA