REKLAMA

Poproszę więcej takich misji, jak Red Bull Stratos!

Wczoraj Felix Baumgartner wyskoczył z wysokości prawie 40 kilometrów i leciał - spadał na Ziemię z prędkością bliską prędkości dźwięku. Transmisję ze skoku oglądało co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt milionów osób na całym świecie - na samym YouTube w szczytowym momencie było to ponad 7,5 mln widzów. I wiecie co? To wynik zadowalający, jak na transmisję ponad dwugodzinnego lotu balonem i skoku ze spadochronem.

Felix Baumgartner wyskoczył z wysokości prawie 40 kilometrów i leciał - spadał na Ziemię z prędkością bliską prędkości dźwięku.
REKLAMA

Bo w zasadzie co w Red Bull Stratos było takiego ekscytującego? Nic. Ot, jakiś wariat z grupą innych szaleńców chce pobić cztery rekordy w abstrakcyjnej dziedzinie spadania czy lotów balonem, wszystko wspierane przez firmę - giganta produkującą niezdrowe napoje energetyczne i okraszone gadką o danych przydatnych do badań. Jednak miliony ludzi na świecie oglądało, i idę o zakład, że trzymało kciuki, by Baumgartnerowi i całej ekipie się udało.

REKLAMA

Bo cała misja Stratos należała - chociaż w mniejszym stopniu ale jednak - do tych wydarzeń, które pobudzają wyobraźnię w niesamowity sposób. Jak lot w kosmos, lądowanie na księżycu czy ostatnio misja łazika Curiosity na Marsa. To wydarzenia, które wykraczają poza codzienność i realizują marzenia o potędze człowieka, o tym, czego może dokonać jeśli zacznie mierzy wysoko (czasem dosłownie:).

Na pewno nie ja jedna gapiłam się w ekran przez prawie dwie godziny i podziwiałam widok z szerokokątnej kamery na kapsule Baumgartnera. Widok, którego pewnie jest pełno w sieci, w filmach, na zdjęciach... Jednak świadomość, że właśnie teraz, właśnie w tej chwili, w tej małej kapsule kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią, w rozrzedzonym powietrzu, siedzi człowiek, który zaraz ma wyskoczyć w tę przestrzeń, przyprawiała mnie o dreszcze.

Czasem żałuję, że nie dane mi było przeżywać ekscytacji lądowaniem człowieka na księżycu. Z opowiadań wiem, że ten moment był po prostu wielki: oto ludzie dokonali czegoś, co jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej było niewyobrażalne. Oglądając z domownikami Baumgartnera, śledząc wysokość i wykonywanie kolejnych kroków przed skokiem, dekompresji, potem otwarcia kapsuły na 39 kilometrach, a następnie tego, jak Baumgartner stanął na schodku zrozumiałam, jak wielką ekscytację musieli czuć ludzie choćby śledzący lot na księżyc.

To spełniają się marzenia - marzenia o tym, by poznawać niepoznane, by odkrywać nowe,by przekraczać granice wytrzymałości i wyobraźni. Jesteśmy ludźmi, od zawsze fascynują nas takie rzeczy, a w momencie, w którym ograniczono misje kosmiczne, zabrano nam ogromną pożywkę do marzeń.

REKLAMA

Red Bull Stratos to wielka wygrana, nie tylko dla Red Bulla, Baumgartnera czy YouTube. To pokazanie, że lubimy marzyć i pokonywać spektakularne granice, i że z chęcią będziemy oglądać takie rzeczy - tylko trzeba nam je dostarczyć! Te miliony osób zrezygnowały z Fikołków z Gwiazdami i przełączyła na skok z “granicy kosmosu”, jest więc nadzieja. Zastanawiam się, ile osób potajemnie liczyło na tragedię i na to, że coś pójdzie nie tak, jak było planowane, jednak sądzę, że niewiele.

Poproszę więcej. Poproszę więcej świetnych misji, nawet sponsorowanych przez producentów niezdrowych napojów, jednak tak umiejętnie wzbudzających zainteresowanie nauką. Ben Parr ma rację - w Red Bull Stratos wygrała też nauka, i ciekawe, ilu ludzi dzięki temu dowiedziało się, jaka jest prędkość dźwięku czy o co chodzi z tym ciśnieniem czy stratosferą. Więcej, proszę!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA