Nie będzie na razie 250 Mb/s w Internecie UPC. Czy przyspieszenie byłoby potrzebne?
Charakterystyczna kombinacja „piknięć” podczas połączenia, prędkość nie przekraczająca kilku kilobajtów na sekundę, siedzenie z zegarkiem w ręku i z innymi domownikami chcącymi zadzwonić nad głową. Część osób pewnie pamięta jeszcze stare czasy, kiedy Internet dopiero zaczynał podbój polskich komputerów, a inna część zna to tylko z opowieści. Nie zmienia to faktu, że przez ostatnie kilkanaście lat Internetowa rzeczywistość zmieniła się nie do poznania, a firmy regularnie poprawiały parametry łącz, z których mogli korzystać ich klienci.
Obecnie prędkości przekraczające 100 Mb/s nie robią już na nikim wrażenia, ale granicy 200 Mb/s jeszcze nikt w naszym kraju nie pokonał. UPC mogłoby być pierwszą firmą, która zaoferowała klientom taką prędkość Internetu, jednak firma postanowiła, że na razie tak się nie stanie. To dobrze, czy źle?
Internet UPC (kiedyś jeszcze w ramach oddzielnej nazwy Chello) zawsze znajdował się w gronie liderów jeśli chodzi o szybkość przesyłania danych przez Internet dla przeciętnego konsumenta. Obecnie obowiązująca najwyższa prędkość w ich ofercie – 150 Mb/s – gości w niej już od ponad roku. I zdaje się, że taka sytuacja będzie miała miejsce jeszcze przez jakiś czas, ponieważ pomimo pozytywnych wyników testów łącz oferujących prędkość 250 Mb/s firma nie wprowadzi takiej szybkości do oficjalnego cennika. UPC uznało, że chociaż rozwiązania techniczne na to pozwalają, to zwiększenie prędkości na chwilę obecną nie ma po prostu sensu.
Uważam, że jest w tym sporo racji. We wstępie przypomniałem czasy modemów, ponieważ wtedy naprawdę szybkość stanowiła problem. Oczekiwanie na załadowanie strony bardziej rozbudowanych stron zajmowało sporo czasu, że też nie wspomnę o pobieraniu większych (jak na tamte czasy) plików. Obecnie jednak zdecydowana większość prędkości oferowanych na rynku w 100% zaspokaja potrzeby przeciętnego konsumenta. Pobieranie średniej wielkości rzeczy przy łączu 20-30 Mb/s nie stanowi żadnego problemu, a nawet najbardziej załadowane treścią i grafikami strony wczytują się w mgnieniu oka. Po co w takim razie płacić więcej za coś, co będzie realnie zauważalne wyłącznie w przypadku pobierania bardzo dużych – o wielkościach sięgających kilkunastu gigabajtów – plików, z którymi przecież większość z nas nie obcuje cały czas.
Oczywiście znajdą się osoby, które wykorzystują swoje obecne łącza do granic możliwości i dodatkowe 100 Mb/s na pewno też by zagospodarowali, jednak dla dominującej części osób korzystających z Internetu w Polsce (a więc dla grupy kluczowej z punktu widzenia usługodawców) byłaby to bardziej ciekawostka. Dla części klientów UPC w dodatku nieosiągalna, ponieważ nie we wszystkich lokalizacjach dostępne są najszybsze pakiety.
Cieszę się z rozsądnej decyzji i mam nadzieję, że zaprzestanie żyłowania prędkości pobierania zaowocuje skupieniem się na innych parametrach łącz, chociażby uploadzie. Wciąż przepaść między szybkością pobierania i wysyłania danych jest znacząca i zmniejszenie jej realnie wpłynęłoby na komfort korzystania z Internetu dla szerokiego grona konsumentów. Może jest to mniej spektakularne marketingowo niż chwalenie się ściągnięciem filmu w 15 sekund, jednak hasło „wrzucaj swoje zdjęcia i filmy do sieci jeszcze szybciej, bo w firmie X przyspieszyliśmy wysyłanie plików dwukrotnie” na pewno zwróciłoby uwagę wielu użytkowników Internetu.
Sam obecnie korzystam z pakietu z maksymalną prędkością pobierania 30 Mb/s i od dawna nie odczuwam potrzeby przyspieszenia. Nie odczuwałem jej gdy miałem 10 Mb/s, ani 15 Mb/s, a od kilku lat zmiany prędkości wprowadza u mnie usługodawca bez mojej ingerencji w ramach ujednolicania ofert. Nie da się zaprzeczyć, że treści w Internecie są coraz „cięższe”, większość materiałów filmowych dostępna jest w HD, a gry zamiast z półek sklepowych ściągamy ze Steama czy Origin. Pozostaje jednak pytanie, czy, często drobne i sporadyczne, oszczędności czasowe są opłacalne finansowo? Tutaj już każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie zdecydowanie tak nie jest.