Apple i Google'a robią co mogą, by odwrócić naszą uwagę od Microsoftu
Nie przypominam sobie takiego natłoku tak ważnych konferencji w tak krótkim okresie czasu. Microsoft pod koniec miesiąca zaprezentuje Surface’a, Windows 8,a trzy dni później Windows Phone 8. Apple postanowił również przesunąć swoją konferencję na koniec miesiąca. Teraz do towarzystwa dołącza Google. Przypadek, czy strach przed nowym wizerunkiem Microsoftu?
Na 29 października Microsoft zapowiada wielką premierę systemu Windows Phone 8. Tuż po innej wielkiej premierze, czyli systemów Windows 8, Windows RT i tabletu Surface. To wielka chwila dla firmy Ballmera, bowiem wszystko to, co się po niej wydarzy, zadecyduje o przyszłości Microsoftu. Ballmer gra va banque, starając się zmienić całkowicie wizerunek Microsoftu. Albo mu się uda, albo gigant z Redmond, jedna z największych firm w branży, wpadnie w bardzo poważne tarapaty.
Konkurenci o tym wiedzą. I tak jak dotychczasowe wysiłki Microsoftu by odnaleźć się w nowej rzeczywistości elektroniki użytkowej mają żałosne efekty, tak „nowy” Microsoft jest intrygujący. Przede wszystkim, dzięki Windows 8 i bliskiej współpracy z partnerami, stworzył nowy rodzaj produktu: hybrydę. Tablet z zaletami notebooka, ale bez tracenia tego, co dobre w tablecie. Czy to dobry pomysł? Czy wykonanie też jest dobre? I czy konsumenci tego w ogóle potrzebują? To się dopiero okaże. Możliwe, że to Wielka Pomyłka Microsoftu. Ale ani Google, ani Apple, nie mają na to sensownej odpowiedzi. Być może słusznie, być może hybryda jest absurdem. A co jeśli nie jest?
Windows Phone to nieco inna bajka. To drugi produkt „nowego” Microsoftu (pierwszym był Zune). Podobnie jak w przypadku poprzednika, zdobył on bardzo dobre recenzje, a jego posiadacze są w większości zachwyceni (w tym ja). Jest tylko jeden problem: tych posiadaczy jest garstka. Reszta woli co innego. Nie dlatego, że nie lubią Windows Phone’a. On ich po prostu zupełnie nie obchodzi. „Po co mi ten dziwny Windows Phone, skoro mój Galaxy/iPhone sprawdza się lepiej niż dobrze?”. Fani Windows Phone, zastanówcie się, czy jesteście w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bez używania argumentów dla geeków w stylu „fragmentacja” czy „aktualizacje”.
Tyle że Windows Phone 7.x był tworem oderwanym od reszty. Nie pasował wizerunkowo do Windows 7 w żaden sposób ani do żadnego innego produktu Microsoftu. Nawet współpraca z Windows wymaga pośrednika w postaci aplikacji nazwanej jakże (nie)fortunnie Zune. Paradoksalnie, niedzielny użytkownik Windows 7 łatwiej się odnajdzie w Androidzie i iOS-ie, niż Windows Phone
Z Windows Phone 8 jest inaczej. Będzie on częścią wielkiego, gigantycznego ekosystemu. Webowe usługi, konsola do gier, laptopy, desktopy, tablety i wreszcie hybrydy. Wszystko to będzie miało podobną filozofię obsługi i interfejs. Siłą Windows Phone 8 nie są „ficzery” (aczkolwiek niektóre zapowiadają się bardzo ciekawie). Nie zostawi Androida i iOS-a pod tym względem w tyle, to wręcz w dużym stopniu usunięcie braków z Windows Phone 7. Nie będzie on już jednak kosmitą.
Więc co jeśli Microsoft ma rację? Jeżeli hybrydy to faktycznie coś, co wywoła wielki szał (albo chociaż umiarkowany)? Lepiej dmuchać na zimne. Apple zawsze pokazuje coś nowego w październiku. Tyle że na początku miesiąca. Tym razem pokaże „wcale-nie-iPada-mini” pod koniec miesiąca, tuż obok konferencji Microsoftu. A Google? Właśnie rozsyła zaproszenia na konferencję, na której „wcale-nie-pokaże-kilku-Nexusów-równocześnie”. Tak na wszelki wypadek. By odwrócić uwagę. By jak najwięcej osób zignorowało to, co zaprezentuje Microsoft. By zredukować buzz do minimum. Trzeci gracz Apple’owi i Google’owi nie jest potrzebny. Po co ludzie mają mówić o Surface i Windows (Phone) 8, skoro mogą myśleć o Androidzie, Nexusach i iPadzie?
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że Ballmer wie, co robi. Że droga, którą obrał, ma sens. Jednego jeszcze tylko nie wiem(y). Tego najważniejszego. Tego, jak zareagują konsumenci.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.