Samsung zapowiada, że pozwie Apple'a, tylko jeszcze nie wie za co
Dziś mam dobry humor. Rozbawiło mnie jedno z najnowszych doniesień Reuters.com. Portal informuje, że Samsung nie zamierza sobie odpuszczać wojny z Apple. Zapowiada pozew w sprawie iPhone’a 5. A o co konkretnie? Tego Samsung jeszcze nie wie. Ale paragraf się znajdzie.
Wydawać by się mogło, że wyrok sądu w Stanach Zjednoczonych zakończy wielomiesięczny spór Apple’a i Samsunga. Nie liczę tu, rzecz jasna, konsekwencji wyroku, takich jak kłótni o odszkodowanie czy apelacje, ale spodziewałem się, że nic nie przebije najgłośniejszej sprawy sądowej ostatnich miesięcy, a może i lat. Ależ byłem krótkowzroczny.
Rozrywkę zapewni nam teraz nie Apple, a Samsung. Koncern zapowiedział oficjalnie, że iPhone 5 będzie osią nowego konfliktu patentowego. Jest tylko jeden problem: Samsung jeszcze nie wie o co właściwie chce pozwać Apple’a. Jak zapowiedział, „przeanalizuje smartfon, by znaleźć elementy, które naruszają jego własność intelektualną”. Innymi słowy: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.
Nadciąga sezon świąteczny, to czas Wielkich Zakupów. iPhone 5, co prawda, nie potrzebuje żadnej promocji. Już w przedsprzedaży, w 24 godziny po jej uruchomieniu, kupiło go ponad dwa miliony osób. Do tradycyjnej sprzedaży trafi już jutro. Wyniki, z całą pewnością, będą jak zawsze rekordowe. Ale po co mieć fortunę, skoro można mieć dużo większą fortunę? Sezon świąteczny będzie sprzyjał Apple’owi. Samsung nie ma na niego odpowiedzi. Ativ S nie liczę, jego sukces na rynku jest mocno wątpliwy.
Samsung, jeżeli uda mu się cokolwiek znaleźć na Jabłko, może doprowadzić do tymczasowego wstrzymania sprzedaży w najlepszym dla niego momencie. Nie zabije to Apple’a, nawet nie osłabi w sposób znaczący. Ale osłabi i wkurzy.
Ciekawa jest tu taktyka Samsunga. Ława przysięgłych, w poprzednim procesie, co prawda odrzuciła wszystkie zarzuty koreańskiego giganta, ale jestem przekonany, że wystarczy ciskać nimi na oślep, a coś się w końcu przyklei. Prawo patentowe jest chore i wymaga zmian, ale do tego czasu, i Apple, i Samsung, mogą sobie używać do woli, patentując takie rewolucje, jak odbijanie się listy przewijalnej od krawędzi ekranu.
Samsung posiada olbrzymie portoflio patentowe, a iPhone, jak każde urządzenie elektroniczne, to niesamowicie skomplikowany gadżet, również pod względem oprogramowania. Tak jak pisałem wcześniej, dajcie mi człow…, znaczy się, telefon, a paragraf się znajdzie. I w końcu, faktycznie, Apple dostanie po buzi.
Tak będziemy się też bawić w kółko. Nie tylko wykazałem się naiwnością, myśląc, że to koniec Wielkiej Wojny Patentowej, ale też nierozsądnie jest zakładać, że inni się nie dołączą. Microsoft, Nokia, HTC, wszystkie te firmy mają zasoby do walki. I w końcu do niej staną. Bo mogą. Bo nie tylko prawo im to umożliwia, ale wręcz do niego zachęca.
Ale wiecie co? To może być nawet pożyteczne. Do tej pory absurdy patentowe były tematem niszowym i dramatem wyłącznie dla poszkodowanych. Globalna, „termonuklearna wojna” to zmieniła. Skandale patentowe są na ustach wszystkich, którzy choć trochę interesują się gadżetami elektronicznymi. Może w końcu ta cała głupota, jaka się rozgrywa na naszych oczach, wpłynie na zmianę systemu prawa.
Oby.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.