REKLAMA

Jedenaste: nie hejtuj. Część druga - o odpowiedzialności cywilnej

W poprzednim artykule zapowiedziałem, że w dalszych wpisach przedstawię prawne ramy ochrony dóbr osobistych. Najwięcej emocji w tym względzie budzi kwestia ochrony tych dóbr za pomocą przepisów prawa karnego i państwowego aparatu ścigania, jednak wychodząc z raczej powszechnie akceptowanego stanowiska, że prawo karne stanowi ultima ratio (tj. powinno być stosowane w ostateczności, gdy nie jest możliwa lub celowa ochrona danego rodzaju uprawnień za pomocą przepisów innych gałęzi prawa), chciałbym w pierwszej kolejności opisać ten problem na gruncie prawa cywilnego. Aby urozmaicić żmudne dywagacje, tematykę tę omówię na przykładzie z życia wziętym.

Jedenaste: nie hejtuj. Część druga – o odpowiedzialności cywilnej
REKLAMA

Historia fikcyjna, choć bardzo prawdziwa.
Bloger i dziennikarz (nazwijmy go Przemek) opublikował artykuł o jednej ze znanych spółek branży technologicznej i jej najnowszym produkcie o wyjątkowym (opatentowanym) kształcie, w którym wyraził swoją, bardzo pochlebną, opinię. Pod wpisem jeden z komentujących (nazwijmy go Arnold) opublikował komentarz, w którym z użyciem niecenzuralnych słów stwierdził, że Przemek musi być opłacany przez ww. firmę, a tym samym artykuł jest nierzetelny. Jak taką sytuację można oceniać z punktu widzenia prawa? Co może zrobić Przemek? Czy Arnold popełnił zbrodnię i poniesie karę?

REKLAMA

Podstawową rolę, wprowadzającą do systemu prawnego pojęcie dóbr osobistych i prawo do ochrony tychże dóbr, pełnią artykuły 23 i 24 kodeksu cywilnego. W artykule 23 ustawodawca wprowadził katalog praw podlegających ochronie, wymieniając m.in. takie wartości jak zdrowie, wolność, cześć czy wizerunek. Wyliczenie to ma charakter przykładowy (co wynika z użycia zwrotu „w szczególności”), zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by za dobro osobiste w rozumieniu omawianego przepisu uznać wszelkie wartości „o charakterze niemajątkowym, wiążącymi się z osobowością człowieka, uznanymi powszechnie w społeczeństwie” (A. Szpunar), np. prawo do prywatności.

Warto zwrócić uwagę na istotny zapis zawarty w art. 23, że ochrona dóbr osobistych na podstawie kodeksu cywilnego nie wyłącza ani nie ogranicza tej ochrony na podstawie innych przepisów. Możliwe jest zatem zgłoszenie przestępstwa znieważenia lub pomówienia z kodeksu karnego, a ponadto wytoczenie powództwa cywilnego.

Powszechnie przyjmuje się, że dobra osobiste mają charakter obiektywny, co oznacza, że o ich naruszeniu nie decyduje wyłącznie subiektywne przekonanie osoby, która uważa, że jej prawa zostały naruszone. Odnosząc się do przykładu, o naruszeniu dóbr osobistych Przemka decyduje treść i kontekst komentarza, i każdorazowo zachodzi konieczność analizy, czy dana wypowiedź w określonej sytuacji narusza prawa osoby potencjalnie poszkodowanej, uwzględniając kontekst społeczny, a nie indywidualny. W jednym z komentarzy pod moim poprzednim artykułem padła propozycja kazuistycznego („precedensowego”) ustalania, jakie słowa czy zwroty są naruszeniem prawa. Takie podejście należy uznać za nieprawidłowe – przykładowo, zwrot „przyjaciel Hitlera” w roku 1940 w Niemczech było komplementem, w krajach alianckich zaś – wręcz przeciwnie.

Czy komentarz Arnolda w omawianym przykładzie narusza dobra osobiste Przemka? Zacznijmy od treści komentarza, który zawiera zarzut przyjmowania korzyści majątkowych w zamian za pozytywny wydźwięk produkowanych tekstów. Zarzucane działanie nie jest nielegalne, ale nie ulega wątpliwości, że zarzut taki może negatywnie rzutować na wiarygodność zawodową Przemka. Zgodnie z linią orzeczniczą Sądu Najwyższego, można taki komentarz uznać za naruszający cześć pomawianej osoby: „Naruszenie czci może więc nastąpić zarówno przez pomówienie o ujemne postępowanie w życiu osobistym i rodzinnym, jak i przez zarzucenie niewłaściwego postępowania w życiu zawodowym, naruszające dobre imię danej osoby i mogące narazić ją na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lub innej działalności” (wyrok SN z dnia 29 października 1971 r., sygn. II CR 455/71).

Jak Przemek może zareagować na taką sytuację (pomijając np. skasowanie niewygodnego komentarza czy podjęcie rzeczowej i merytorycznej dyskusji)? Zgodnie z art. 24 kodeksu cywilnego, może przede wszystkim wezwać Arnolda do usunięcia naruszenia jego praw, a także złożenia odpowiedniego oświadczenia. Może także żądać zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę lub zapłaty sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.

Utrata zaufania w życiu zawodowym na skutek komentarza Arnolda może także spowodować, że Przemek utrafi możliwości zarobkowania, gdyż redakcja, z którymi współpracuje, rozwiążą z nim umowy. Konsekwencją wystąpienia szkody majątkowej (choć same dobra osobiste mają charakter niemajątkowy) jest możliwość, niezależnie od uprawnień wskazanych powyżej, żądania zapłaty odszkodowania (które obejmuje także utracone dochody).

Powyższych roszczeń można dochodzić zarówno bezpośrednio od sprawcy dopuszczającego się naruszeń dóbr osobistych, a także na drodze sądowej. Powód (czyli nasz Przemek) w pozwie musi wskazać istnienie określonego dobra osobistego (w tym wypadku czci) i jego zagrożenie bądź naruszenie spowodowane działaniem Arnolda. To na pozwanym spoczywa obowiązek udowodnienia, że jego działanie nie było bezprawne. Jest to znaczące ułatwienie dla strony powodowej, które znajduje racjonalne uzasadnienie: trudno pod względem logicznym wyobrazić sobie przeprowadzanie dowodu na niezaistnienie pewnego zdarzenia. Przemek nie musi też udowadniać winy Arnolda – istotny jest sam fakt wystąpienia naruszenia dóbr osobistych.

W omawianym przykładzie Arnold, chcąc oddalić powództwo, powinien udowodnić, że Przemek faktycznie pobiera pieniądze od wskazanej korporacji za swoje artykuły (prawdziwość zarzutu co do zasady wyłącza bezprawność działania). Nie można także wykluczyć sytuacji, w której Arnold powołałby się na prawo do wolności słowa i swobody wypowiedzi, gdyż przepisy prawa nie przyznają pierwszeństwa ani czci, ani wolności słowa, a ocena, któremu prawu należy przyznać prymat, wymaga każdorazowej oceny przez sąd rozpoznający sprawę. Warto jednak zastanowić się, czy krytyka dziennikarza (lub blogera), nawet ostra i niesprawiedliwa, nie powinna być oceniana pod kątem publicznej roli dziennikarzy i związanej z tym konieczności większej odporności na krytykę. Przykładowo, Sąd Najwyższy wskazywał (wyrok z dnia 19 września 1968 r., sygn. II CR 291/68), że takie określenia jak „zadufany w sobie dyletant” i „najszkodliwszy w Polsce krytyk muzyczny” nie przekraczały granic dozwolonej krytyki.

REKLAMA

Wspomniałem o tym, ewentualne naruszenie dóbr osobistych musi być oceniane w odniesieniu do całokształtu sytuacji, w którym zostało dokonane. Nieprawidłowe byłoby zatem interpretowanie wyłącznie treści komentarza w oderwaniu od kontekstu, w jakim został upubliczniony. Przytoczone przeze mnie orzecznictwo i formułowane na jego podstawie tezy odnoszą się bowiem przede wszystkim do naruszenia dóbr osobistych np. przez dziennikarzy tradycyjnych mediów o dużym zasięgu społecznym (nie tylko w znaczeniu ilości czytelników czy widzów, ale także o sile społecznego oddziaływania). Anonimowy (rejestracja np. w systemie Disqus nie daje przecież gwarancji identyfikacji osoby komentującej) pamflet pod wpisem Przemka, choć zawierający poważny zarzut pod adresem autora artykułu, raczej nie wpłynie na utratę zaufania przez czytelników, a tym samym internetowy troll nie będzie mógł ponosić odpowiedzialności prawnej za swoje działania.

Arnold pozostałby zatem „bezkarny”, co z jednej strony możnaby uznać za przyzwolenie na nieeleganckie zachowania w sieci, z drugiej zaś strony niecelowe byłoby dbanie o kulturę wypowiedzi za pomocą przepisów prawa. Każdy z nas spotkał się jednak zapewne z dużo ostrzejszymi tekstami, zwłaszcza, że twórczość trolli i hejterów nie ogranicza się przecież do pisania mniej lub bardziej obelżywych komentarzy na blogach: tak jak w offfline’owym świecie, również w internecie można znieważać, pomawiać i podżegać do nienawiści na tle rasowym. Ustawodawca w celu ochrony praw obywateli w takich szczególnych sytuacjach wprowadził odpowiednie przepisy karne, które omówię w następnym tekście, a na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA