REKLAMA

Google w Chinach poinformuje użytkowników, które frazy są cenzurowane

05.06.2012 13.25
Google w Chinach poinformuje użytkowników, które frazy są cenzurowane
REKLAMA
REKLAMA

Od dwóch lat Google nie współpracuje już z Chinami nad cenzurowaniem wyników wyszukiwania. Chociaż po podjęciu takiej decyzji i przeniesieniu się do posiadającego odmienne od reszty Chin Hong Kongu można było spodziewać się, że rząd Chin po prostu zablokuje Google, to tak się nie stało. Google jest coraz mniej popularne w Państwie Środka, ale wciąż wprowadza nowości – tym razem ostrzeżenie, że wyszukiwana fraza może spowodować problemy z połączeniem.

Google odkrył, że problemy z połączeniem z wyszukiwarką w Chinach następują często w powiązaniu z konkretnymi zapytaniami. Po ich wpisaniu połączenie zostaje przerwane na ponad minutę. Przeanalizowano co powoduje takie problemy i stwierdzono, że nie jest to wina Google’a. Google nie powiedział tego głośno, a w oficjalnym poście na blogu nie ma słowa “cenzura”, jednak wniosek jest prosty: to działa Great Firewall of China, czyli rządowa cenzura treści.

W związku z tym Google zagrał dosyć ryzykownie i postanowił informować użytkowników, że wpisywana fraza może wywołać problemy z połączeniem. Taka informacja pojawia się w żółtym boksie po naciśnięciu przycisku wyszukiwania. Użytkownik może wyszukać hasło mimo to, zmienić zapytanie by uniknąć problemów z połączeniem lub wpisać hasło używając Pinyin, czyli systemu transkrypcji chińskich nazw na łacinę.

Powiadomienie nie mówi wprost, o co chodzi, ale informuje użytkownika, że wpisanie konkretnego słowa może powodować chwilowe problemy w połączeniu z wyszukiwarką i że występują one poza Google’em. Podtekst jest znaczący, “Twoje wyszukiwanie zostanie ocenzuorwane”.

Google może sobie na to pozwolić, ponieważ nie podlega jurysdykcji Chińskiej Republiki Ludowej. Z tym, że jego znaczenie jako wyszukiwarki w Chinach jest coraz mniejsze. W 2010 roku udział rynkowy Google’a w wyszukiwaniu w Chinach wynosił ponad 35%, teraz jest to nieco ponad 17%. Google traci na znaczeniu, a rodzime i w pełni współpracujące z rządem Baidu zyskuje. Chiński Wielki Firewall przynosi skutki – w końcu kto nie zirytowałby się faktem, że co chwilę zrywa połączenie?

Google ma już niewiele do stracenia w Chinach, zwłaszcza odkąd wiele z jego serwisów jest tam blokowanych, na przykład Google+. W zeszłym roku profil Baracka Obamy na Plusie przeżył oblężenie chińskich internautów; okazało się, że zabezpieczenia zaczęły szwankować, a internauci zyskali dostęp do Plusa i postanowili zwrócić uwagę na problem cenzury sieci komentując wpisy Obamy. Sprawa ucichła, a zabezpieczenia pradwopodobnie znów zaczęły działać.

Usługi Google’a mają lokalne, niesamowicie popularne odpowiedniki. Walka z cezurą jest więc walką ideologiczną, ale też walką o stworzenie miejsca na rynku i dobrym zagraniem marketingowym.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA