Analitycy finansowi nie wierzą w Reserach In Motion
Research In Motion znów na cenzurowanym. Tym razem nie chodzi o smartfony, aplikacje czy systemy operacyjne, a żywą gotówkę. Analitycy Northern Securities, kanadyjskiego banku inwestycyjnego, ostrzegają że RIM musi obniżyć stawki, jakie pobiera od operatorów za korzystanie ze swojej infrastruktury, by utrzymać konkurencyjność. Opłaty od operatorów to jedna z podstaw finansowych RIM, przynoszące ok. jednej piątej przychodu firmy.
Tak, wiem – można odnieść wrażenie, że grillowanie Research In Motion to jedno z ulubionych zajęć nie tylko naszego serwisu. Nie ma wdzięczniejszych tematów niż firmy, które plączą się o własne nogi, popełniając kolejne wizerunkowe błędy, wypuszczając na rynek niedopracowane i spóźnione produkty. Patrz Nokia, Microsoft, Google, RIM. Fakt, Kanadyjczykom nie sprzyjało ostatnio szczęście – wspomnijmy choćby jesienną kilkudniową, globalną awarię usług BlackBerry. Przykro było oglądać nagrane na wideo oświadczenia Mike’a Lazaridisa, wtedy jednego ze dwóch prezesów RIM, który z przygnębieniem na twarzy zapewniał użytkowników że sytuacja zostanie opanowana.
Podsumowując, nie mamy żadnej przyjemności w pastwieniu się nad Research In Motion i BlackBerry. Jednak kiedy duży bank inwestycyjny z Kanady, ojczyzny RIM, oficjalnie zaczyna powątpiewać w konkurencyjność firmy, nie możemy tego nie odnotować.
Do rzeczy: analitycy Northern Securities, wspomnianego kanadyjskiego banku inwestycyjnego, obniżyli swoją rekomendację dla akcji RIM ze „speculative buy”, czyli mniej więcej „kupuj tylko jeśli wiesz co robisz” do jasnego i prostego „sprzedawaj”. Za obniżką rekomendacji poszło także ścięcie price target, czyli ceny akcji, która odzwierciedla obecną sytuację firmy i jej perspektywy. Price target został obniżony z 24 do 7 dolarów (dziś akcje RIM wyceniane są na nieco ponad 13 dol.).
Analityk Northern Securities, Sameet Kanade, napisał w raporcie dla inwestorów, że RIM powinien obniżyć stawki, jakie pobiera od operatorów za korzystanie ze swojej infrastruktury. Dla przypomnienia - to na własnym sprzęcie RIM opiera się obieg informacji wysyłanych do i z terminali BlackBerry. To RIM, a nie operatorzy odpowiada m.in. za szyfrowanie tej komunikacji, co przez lata było dla klientów biznesowych największym atutem oferty Kanadyjczyków. Oczywiście infrastrukturę i centra przetwarzania danych trzeba jakoś utrzymać i do tego zarobić. Jak szacuje analityk Northern Securities, RIM otrzymuje od operatorów na świecie średnio ok. 5 dol. miesięcznie za jednego użytkownika BlackBerry. W ostatnim kwartale finansowym RIM opłaty operatorskie przyniosły spółce miliard dolarów, jedną piątą przychodów.
Nortern Securities rekomenduje, a raczej stwierdza że w ciągu najbliższego roku RIM będzie zmuszony obniżyć stawki o ponad połowę, do ok. 2 dol. miesięcznie od użytkownika, by utrzymać atrakcyjność swoich usług. Oznaczać to może pogłębienie spadku przychodów, które i tak lecą w dół z powodu mało atrakcyjnej – w porównaniu z konkurencją – oferty RIM w segmencie smartfonów.
I tu widać, jak duże znacznie dla przyszłości firmy ma np. opóźnienie premiery nowego systemu operacyjnego i smartfonów z serii BlackBerry 10. Jeśli odświeżenie oferty smartfonowej nie powiedzie się, firma będzie miała jeszcze większe kłopoty niż dziś. Dość powiedzieć, że Northern Securities przewiduje, że przychody RIM w ciągu najbliższych dwóch lat spadną o 48 proc. Jeśli BlackBerry 10 zawiedzie, spadek może być jeszcze większy.
Dla jasności: nie pastwię się nad RIM tylko z powodu opinii analityka jednego kanadyjskiego banku inwestycyjnego. Także grupa inwestycyjna Jefferies i jej znany ekspert Peter Misiek ostrzegają, że RIM czekają ciężkie miesiące. Z tą różnicą, że nie bardzo wierzą nawet w zbawienie w postaci BlackBerry 10.