REKLAMA

Wszechobecny internet to bzdura

14.02.2012 21.11
Wszechobecny internet to bzdura
REKLAMA
REKLAMA

Internet mobilny stał się dla nas codziennością. Większość z nas świadomie decyduje się na wykupienie odpowiedniego pakietu u swojego operatora by mieć dostęp do sieci w tak zwanym każdym momencie, bez względu na lokalizację przebywania. Operatorzy przekrzykują się marketingowymi hasłami: 3G, 4G, LTE.

Jednak uroki i magia pracy w chmurze czy surfowania po mobilnych aplikacji znikają zaraz po tym jak oddalamy się od naszego domowego routera. 80 kilometrów od domu praca i rozrywka z przyjemności zamienia się w koszmar, a posiadanie pamięci masowej wybawieniem.

Zalet chmury nie trzeba przedstawiać – niezależnie od urządzenia, miejsca i czasu pozwala na dostęp do naszych zasobów przechowywanych na zdalnych serwerach. Konsumenckie produkty oferujące pracę w chmurze są w dodatku ładne i proste w obsłudze, jak chociażby Dropbox czy Deezer.  Z tych i wielu innych aplikacji według założeń producenta możemy korzystać wszędzie za sprawą smartfona

Realia z jakimi spotykamy się w naszym kraju sprawiają jednak, że korzystanie z sieci, a także z dobrodziejstw aplikacji chmurowych jest niemal niemożliwe. Winy za to nie ponoszą oczywiście same programy, ponieważ ich idee są nad wyraz słuszne. Ganić należy operatorów, którym płacimy od kilku do kilkudziesięciu złotych miesięcznie za dostęp do mobilnego internetu, ponoć z prędkością nawet do 100 Mbit/s. To oni nie potrafią wywiązać się z reklamowych obietnic.

Liczby prezentują się świetnie w reklamach i komunikatach marketingowych, jednak podróże po terytorium naszego kraju brutalnie je weryfikują. Wystarczy oddalić się nieco od większej aglomeracji by w wielu sieciach stracić dostęp do sieci 3G, nie wspominając o HSDPA. Szybko za to znajdziemy w zasięgu EDGE i zawrotnej prędkości 250 kbit/s – a często nawet mniej. Z własnego doświadczenia dużo częściej ten prehistoryczny wręcz rodzaj łączności dotyka mnie podczas korzystania z sieci Orange – dużo lepszy zasięg szybszego internetu ma Plus. Wszystko jednak zależy od lokalizacji, bo spotyka się tereny, gdzie jest odwrotnie.

Znajdując się w szczerym polu czy w małej miejscowości na nic nam super smartfon z wieloma aplikacjami w chmurze. Jeśli nie zabezpieczyliśmy się wcześniej zgrywając piosenki z Deezera do pamięci telefonu, ważnych plików Dropboxa nie dodaliśmy do ulubionych, internetowych map nie pobraliśmy do pamięci smartfonu, to pozostaniemy bez możliwości skorzystania z tych podstawowych wydawałoby się dobrodziejstw. Sam przekonałem się o dziś o tym boleśnie – wyposażony w odpowiednią rezerwę pakietu internetowego liczyłem na możliwość posłuchania kilku utworów z Deezera bez konieczności ich wcześniejszego pobierania na dysk. Zanim wyjechałem na prostą, zamiast sieci 3G znalazłem się w zasięgu EDGE i… wróciłem do utworów zapisanych na telefonie.

Mobilny internet niby prężnie się rozwija, rosną jego prędkości, jednak jego zalety widoczne są przede wszystkim w obrębie dużych miast, gdzie w gruncie rzeczy równie łatwo znajdziemy dostęp do otwartych sieci Wi-Fi. Bez załatania białych plam nie sposób mówić o tym, że mobilna chmura jest teraźniejszością. Nasze zasoby nie są skrępowane przynależnością do urządzenia – są jednak ograniczone terytorialnie do miejsc, gdzie mamy szybki internet.

Wszechdostępny internet to nadal marketingowa bzdura.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA