NaTemat.pl - na razie to męczący chaos
Kibicuję NaTemat.pl. Podoba mi się lekko naiwne podejście Tomasza Lisa i słowa o tym, że wierzy, że w internecie da się zrobić serwis, który nie będzie walczył o kliki tytułami i kontrowersjami, a będzie miejscem sensownej debaty: -Tak, wierzymy, że można w internecie dawać tytuły, które nie wprowadzają w błąd. Tak, wierzymy, że można w internecie nie sączyć jadu i złych emocji. Że nie trzeba napuszczać gawiedzi przeciw tym, którym się udało. Tak, wierzymy, że w internecie może się toczyć fajna, mądra, sensowna debata. Tak, wierzymy, że ludzie, którzy z nami współpracują pisząc, mogą oczekiwać reakcji, które będą dla nich inspirujące, a nie tylko dołujące.
NaTemat.pl już wystartowało i można wstępnie oceniać jak ideały wyglądają w starciu z rzeczywistością. Widzę chaos, widzę znane nazwiska i nowatorskie jak na polskie duże projekty podejście do prezentacji treści i jedyne, czego nie widzę, to elementu przyjaznego czytelnikom.
Wizualnie jest nienajgorzej, chociaż szerokość strony i wielkość wszystkiego poraża. Mój ekran ma 13.3 cala, rozdzielczość 1366 x 768 pikseli (czyli, jeśli wierzyć statystykom Google Analytics ze Spider’s Web, najpopularniejszą w tym momencie rozdzielczości). W standardowej przeglądarce na jednym ekranie nie potrafią zmieścić się dwa poziome wiersze zajawek. Czcionki są przeogromne, układ boksów przeróżny i przewijając w dół raz mam 3 grafki z podpisami, raz dwie ogromne, raz tak, raz inaczej...
Zaczynając już od samej góry, czyli od belki z miniaturkami autorów: widzę, ze ktoś na tej belce się jeszcze ukrywa, ale nie jestem w stanie zobaczyć kto. Niżej na domyślnym, stuprocentowym rozmiarze strony, mam wielką grafikę. Ogromną. Przeogromną, z trzema tytułami. Jadę niżej i widzę chaos. Wielki napis “Sieć jest ważniejsza”, pod nim zajawki tekstów, a im niżej, tym większy chaos. Nie ma oznaczeń tekstów tagami, więc pod zajawką “Beata Kempa - Świadomość odpowiedzialności - o rekonstrukcji rządu i minister Musze” znajduję zapowiedź tekstu “Kolejna gwiazda ma swoją torebkę, "del Rey" debiutuje na wybiegu/ Lana pokazuje język. O płycie "Born to Die" bez podanego autora.
Może to ja jestem zbyt konserwatywna i się nie znam, może tak powinny wyglądać nowoczesne media, może mieszanie kategorii, tematyki i tekstów o kompletnie różnym targecie jest lekiem na to, że źli internauci nie chcą czytać treści “wyższych lotów”. Może faktycznie jeśli pomieszamy plotka z działem politycznym, to ów dział polityczny będzie klikał się lepiej.
Zastanawia mnie na ile to wszystko zostało przemyślane. Lubię układ The Verge, bo chociaż inny od tych tradycyjnych, to w przejrzysty i przyjemny sposób prezentuje mi treści. Od razu wiem, co jest gdzie, na stronie mieszczą się sensowne liczby zajawek, widzę autorów, tekst ma dobry dla ekranu komputera rozmiar... Na NaTemat.pl niestety tak nie jest. Wszystko jest przerośnięte i przekombinowane. Podoba mi się chęć stworzenia czegoś nowego, ale takim chęciom musi towarzyszyć pomyślunek. Teraz warto zastanowić się, dlaczego na gazeta.pl, Onecie, Interii czy innej wp.pl treści podzielone są na kategorie? Czasem zdarza mi się wejść na któryś z tych portali, poczytać newsy i dłuższe felietony. W tym celu ze strony głównej kieruję się do konkretnych działów. Może to bardzo tradycyjne podejście, ale przejrzystość jest w tym wypadku bardzo ważna. NaTemat.pl ma belkę z nibykategoriami: Blogi, Wydarzenia, Pieniądze, Kultura i styl, Sport. Fascynuje mnie zwłaszcza tajemniczy dział Pieniądze i to, że na stronie głównej znajduję felietony, jak i zwykłe newsy.
Są reklamy. Jest reklama pewnego operatora, i fakt, jest dopracowana, bo udaje boks z zajawkami (a nie jest kolejną mrugającą “doczepką”), zawiera reklamę, sondę i stream z Twittera. Ładnie. W końcu ktoś zabrał się za pożądną reklamę, chociaż Tomasz Lis zapowiadał, że reklamy display’owej nie będzie. Można to wybaczyć, bo źle nie jest.
W trakcie pisania wygląd NaTemat.pl zmienia się delikatnie, widocznie cały czas trwają nad nim prace. Z internetu dochodzą głosy, że na tabletach strona wygląda słabo.
Jako odbiorca ciężko mi znaleźć się w treściach; są mocno przemieszane i chcą przyzwyczaić nas do korzystania nie z kategorii, a z nazwisk rozpoznawalnych twórców. Czy takie przewertowanie sposobu, w jaki odbieramy testy się sprawdzi? Nie wiem, ale ja już mam ochotę wejść na tradycyjny portal z najpopularniejszej u nas czwórki, by trochę odetchnąć od chaosu.
Nie potrafię też wydać wyroku, czy NaTemat.pl będzie sukcesem, bo to zależy od wielu czynników. Pewnie tak, w końcu Tomasz Lis i wiele znanych nazwisk zrobią swoje. Może NaTemat.pl spowoduje, że zmienimy trochę sposób czytania i odbioru treści. Dla mnie jednak to zbyt męczące, a sam portal jest zbyt przerośnięty wizualnie i chaotyczny. Nie wiem, czy to zbiór blogów, serwis newsowy, opinii czy coś innego. Strona sama też nie odpowiada na to pytanie, tylko wrzuca wszystko w jedno miejsce.