REKLAMA

Rzeczpospolita z Parkietem jak Financial Times, czyli na co liczy Hajdarowicz

Jak mówił tak zrobił, rzecz by można - Grzegorz Hajdarowicz rozpoczął proces zamykania darmowego dostępu do unikalnych i eksperckich treści umieszczonych w serwisach internetowych "Rzeczpospolitej" i "Parkietu". Po raz kolejny polski przedsiębiorca wzoruje się na przykładzie amerykańskich właścicieli mediów drukowanych. Wcześniej "Przekrój" trafił do sieci i na iPada niczym "The Daily" Ruperta Murdocha, teraz "Rzeczpospolita" podąża śladem "Financial Times". Ciekawe, czy podobny będzie los inwestycji do tych amerykańskich. Podobnie bowiem jak "The Daily", także i "Przekrój" raczej dryfuje aniżeli pokonuje kolejne fale na nieznanym morzu. "Financial Times" radzi sobie z kolei całkiem dobrze, chociaż trudno powiedzieć, czy o taki sukces chodzi Hadjarowiczowi….

Rzeczpospolita z Parkietem jak Financial Times, czyli na co liczy Hajdarowicz
REKLAMA

Podobnie jak w "Financial Times", wydawnictwa Presspubliki będą teraz wprowadzały konieczność rejestracji przy chęci przeczytania jakiegokolwiek tekstu na stronie internetowej należącej do danej gazety. Bezpłatnie będzie można przeczytać jedynie 8 tekstów w ciągu 30 dni. Aby czytać więcej, trzeba będzie wykupić prenumeratę - miesięczną, 3-miesięczną lub roczną. Jest kilka pakietów: Standardowy z dosteĻem do wszystkich aktualności, informacji z białych stron "Rzeczpospolitej", działu Prawo, ale bez dostępu do serwisu Dobra Firma, podstawowych treści serwisów Ekonomi24 oraz Plus Minus. Jego cena to 99 zł miesięcznie, 259 zł na trzy miesiące oraz 990 zł rocznie. Jest też pakiet Premium, w którym dodatkowo znajduje się dostęp do archiwum "Rzeczpospolitej" oraz dostęp do Dobrej Firmy, Parkiet.com oraz Eko+. Ten pakiet kosztuje odpowiednio: 299 zł, 869 zł i 2990 zł.

REKLAMA

Ciekawe na jakie liczby płatnych subskrybentów liczą zarządcy Presspubliki. Z jednej strony biznesowe treści "Rzeczpospolitej" cieszą się renomą najbardziej rzetelnych na rynku i mają zagorzałe grono swoich zwolenników. Z drugiej jednak strony, nie od dziś wiadomo, że polscy internauci (zresztą jak ich koledzy z innych nieanglojęzycznych krajów) raczej niechętnie płacą za treści w internecie po tym, jak wychowani zostali w myśleniu, że to co w internecie jest darmowe.

"Financial Times" radzi sobie jednak całkiem nieźle, choć to "całkiem nieźle" nie jest liczbami idącymi w miliony. Na początku listopada FT miał 250 tys. płacących subskrybentów swoich usług, co stanowiło wtedy wzrost o 30% w ciągu roku. To oznacza, że w październiku 2010 r., czyli w erze, gdy dopiero raczkowała era płatnych treści prasowych w sieci, "Financial Times" miał ok 175 tys. płacących subskrybentów. Z 250 tys. - 100 tys. stanowiły korporacyjne subskrypcje z ponad 2 tys. różnych licencji. Można więc śmiało założyć, że tak naprawdę FT w listopadzie 2011 r. miał ok 2 tys. klientów. Zarejestrowanych w FT.com jest  ponad 4 mln osób. Wychodzi na to, że nieco ponad 6% zarejestrowanych użytkowników decyduje się opłacać abonament dostępowy (ciągle pamiętając, że realnych klientów jest ok 2 tys.).

To są liczby, które generuje globalna gazeta biznesowa o niezwykle mocnej i rozpoznawalnej w świecie korporacyjnym marce, na dodatek pisząca po angielsku, więc tym samym dla całego świata. "Rzeczpospolita", która owszem również może pochwalić się rozpoznawalną marką, raczej na klienta globalnego nie może liczyć głównie dlatego, że pisze po polsku (no, co najwyżej amerykańska Polonia mogłaby sobie poczytać popularną Rzepę).

Zachowując więc odpowiednie proporcje, zastanówmy się na jakie liczby może liczyć Hajdarowicz? 500 korporacyjnych klientów? To byłoby bardzo dużo w porównaniu do wyniku "Financial Times". 20 tys. płacących za dostęp do treści w sieci abonentów? Ponownie - to byłoby dużo w porównaniu do wyniku "Financial Times". Gdyby tak jeszcze te 20 tys. osób wykupiło dostęp roczny w wersji Standard, to roczne przychody "Presspubliki" z tego tytułu wyniosłyby niecałe 20 mln zł.

Nie tak dawno o "Financial Times" było głośno, ponieważ wydawnictwo zdecydowało się opuścić App Store nie zgadzając się na 30% prowizję Apple'a. To wyjście nie odbiło się negatywnie na popularności płatnych subskrypcji wydawnictwa, ponieważ w miesiąc po tym wydarzeniu liczba płacących abonentów wzrosła o 8%. Nie wiemy na razie jakie plany wobec platform mobilnych ma Grzegorz Hajdarowicz ze swoimi wydawnictwami z Presspubliki, ale przypominając sobie jego wielki entuzjazm dotyczący rychłej popularności tabletów wśród społeczeństwa konsumpcyjnego, to pewnie wkrótce "Rzeczpospolita" i "Parkiet" się pojawią w App Store z dedykowanymi aplikacjami (na dziś Rzepę można czytać na urządzeniach mobilnych choćby za pomocą usługi e-gazety).

REKLAMA

Może więc aktualny właściciel Presspubliki liczy na wielki tabletowy boom, który miałby wynieść zamkniętą za paywallem "Rzeczpospolitą" na nowe finansowe tory. W końcu to właśnie Grzegorz Hajdarowicz mówił nam swego czasu, że jest przekonany o tym, że w najbliższych pięciu latach w Polsce będzie kilka milionów użytkowników tabletów, które wykorzystywane będą głównie jako czytniki e-prasy. Od czasu gdy to mówił zostało jeszcze cztery lata.

No to czekamy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA