Aplikacją na Ubuntu, którą musisz mieć, jest...
Przemek Pająk poprosił mnie, jedyną osobę w redakcji używającą Linuksa, o opisanie najbardziej niezbędnych aplikacji na Ubuntu. Jednak swoje ulubione “aplikacje systemowe” opisałam przy okazji tekstu o rozszerzeniach dla Chrome’a, bo to przeglądarka jest dla mnie sercem systemu. Za to Ubuntu, którego używam na co dzień, stanowi wespół z GNOME Shell dodatek, który umożliwia pracę, ma ciekawe opcje i domyślnie przychodzi z najbardziej niezbędnymi narzędziami i funkcjami.
Dlatego według mnie najważniejszą rzeczą do zainstalowania na Ubuntu jest... Gnome 3. Jedną z najmocniejszych stron tego środowiska dla końcowego, niezaawansowanego użytkownika są powiadomienia. Współpracują z praktycznie każdą aplikacją, z tymi trzecimi w mniej zaawansowany sposób wyświetlając jedynie powiadomienie o zdarzeniu z możliwością przejścia do okna. Natomiast integracja z tymi systemowymi powoduje, że “Once you go GNOME, you never go back”. Używam komunikatora Empathy? Nie muszę grzebać w okienkach etc. Wystarczy, że najadę kursorem na powiadomienie i mogę przeczytać wiadomość i nawet odpisać. Mam ochotę napisać coś do tej osoby później? Na dolnym pasku powiadomień widocznym po najechaniu na dolny, lewy róg mam ikonkę i po kliknięciu wyświetla mi się dymek rozmowy. Słucham muzyki i zmienia się utwór na taki, którego nie lubię (wszyscy mamy takie w bibliotece muzycznej) - z powiadomienia o zmianie pomijam go jednym kliknięciem.
Coś dzieje się w systemie na innym pulpicie, w tle, coś skończyło pracę, coś się otworzyło? Wyświetli się powiadomienie, które po kliknięciu przeniesie w “miejsce zdarzenia”. Poza tym z poziomu powiadomień można sterować aplikacjami z menu pod prawym klawiszem. O ile to wygodniejsze od powiadomień z Unity nie trzeba chyba długo tłumaczyć - Unity wyświetla tylko dymki w prawym górnym rogu, co może jest wygodne, ale nie dorasta do pięt interaktywności GNOME Shell. Nie przesadzę mówiąc, że takie centrum sterowania systemem z powiadomień powinien mieć domyślnie każdy nowoczesny system. Oczywiście da się go jeszcze dopracować, ale w porównaniu do konkurencji jest “lata świetlne do przodu”.
Poza tym Ubuntu i GNOME przychodzą z tyloma podstawowymi funkcjami i aplikacjami, że realnie żaden przeciętny użytkownik nie powinien mieć problemu. Jest Banshee, potężny, ale nie tak ciężki odtwarzacz muzyczy, który posiada na dodatek funkcje synchronizacji i wtyczki sklepów z muzyką. Jest Totem do multimediów, który odtwarza praktycznie wszystkie ważne formaty wideo. Jest Firefox, można doinstalować Chromium czy Chrome’a. Jest klient poczty czy kalendarza (chociaż realnie patrząc to zwykły użytkownik chętniej skorzysta z wersji webowych). Jest przeglądarka grafiki Shotwell z opcjami prostej edycji i poprawiania, jest Libre Office, notatnik, klient FTP, BitTorrenta, SIP, narzędzia, zaawansowany program do nagrywania płyt, itp... No i Centrum Oprogramowania.
To wszystko spokojnie wystarcza do komfortowego korzystania z systemu. Pamięcią RAM nie ma co się przejmować, bo zarządza się sama. W razie potrzeby Centrum Oprogramowania, które może nie zawiera setek tysięcy pozycji, ale za to sensowny system oceniania, podpowie zręcznie, czego chcemy.
Jako “must-have” poleciłabym jedynie GIMPa, który ma spore możliwości graficzne, dodałabym Desurę, czyli zewnętrzy sklep z grami na Linuksa, no i może Wine, ale tylko dla osób, które nie mogą żyć bez jakiejś aplikacji z Windowsa. Innym nie polecam - w Centrum Oprogramowania i nie tylko można znaleźć praktycznie wszystko, co niezbędne do używania systemu. Reszta jest w sieci. Bo dziś najważniejsza na komputerze jest przeglądarka...