Windows Phone 7 w 2012 - wciąż mało, ale to nie znaczy, że przegra
Android na pierwszym miejscu – w tym przypadku nie ma najmniejszych wątpliwości, iPhone na silnej drugiej pozycji (choć daleko za „Zielonym Robotem”), za nimi Windows Phone (choć już z wynikiem o wiele mniej efektownym niż prognozowano jeszcze kilka miesięcy temu), a reszta rynku podzielona pomiędzy BlackBerry OS, Symbiana oraz niedobitki webOS, rozwijanego już wtedy wyłącznie przez społeczność, pod pilną kontrolą HP. Tak według ekspertów Digitimes ma wyglądać krajobraz w świecie smartfonów pod koniec przyszłego roku i choć wydawałoby się, że największym zwycięzcą jest tutaj po raz kolejny Android, który zawładnąć ma prawie 60% całej puli, paradoksalnie przewidywania te są najlepsze dla… Microsoftu i jego mobilnej wersji Windowsa (Phone).
To właśnie ten system ma najwyraźniej wybić się spośród pozostałych i z gracza na razie istotnego głównie marketingowo, stać się graczem o liczącym się udziale i popularności. Zapewnić ma to sprzedaż kwartalna na poziomie około 10 milionów sztuk, dająca w rezultacie mały, choć i tak o wiele większy niż do tej pory kawałek toru – 6,2%.
Do końca przyszłego roku powinna też niemal całkowicie wymrzeć sprzedaż Windows Mobile, a urządzenia pracujące pod kontrolą tego systemu z dużym prawdopodobieństwem zostaną w większości przypadków, nawet u najbardziej ich zagorzałych zwolenników, zastąpione przez smartfony nowsze, dzięki czemu nie dojdzie do „przekładamia” statystyk, gdzie Windows Mobile „mieszał się” z Windows Phone, dając wyniki lepsze niż w rzeczywistości. Pod koniec przyszłego roku sytuacja powinna być już więc całkowicie klarowna i wtedy będzie można swobodnie rozpocząć rozliczanie Microsoftu z postępów nad rozwojem i popularyzacją jego systemu mobilnego.
Dotychczasowe wyniki są oczywiście słabe (mniej niż 3-4%), ale biorąc pod uwagę to, od jak dawna na rynku dostępna jest naprawdę funkcjonalna (choć ciężko zaprzeczyć ,że w dalszym ciągu niezbędne jest sporo pracy) wersja tego oprogramowania i jak niedawno temu pojawił się praktycznie pierwszy producent, który zdecydował się naprawdę postawić na Windows Phone, całość można uznać za i tak przyzwoity wynik. Windows Phone może mieć faktycznie kalendarzowo rok od premiery, ale w dobie rozbudowanych systemów operacyjnych, za prawdziwy początek jego istnienia można uznać całkiem niedawną premierę wersji Mango, a jeszcze lepiej – moment prezentacji pierwszych efektów współpracy z Nokią.
Z jednej strony jest to poważny problem - oznacza to tyle, że Windows Phone jest spóźniony w stosunku do Androida i iPhone o kolejny rok. Dobra wiadomość? Mobilny system Microsoftu nie ma praktycznie żadnej konkurencji. BlackBerry OS, choć wciąż funkcjonalny, został już przez większość mediów (w tym tych najbardziej opiniotwórczych) spisany na straty, a jego następca pojawi się dopiero pod koniec przyszłego roku. MS, z prawie już gotowym OS, nawet jeśli pod wieloma względami po prostu doganiającym konkurencję, nie ma więc tak naprawdę zbyt wielu poważnych rywali. Doścignąć Androida czy iPhone nie ma w najbliższym czasie żadnych szans i prawdopodobnie nikt w Redmond nawet na to nie liczy. Kto jednak oprócz RIM (który zaatakuje dopiero za rok) będzie mu w stanie zagrozić? Wygaszany Symbian czy rozwijany metodami chałupniczymi webOS? Raczej nie i szanse na to, że wszystkie te trzy systemy trafią do zbiorczej kategorii „Inne” jest wielce prawdopodobny (przynajmniej jeśli bierzemy pod uwagę wyłącznie przyszły rok kalendarzowy).
Ciekawe potencjalne powody, dla których Windows Phone nie „zaskoczył” podobnie jak Android, podał dziś na swoim blogu Charlie Kindel i nie sposób jest nie zgodzić się z jego argumentami. Microsoft podjął się bowiem niezwykle trudnego zadania – nie produkując samemu urządzeń, uzyskać nad nimi niemal pełną kontrolę. W ten sposób w procesie projektowania i dobierania podzespołów praktycznie całkowicie pominięci zostali producenci, którym przedstawiono gotowe parametry i sprowadzono ich rolę wyłącznie do „wytłoczenia” odpowiedniej ilości urządzeń oraz operatorzy, którzy do tej pory mogli modyfikować oprogramowanie i/lub dodatkowo wpływać na aktualizację smartfonów. Tutaj nic takiego nie ma miejsca – aktualizację do Windows Phone 7.5 (Mango) otrzymali w zbliżonym czasie praktycznie wszyscy użytkownicy, którym z całą pewnością takie rozwiązanie podobna się najbardziej. Nie podoba się za to tym, którzy tracą kontrolę i stają się tylko „wytwórcami” i „kanałami dystrybucji” – producentom i operatorom, którzy są przecież jednymi z najważniejszych ogniw w całym procesie.
Ponad 40 milionów urządzeń z Windows Phone w przyszły roku to dużo, nawet bardzo dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasowe wyniki. Tym razem jednak po stronie MS stoi silny partner, który jest z jednej strony przystać na warunki MS (bo w sumie innego wyboru nie ma), a z drugiej strony posiada odpowiednio uznaną markę i częściowo dzięki temu będzie w stanie przekonać do siebie zarówno operatorów, jak i klientów. Choć trzeba przyznać, że pomysł Microsoftu na nadzór nad swoim systemem jest na tyle odważny, że nie wiadomo czy będzie w stanie zostać zrealizowany czy też jego producent będzie się musiał ostatecznie ugiąć pod naciskami swoich „partnerów” i umożliwić… fragmentację.