REKLAMA

Ultrabook i WiDi - para (prawie) doskonała

19.12.2011 18.40
Ultrabook i WiDi – para (prawie) doskonała
REKLAMA
REKLAMA

Do tej pory zaprezentowanej przez Intela już kilkanaście miesięcy temu technologii WiDi wiedzie się raczej średnio. O ile bowiem zakup stosunkowo drogiej przystawki (około 200-300zł) do telewizora nie musi być dla wszystkich aż tak strasznym wydatkiem w zamian za wolność od kabli, o tyle konieczność posiadania specjalnego laptopa, wśród których wybór był do tej pory mocno ograniczony, mogła być tym, co w głównej mierze blokowało popularyzację tego rozwiązania. Na szczęście teraz WiDi dostaje drugą szansę – nie tylko ma trafić fabrycznie do niektórych telewizorów, ale również staje się podstawowym wyposażeniem nowej fali komputerów przenośnych – ultrabooków, dzięki czemu w pewnym momencie nie będziemy musieli wydawać dodatkowych pieniędzy praktycznie na nic – wystarczy telewizor i laptop.

Zanim jednak nadejdzie ten czas, minie jeszcze najprawdopodobniej sporo miesięcy i każdy, kto będzie chciał skorzystać z tego udogodnienia będzie musiał zainwestować w niewielki dodatek do swojego TV. Jeden z nich trafił do nas na testy wraz z ultrabookiem Lenovo U300s i muszę przyznać, że zrobił naprawdę pozytywne wrażenie, pozwalające wierzyć, że tak właśnie wyglądać będzie przyszłość kina domowego (i nie tylko).

Modelem, który mieliśmy okazję testować był NETGEAR Push2TV HD (PTV2000), należący do drugiej generacji tego typu odbiorników, pozwalających m.in. na obsługę treści DVD i Blu-ray oraz przekazywanie obrazu w jakości Full HD (1080p).

Całość zamknięta jest w opakowaniu niewiele większym niż (z braku lepszego porównania) dwie kostki masła, będąc przy tym niesamowicie lekkim – biorąc urządzenie do ręki mamy wrażenie, że składa się ono praktycznie wyłącznie ze swojej plastikowej obudowy. Na szczęście tak jednak nie jest i wewnątrz umieszczono wszelkie niezbędne podzespoły oraz wyjścia HDMI i Composite oraz diodę informującą o stanie urządzenia. Szczególnej filozofii w tym miejscu nie ma – wystarczy podłączyć urządzenie do zasilania oraz do telewizora i praktycznie możemy o nim zapomnieć, oczywiście pod warunkiem, że nie planujemy korzystać z niego jako urządzenia mobilnego. Rozmiary i masa sprawiają, że bez problemu zmieści się obok laptopa w praktycznie każdej torbie i po jednorazowej konfiguracji możemy korzystać z niego w połączeniu z każdym telewizorem.

Również i konfiguracja (z wykorzystaniem preinstalowanej lub dostępnej do pobrania z internetu) nie należy do najtrudniejszych i właściwie ogranicza się do klikania „Dalej”, „Tak, przeczytałem i zrozumiałem warunki użytkowania” oraz konfiguracji hasła zabezpieczającego, które uniemożliwia podłączanie się do naszego odbiornika np. sąsiadom albo kolegom z pracy i wyświetlanie treści, których niekoniecznie chcemy (w danej chwili) być widzami. Po tak banalnym procesie „parowania” (w trakcie którego możemy nadać urządzeniu również własną nazwę), odbiornik WiDi jest już na tyle przywiązane do naszego laptopa, że możemy spokojnie zapakować go do plecaka i np. udać się do znajomych, aby na dużym ekranie ich telewizora oglądnąć chociażby zdjęcia z wakacji.

Pomijając cenę i stosunkowo niewielką na chwilę obecna dostępność odpowiednich laptopów (lista zgodnych urządzeń ze strony producenta raczej nie wymaga zbyt długiego przewijania), całość zdaje się wyglądać prawie doskonale. Jak jednak sprawuje się w rzeczywistości? Tutaj akurat nie jest tak idealnie jak moglibyśmy oczekiwać, ale dla przeciętnego użytkownika z całą pewnością będzie to rozwiązanie bardziej niż satysfakcjonujące.

Zarówno transmitowany dźwięk jak i obraz dostarczane są do TV bez większych problemów w bardzo dobrej jakości. Z poziomu Lenovo U300s z procesorem i5 o taktowaniu 1,6GHz oraz 4GB pamięci RAM, bez widocznego spowolnienia dało się obejrzeć cały film (wraz z dźwiękiem) w rozdzielczości 1080p (niestety nie było okazji przetestowania dźwięku wielokanałowego), niezależnie od wybranego trybu. Wśród nich znalazła się m.in. możliwość jednoczesnego wyświetlania innego obrazu na ekranie telewizora (np. film) i komputera (np. przeglądarka). W ten sposób nasi domownicy mogą np. spokojnie oglądać film, a my w tym czasie będziemy przeglądać internet, o czym nikt z nich nie dowie się, póki nie zaglądnie nam do laptopa. Przełączanie się pomiędzy trybami jest oczywiście proste i przyjemne i nie powinno stanowić wyzwania dla żadnego z użytkowników, nawet tych najbardziej początkujących.

Jedynymi wadami, które rzucały się w oczy było dość wyraźne opóźnienie przy transmisji obrazu, co może nie jest zbyt irytujące, ale na pewno nie da się powiedzieć, że można je całkowicie zignorować. Na szczęście opóźnienie nie powoduje „rozwarstwiania się” filmów – zarówno wideo jak i audio są po prostu prezentowane o ułamek sekundy później niż na ekranie komputera. Zazwyczaj jednak nie patrzymy jednocześnie na dwa monitory, w związku z czym wzmianka o opóźnieniu jest wyłącznie „szukaniem dziury w całym”.

Bez wątpienia, oprócz mobilności, największą zaletą całego zestawu jest prostota obsługi, dzięki czemu połączenie WiDi może być w nie tak wcale odległej przyszłości odpowiednikiem „włożenia kabla”. Nic dziwnego, że funkcja ta, pomimo że wyposażoną w nią już kilkanaście „zwykłych” laptopów (jak się okazuje, posiada ją również mój „stary” ThinkPad) jest tak intensywnie promowana w przypadku ultrabooków, stanowiących synonim nowej jakości w kategorii komputerów mobilnych i mających ogromna moc marketingową. Za jakiś czas większość będzie miała w domu laptopa z WiDi i (być może) odpowiedni telewizor i wtedy kolejnemu wiążącemu nas kablowi będziemy mogli powiedzieć „papa”.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA