Jak rozkręcić biznes w IT? To proste
Zapraszam do przeczytania gościnnego wpisu Tomka Wawrzyczka.
Są dwie skrajne szkoły uczące, jak się biznes kręci. Pierwsza, ta klasyczna, mówi, że należy wymyślić produkt, wyprodukować go i sprzedawać. Szkoła ta ma zastosowanie we wszystkich możliwych branżach, ale ja tu mam o branży IT, czyli o bitach i bajtach, pisać. Więc niech będzie, szkoła numer jeden ma zastosowanie w branży IT również, czego dowodzi historia Microsoftu i Apple oraz tabunu innych mniej lub więcej znaczących na rynku tuzów. I tu jest mały kruczek. Bo ja nie o tuzach, ale o "maluczkich".
Chcecie wiedzieć, jak rozkręcić biznes w biznesie IT? I do tego nie sprzedając owoców swojej pracy, a je rozdając? Za darmo? Chcecie? No to macie...
Jest taka firma, co się zowie 6Wunderkinder. Z premedytacją nie podaję adresu www, bo chcę zmusić Was do użycia Google (zapomniałem - ten tekst będzie lokował wiele produktów). Skrzyknęło się kilku gości i gościów i założyło sobie firmę, żeby wprowadzić na rynek aplikację do zapamiętywania, co ktoś ma zrobić i do przypominania, że ów ktoś ma zrobić to, co w niej zapamiętał. Czyli takie "ToDo".
Ileż to podobnych aplikacji krąży na rynku? Masę? Mało - niemal wpizdylion! A oni sobie ubzdurali, że zrobią aplikację numer wpizdylion plus jeden. I co? I nic, jeno skazywać ich na porażkę, nazywać ten pomysł utopijnym, gwoździem do trumny ledwo co założonego interesu. Tym bardziej, że kolesie chcieli ten swój produkt rozdawać, jak ryż w głodującym Sudanie - za friko. Fajny pomysł na biznes, co nie?
I tu się mylicie. Sześciu wunderdzieciaków uznało, że ich produkt ma być trywialnie prosty w użyciu (primo i secundo), ładny, śliczny i estetyczny do przesady, ale bez przesady (to po trzecie, choć równie ważne), ma być niezależny od peceta, komórki, laptopa, tabletu i przeglądarki internetowej (po czwarte, choć chyba po pierwsze) i ma być za free.
No i zrobili produkt, który odpowiadał tym cechom, które zdefiniowali sobie na etapie rozkręcania biznesu. Rodzi się pytanie, skąd wzięli kasę na to, żeby produkt wyprodukować. Odpowiedź jest trywialna: z własnych kieszeni. Gdzie tu kruczek? W tym, że się nie spieszyli i nie parli na "szkło", czyli na wielką kasę, ale na sukces własnego pomysłu na biznes.
Wyprodukowali "Wunderlist" i rozdawali to na iPhony, androidowe komórki, komputery i przeglądarki internetowe. Z czego żyli? Z idei. Idei rozwinięcia Wunderlist do czegoś większego, bo nie interesowały ich produkty, wielkie pieniądze, ale stały dopływ gotówki. Skąd ta gotówka miała się niby brać, jeśli ich Wunderlist był darmowy?
I tu tkwi klucz do sukcesu. Sukces Wunderlist opiera się na darmowości aplikacji, na jej prostocie, uniwersalności, wieloplatformowości i na tym, że w krótkim czasie używać zaczęło to oprogramowanie (właściwie to powinienem nazwać to "rozwiązaniem") miliony ludzi na całym świecie. Masa użytkowników przyciąga inwestorów. Macie wątpliwość? To popatrzcie na Facebooka.
I co? I niedawno firma dostała kilka zastrzyków gotówki od prywatnych inwestorów na rozwój biznesu, ostatni w wysokości 4,2 mln USD. I co? I to, że można rozwijać biznes rozdając owoce tego biznesu, a gotówka i tak płynie. Bo pamiętajmy, że firma się kręci, kiedy ma dopływ gotówki, a ten nie musi pochodzić ze sprzedaży produktów, tylko z gromadzenia wokół siebie użytkowników. To oni przyciągają inwestorów, którzy dostarczają biznesowi gotówki. Można?
Ano można. I nie trzeba się martwić, że produkty biznesu IT trafią na torrentowy rynek wtórny, który niejeden biznes już położył. A produkty tych biznesów nie były głupie, felerne, były po prostu za drogie, żeby trafiły pod strzechy. Przykład? Może jeszcze nie do końca umarły i padnięty - Radium.
Radium to przekapitalny odtwarzacz muzyki strumieniami płynącej z Internetu. Jego zalet nie wymienię, bo jest ich wspomniany przeze mnie wcześniej wpizdylion. Wada najważniejsza: kosztuje to 25 USD bez centa. A mógłby być za darmo, co przyciągnęłoby tłumy użytkowników, za którymi podążaliby inwestorzy.
6Wunderkinder wróżę przyszłość, producentom Radium rychłe zejście z rynku, chyba, że zawczasu sprzedają swój biznes komuś, kto w naiwności swojej myśli, że zarobi na tym modelu biznesu kokosy.
Tak to już jest.
Tomasz Wawrzyczek: Rocznik 69. Z wykształcenia programista o specjalizacji „programowanie maszyn matematycznych” (takie były kiedyś specjalizacje). Z pasji projektant i fotograf. Z zawodu: projektant wzornictwa przemysłowego w zakresie GUI. Z życia członek rodziny. Z mieszkania w Rybniku.