Kiedy nie umiesz sprzedać swojego produktu…
… rozdaj go za darmo użytkownikom produktów konkurencji. Taka idea po raz kolejny najwyraźniej przyświecała w ostatnich dniach Microsoftowi, który postanowił wykorzystać do promocji swoich telefonów i systemu operacyjnego wpadki swoich dwóch konkurentów – Research In Motion i Apple. Pierwszy z nich borykał się z problemami, w wyniku których użytkownicy zostali odcięci od swoich maili, natomiast drugi nie przygotował odpowiednio swoich serwerów na zmasowany atak osób chcących zaktualizować swoje urządzenia do iOS 5.0. Producent Windows Phone rozpoczął więc akcję na Twitterze – wystarczyło „ćwierknąć” dlaczego chcemy zmienić nasze BlackBerry/iPhone na telefon z WP7 i automatycznie otrzymywaliśmy szansę na wylosowanie jednego z 25 (dla każdej z platform) nowych urządzeń prosto od MS.
Nie jest to pierwsza tego typu zagrywka ze strony giganta z Redmond, który starał się również skorzystać na śmierci webOS. Wtedy to każdy z zarejestrowanych programistów, tworzący do tej pory aplikacje dla uśmierconego systemu, mógł za darmo otrzymać telefon wyposażony w mobilnego Windowsa. Darmowy smartfon został zaproponowany również Geohotowi - twórcy narzędzi do odblokowania iPhone czy Playstation.
Podobnie jak w przypadku poprzednich akcji, również i ta została okrzyknięta dość szybko mianem sukcesu marketingowego – w ciągu kilkunastu godzin ponad 1000 użytkowników konkurencyjnych platform publicznie wylało swój żal, pałając zupełnie bezinteresowną miłością do systemu MS, który uwolni ich już na zawsze od ich trudów życia. Problem jedynie w tym, że zarówno w przypadku iPhone jak i BlackBerry, informacje o awarii w błyskawicznym czasie stały się jednymi z najpopularniejszych tematów na Twitterze (na którym również rozgrywany był konkurs MS). Obserwując odpowiednie tagi na tym portalu społecznościowym, można było z łatwością zauważyć różnicę w ilości klientów „dotkniętych” i „zainteresowanych”. iOS i BIS generowały od kilkudziesięciu, do nawet kilkuset nowych tweetów w ciągu kilku minut. MS potrzebował wielu godzin, żeby uzbierać tyle wzmianek, ile każdy z konkurentów uzbierał w kwadrans lub maksymalnie w godzinę. Sukces? Nieszczególnie. A ilu użytkowników zgodnie ze swoimi groźbami faktycznie zmieni platformę, jeśli nie dostanie darmowego smartfona od MS?
Oczywiście taki sposób podchodzenia do problemów konkurencji ma swoje ogromne zalety – użytkownicy wszystkich platform mogą odnieść wrażenie, że producent Windowsa, do tej pory kojarzący się z bezdusznym korporacyjnym molochem ma poczucie humoru, a do tego nie pozostawia klientów samych sobie, tylko dba o nich, a na dodatek rozdaje dodatkowo masę gratisów, na które łatwo się załapać (każdy lubi konkursy, w których nic wielkiego nie trzeba robić). Tyle, że pokazuje to jeszcze jedno – Microsoft desperacko stara się wedrzeć na rynek smartfonów, na którym na chwilę obecną praktycznie go nie ma. Nawet w miesiące po premierze, po inwestycji prawdopodobnie) milionów dolarów w kampanie reklamowe i „wypychaniu” nie do końca ukończonego systemu do klientów końcowych za pośrednictwem operatorów, Windows Phone ma udział w rynku wyraźnie niższy od… Bady.
Tak, Microsoft ma problem. Pomimo tego, że operatorzy i powiązani z MS producenci telefonów cieszą się na przyjście nowej wersji systemu oraz zapowiadają, że z całą pewnością jest miejsce dla kolejnego mobilnego OS, rynek zdaje się nie podzielać ich sposobu myślenia i Windows Phone znalazł się w ilościowym podsumowaniu drugiego kwartału tego roku na miejscu tuż nad kategorią „Inne systemy operacyjne” (aż strach zastanawiać się co wchodzi w skład tej grupy).
Nie, Windows Phone nie jest systemem złym. Naprawdę da się lubić i wraz z kolejnymi aktualizacjami będzie prawdopodobnie jeszcze lepszy. Pytanie tylko co jest w stanie tak naprawdę zaoferować użytkownikom innych platform? Co miałoby skłonić posiadacza BlackBerry, iPhone czy Androida do przesiadki, poza przypadkami, gdy panicznie boją się oni zaokrąglonych krawędzi w menu telefonu? Owszem, jeśli nie możemy skorzystać przez kilka dni z podstawowych funkcji internetowych naszego telefonu (BlackBerry) lub zaktualizować go do upragnionej wersji systemu (iPhone), może się u nas pojawić nadmiar negatywnych emocji, które mogą doprowadzić nas do artykulacji prostego „zmieniam platformę, ale już!”. Tyle że wszystkie awarie w końcu się kończą i wracamy do tego co mieliśmy – do tego, do czego się przyzwyczailiśmy i do tego, z czego do tej pory korzystaliśmy bez większych problemów.
A Windows Phone? Z wyjątkiem okresu, kiedy niedomaga nasz producent telefonu (o ile mamy z nim powiązane jakiekolwiek usługi), jaki problem rozwiązuje (oprócz tego, że sam zapewniał stałe podłączenie do internetu)? Próba była dobra, ale to z pewnością jeszcze nie to Microsofcie. Musisz mi pokazać coś naprawdę ciekawego i nowego, żebym zaczął używać mojego BlackBerry i iPhone jako przycisków do papieru albo podkładek pod nierówne nogi od stołów, a zamiast tego w kieszeni nosił Windowsa.
PS: Podobno RIM w odpowiedzi na akcję Microsoftu postanowił obdarować wszystkich użytkowników Windows Phone najnowszymi terminalami swojej produkcji. Niestety akcja odwetowa nie doszła do skutku – z żadnym z trzech użytkowników nie udało się skontaktować.
źródło zdjęcia: Flickr