REKLAMA

Mac App Store - nie wszystko złoto co od Apple'a

09.01.2011 10.18
Mac App Store – nie wszystko złoto co od Apple’a
REKLAMA
REKLAMA

Centralizacja sprzedaży oprogramowania na platformę komputerową jest świetnym – choć jak zwykle nie do końca pionierskim – pomysłem Apple’a. Mac App Store na pewno pokazuje jak w przyszłośc inni będą sprzedawać oprogramowanie na własne platformy. Tyle, że sklep Apple’a na razie też jest tylko obietnicą.

Z Mac App Store Apple uprościł proces instalacji aplikacji do granic absurdów, czyli tak jak powinno to być od początku istnienia komputera. Wbrew pozorom, to największa zaleta Mac App Store, która pokazuje jak ważną rolę dla całego rynku technologicznego pełni Apple – po raz kolejny upraszcza maksymalnie rzeczy związane z urządzeniami komputerowymi. Czemu to ważne? Poproście swoich rodziców (no?, w niektórych przypadkach dziadków), żeby a) pobrali z sieci aplikację i zainstalowali ją na komputerze lub b) zrobili to samo, tyle że z płyty CD.

Nie żadne szukanie plików .exe lub .dmg, nie płyty CD (za chwilę napęd optyczny w komputerach będzie równie egzotyczny co stacja dysków floppy), żadne rozpakowywania plików .zip. Teraz wystarczy tylko fabrycznie dostarczana z najnowszą wersją systemu operacyjnego aplikacja-sklep, klik w ikonę „kup” przy aplikacji i program miłym dla oka lobem ląduje w docku Maka w identyczny sposób jak na iPhonie czy iPadzie. Pasek postępu pod ikoną aplikacji informuje nas o statusie instalacji. Po jej skończeniu program zagnieżdża się w docku oraz ląduje w folderze „aplikacje”. Tak to powinno wyglądać od zawsze. Śmiem twierdzić, że dzięki Mac App Store Wasze dzieci nie będą musiały wiedzieć co to .exe (tak – .exe).

Tyle, że Mac App Store – powtórzę z pierwszego paragrafu (aj, przepraszam – akapitu) – to na razie jedynie obietnica świetnego rozwiązania. Jest mnóstwo bardzo denerwujących błędów i niedociągnięć, które na wskroś przypominają to, co działo się przy poprzednich startach usług Apple’a – MobileMe, czy AppStore. Ponadto jak zwykle bezkompromisowa polityka Apple’a przynosi wiele problemów natury? moralnej. Przede wszystkim jednak oferta Mac App Store jest na starcie niezwykle uboga, żeby nie powiedzieć kompromitująca. Ale wiecie co? Nie ma to znaczenia. Już widać, że Mac App Store będzie sukcesem. I to nawet nie o ten milion pobrań pierwszego dnia chodzi. Wygoda rozwiązania proponowanego przez Apple’a jest oczywista. Oczekujcie więc zalewu „appstore’ów” na wszelkie możliwe platformy komputerowe w najbliższym czasie.

Błędy należy jednak napiętnować, bo są poniekąd kpiną z użytkownika usług Apple’a, który jak zwykle – wiele wybaczy. Błąd 100, który nawet tak wielkiemu specjaliście jak Kamil Brzeziński uniemożliwił korzystanie ze sklepu przez długie godziny (i wcale nie jest usprawiedliwieniem, że na rozlicznych blogach rozwiązania problemu były podawane na bieżąco), czy to, że Mac App Store nie radzi sobie kompletnie z rozpoznaniem już zainstalowanych uprzednio na Makach aplikacji (w moim przypadku nawet tych od Apple’a – mimo, iż mam wszystkie programy z pakietu iWork ’09, przy ich ikonkach w Mac App Store widnieje opcja „kup”), to kompromitujące błędy.

Z błędami da się jednak żyć, mając z resztą nadzieję na ich szybkie naprawienie. Z efektami monopolistycznych zapędów Apple’a już tak łatwo w tym przypadku do dziennego porządku przejść nie sposób. Mac App Store jest dostępny jedynie dla posiadaczy najnowszej wersji systemu operacyjnego Mac OS X 10.6 (Snow Leopard). To niezrozumiała decyzja, którą trudno nazywać inaczej niż próbą wymuszenia wydania 29 dol. na najnowszy OS. W końcu zdecydowana większość (ba, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że 99%) aplikacji w sklepie Apple’a z powodzeniem działa na Mac OS X 10.5 (Snow Leopard), czy nawet 10.4 (Tiger).

Druga sprawa – brak możliwości przeniesienia wcześniej zakupionych licencji na zakup oprogramowania poza Mac App Store skutkuje takimi absurdami, że producent popularnej aplikacji graficznej Pixelmator wysyła do mnie e-maila z informacją, że w promocji za jedynie 20 dol. mogę przenieść licencję do sklepu Apple’a. Bezczelność.

Trzecia sprawa – niektórzy, jak choćby Pixelmator właśnie – decydują się przenieść w całości swój biznes do Mac App Store, co oznacza, że w przyszłości aktualizacje i nowe wersje będą dostępne jedynie dla klientów sklepu Apple’a. Jeszcze inni decydują się na ekskluzywne wydania swoich aplikacji w Mac App Store, czym odcinają duży procent użytkowników platformy od możliwości pobrania/zakupu aplikacji. To drastyczne obostrzenia, które w konsekwencji prowadzą do jednego – wymuszenia (tak – wymuszenia) aktualizacji systemu operacyjnego oraz zmienienia kanału dystrybucji oprogramowania na Mac App Store. To takie typowe dla Apple’a.

Po czwarte – jakość aplikacji w Mac App Store (choć to do końca nie bezpośredni zarzut w stosunku do Apple’a). Ile aplikacji zainstalowałem po przejrzeniu zasobów Mac App Store? Jedną – darmowy klient Twittera na Mac (na dodatek to słaba aplikacja, o czym już wkrótce na Spider’s Web). Tyle, jeśli chodzi o ocenę jakości oprogramowania w sklepie Apple’a w pierwszych dniach jego istnienia.

Jakby nie patrzeć, Mac App Store jest dokładnie tym samym co zawsze u Apple’a – rewolucyjną usługą, która nie jest pozbawiona błędów i wad. Przy okazji narzuceniem woli własnym klientom. Chcesz skorzystać? Tańcz jak ci Steve zagra.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA