REKLAMA

Liczby Twittera - no i co dalej?

Od jakiegoś czasu można odnieść wrażenie, że medialna gwiazda serwisu Twitter nieco gaśnie. Niby jest obecny w świadomości, niby wszystkim ciągle przybywa obserwujących, ale serwis jakby powszednieje. Na wczorajszej konferencji prasowej w San Francisco Twitter podał kilka liczb oraz zaprezentował plany monetyzacji serwisu. Brak w tym wszystkim świeżego powiewu innowacyjności. Jedyna szansa w? smartfonach (głównie w iPhone) i właśnie przejętym Tweetie.

Liczby Twittera – no i co dalej?
REKLAMA

Jeszcze rok temu marki Twitter i Facebook wymieniało się jednym tchem. Od tego czasu na bezdechu wymienia się ciągle Facebooka, natomiast Twitter powoli powszednieje i staje się znaczącym, ale już nie wielce dynamicznym serwisem, który elektryzuje opinię publiczną.

REKLAMA

Świadczą o tym zresztą liczby podane wczoraj przez szefów Twittera: jest już ponad 105,5 mln zarejestrowanych użytkowników, a średnio 300 tys. nowych użytkowników rejestruje się każdego dnia. Brzmi dość spektakularnie - to prawda, lecz brak tu szczegółowej informacji ilu z tych 105,5 mln zarejestrowanych użytkowników jest aktywnych, codziennie lub prawie codziennie śledzących tweety innych i samemu je puszczających. Nie wiadomo także ilu z tych 300 tys. nowych użytkowników rejestrowanych codziennie to zwykli spamerzy, których na Twitterze zatrzęsienie.

Podobny przypadek mamy w Polsce - jest Blip, który wywalczył sobie mocną pozycję medialną, ale dynamicznego przyrostu ruchu nie widać. Już rok temu, kiedy pisałem tekst do "Newsweeka" na temat potencjału biznesowego mikroblogingu, przepaść pomiędzy zarejestrowanymi użytkownikami, a aktywnymi użytkownikami była kolosalna. Wydaje się (choć to raczej przeczucie nie podparte twardymi danymi), że ten fenomen jeszcze się przez ten rok pogłębił.

Twitter ma 180 mln unikalnych użytkowników na swojej stronie każdego miesiąca - taka informacja padła wczoraj z ust szefa Twittera, Evana Williamsa. Ale tu również nasuwają się pytania, czy mowa o ruchu na stronie twitter.com, czy o ruchu generowanym ze wszystkich źródeł. To ważne, bo podano również wczoraj, że 60% wszystkich tweetów pochodzi z aplikacji zewnętrznych, a to - w moim odczuciu - dość niepokojąca informacja dla właścicieli serwisu.

Jeszcze ważniejsza informacja to taka, że 37% aktywnych użytkowników Twittera (choć nie podano o jakiej wartości mówimy) używa telefonu komórkowego do tweetowania. Stąd niedawna informacja o przejęciu przez Twittera najpopularniejszej aplikacji obsługującej serwis na iPhone - Tweetie - urasta do rangi najważniejszej decyzji biznesowej właścicieli serwisu mikroblogowego.

REKLAMA

O tym, czemu to najważniejsza decyzja Twittera to za moment, natomiast teraz warto przeanalizować to, w jaki sposób Twitter chce monetyzować swój biznes. Wymyślono? promocyjne tweety. Uznano, że to najlepsza forma sprzedaży "reklam", które "reklamami" nie są. Evan Williams poinformował wczoraj, że każdego dnia Twitter obsługuje 600 mln wyszukań informacji w swoim serwisie. To sporo kontekstowego miejsca na wyświetlanie promocyjnych tweetów. Z innych pomysłów to nowe funkcjonalności dla deweloperów aplikacji zewnętrznych: Places - która da deweloperom informację na temat miejsca generowania tweetów (czyżby konkurencja do Foursquare?), User Stream - która da pełny obraz aktywności i popularności danego użytkownika w serwisie oraz Annotations - która pozwoli na puszczanie tweetów z "dodatkami".

Promocyjne tweety w wersji stacjonarnej Twittera (tu mam na myśli komputery, laptopy, które trzymamy w pomieszczeniach) mają ograniczony potencjał. Największy będą miały na urządzeniach przenośnych, tj. jak smartfony, czy wkrótce tablety. Dlatego właśnie przed Twitterem rysuje się ciekawa biznesowa furtka po przejęciu marki Tweetie na iPhone'a. Jeśli uda się nauczyć użytkowników Twittera na smartfonach wyszukiwania informacji kontekstowych, związanych z miejscem pobytu, to promocyjne tweety mogą okazać się niezłą maszynką do robienia pieniędzy (a dzięki Tweetie pieniądze będą wpływać bezpośrednio na konta Twittera). Tyle, że patrząc na to jak inwazyjne są promocyjne tweety na kokpicie użytkowników Twittera na komputerze, może się okazać, że prędzej przesiądą się oni na Facebooka, którego usługa "life-streamingu" jest coraz bardziej popularna (i coraz więcej ruchu w sieci generująca, bo okazuje się, że użytkownicy Facebooka dużo chętniej klikają we wszelakiej maści linki) niż do końca zaakceptują naszpikowane "reklamami, które reklamami nie są" promocyjne tweety.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA