Bułgarska mafia, piękna Róża i wioska z Ugandy. Historia miliardowego cyberprzekrętu

Jej nazwisko znajduje się na liście 10 najbardziej poszukiwanych przestępców Europolu i FBI, obok nazwisk szefów mafii i płatnych zabójców. Dr Róża Ignatowa ukradła miliony i pozostaje nieuchwytna. O tym, jak kryptokrólowa oszukała cały świat, a potem rozpłynęła się w powietrzu, rozmawiamy z Jamiem Bartlettem, autorem wydanej właśnie w Polsce książki "Królowa kryptowaluty. Historia miliardowego cyberprzekrętu".

17.04.2023 05.52
Róża Ignatowa, OneCoin. Książka Jamiego Bartletta

Jej najlepsi sprzedawcy byli zapraszani na scenę i obdarowywani sportowymi samochodami, drogimi zegarkami, a czasami nawet symbolicznymi mieczami, gdy stawali się rycerzami OneCoina. Podczas jednego tylko wydarzenia organizowanego dla inwestorów firma potrafiła wydać na same upominki 800 tysięcy euro. Róża nagradzała swoich pracowników równie hojnie, jak bezwzględnie ich okłamywała.

Od 2014 roku budowała swoje imperium na obietnicy stworzenia "zabójcy Bitcoina", nowej kryptowaluty, która miała przejść do mainstreamu i stać się "coinem dla mas". Ludzie karmieni historiami zawrotnych fortun zarobionych podczas kryptowalutowego szaleństwa inwestowali w wirtualny pieniądz Róży oszczędności swojego życia. W końcu z pewnością wiedziała, co robi: miała dyplom samego Oksfordu i doświadczenie w pracy na rynku finansowym. A w dodatku umiała zrobić show. Piękna, inteligentna i elegancka wychodziła w balowej sukni na scenę na Wembley i oczarowywała zgromadzony przed nią tłum za pomocą wykresów, PowerPointa i pustych obietnic. A obiecać potrafiła wszystko: nawet podwojenie liczby kryptowalut na kontach wszystkich dotychczasowych inwestorów.

Klaszczący tłum nie wiedział jeszcze, że całe niesamowite bogactwo, które zostało właśnie fantastycznie pomnożone, to puste zapisy w Excelu, za którymi nic nie stoi. OneCoin nie istniał, jego wycena była wzięta z powietrza, a przesuwana w nieskończoność data wejścia na rynek miała nigdy nie nadejść. W 2017 roku, kiedy po piętach pochodzącej z Bułgarii Róży Ignatowej deptało już FBI, królowa kryptowalut wsiadła w samolot Ryanaira do Aten i zniknęła, zostawiając za sobą walącą się firmę i około miliona oszukanych ofiar.

Od tej pory zostaje nieuchwytna.

Rozmowa z Jamiem Bartlettem, autorem książki "Królowa kryptowaluty. Historia miliardowego cyberprzekrętu".

Matylda Grodecka, Spidersweb+: Dr Róża Ignatowa działała w 175 krajach na całym świecie. W ciągu zaledwie trzech lat ukradła cztery miliardy dolarów. Jak to możliwe?

Jamie Bartlett: To zabawne, ale kiedy pierwszy raz usłyszałem tę historię, byłem przekonany, że OneCoin nie może działać na tak wielką skalę, jak ludzie mówią.

A potem pojechałem do Szkocji i spotkałem się z kobietą, która osobiście zainwestowała w OneCoina 250 tys. funtów z pieniędzy swoich i swoich przyjaciół. Pojechałem do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka lekarz, który zainwestował 900 tys. dol. Rozmawiałem z kobietą, która kiedyś występowała na Eurowizji – ona zainwestowała 152 tys. dol. Rozmawiałem osobiście z ludźmi, którzy zainwestowali w sumie trzy, cztery, pięć milionów dolarów. A to przecież byli tylko ludzie, do których dotarłem. Ale dopiero kiedy pojechałem do Ugandy i trafiłem do małej wioski, w której właściwie wszyscy zainwestowali w OneCoina, zacząłem myśleć, że to rzeczywiście może być aż tak ogromna sieć.

krolowa kryptowaluty historia miliardowego cyberprzekretu
"Królowa kryptowaluty. Historia miliardowego przekrętu". Wydawnictwo Czarne

OneCoin pochodził ze świata, którego większość z nas nie dostrzega – świata marketingu wielopoziomowego, w którym ludzie sprzedają opakowania spożywcze, kawę swoim przyjaciołom i rodzinie. To ogromna branża, ale "poważni" dziennikarze rzadko się jej przyglądają. Herbalife, Amway, Tupperware i Avon to wszytko legalnie działające firmy. Nie są uznawane za piramidy finansowe, ale marketing wielopoziomowy też jest kontrowersyjny.

OneCoin zwrócił się do ludzi, którzy w tym siedzą, i powiedział – dlaczego nie przestaniecie sprzedawać witamin i szamponów? Przecież to śmieci. W ten sposób nigdy nie zarobicie pieniędzy! Zacznijcie sprzedawać kryptowalutę.

I przekonali ludzi, że lepiej sprzedawać kryptowalutę niż szampon?

Lepiej – i to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie musisz zapełniać swojego garażu pudłami pełnymi witamin, których potem nie sprzedasz. Wszystko masz w telefonie, wszystko jest wirtualne. Po drugie, szampon i witaminy nie zwiększają swojej wartości co miesiąc, a jeśli kupisz OneCoina i nic z nim nie będziesz robił, zwiększy swoją wartość jak Bitcoin. Wzbogacisz się, nawet niczego nie sprzedając. Fałszywa kryptowaluta to produkt doskonale pasujący do przekrętu opartego o marketing wielopoziomowy.

No tak, to nie jest przekręt kryptowalutowy, bo tam nawet nie ma prawdziwej kryptowaluty.

Ze świata kryptowalut wzięto głównie hype, język i poziom skomplikowania tematu. Dzięki temu doktor Róża mogła zawsze powiedzieć: nie przejmujcie się szczegółami, są zbyt skomplikowane, ale zapewniam, że wartość OneCoina wzrośnie o dziesięć tysięcy procent, tak samo jak wzrosła wartość Bitcoina.

Kiedy kupujesz fizyczny produkt, możesz go zobaczyć, ale w tym wypadku możesz zobaczyć tylko swój portfel. Nie wiesz, co tak naprawdę dzieje się za kulisami. A ponieważ to wszystko była ściema, Róża mogła wciąż zwiększać cenę OneCoina.

Jeśli ktoś podszedłby do ciebie i powiedział, mam tu książki, które powinnaś natychmiast kupić, bo ich wartość wzrośnie o 10 tys. proc, kazałabyś mu spadać. Ale jeśli powiedziałbym ci, że mam tutaj nową kryptowalutę, która jest bardzo ekscytująca i której wartość wzrośnie o to samo 10 rys. proc., to jest to zupełnie inna historia. Dlatego kiedy Sebastian Greenwood obiecywał ludziom, że zrobią w miesiąc 300 proc. zwrotu, to nie brzmiało to tak niewiarygodnie. Ludzie widzieli, że takie rzeczy są możliwe. Przecież to już się stało z Bitcoinem.

Jasne, to żerowanie na chciwości i pragnieniu, żeby wzbogacić się szybko. Dzięki temu, że ludzie chcą wierzyć, niemożliwe wydaje się możliwe.

Ale nadzieja na powtórkę z Bitcoina to chyba tylko część opowieści. Twarzą OneCoina była dr Róża Ignatowa, osoba z doświadczeniem w dziedzinie finansów i dyplomem z Oksfordu. Ona naprawdę była ekspertem, więc ludzie wierzyli, że wie, co mówi.

Tak samo jak Sam Bankman-Fried, Bernie Madoff, Elizabeth Holmes...

O nie, ona akurat nie miała nawet dyplomu, rzuciła studia.

OK, ale ci wszyscy ludzie ładnie mówią, wyglądają wiarygodnie, są przekonujący. Wielu ludzi współcześnie zostających oszustami to dobrze wykształcone osoby, które zrobiły się chciwe, zaczęły kłamać, a potem zaplątały się we własne kłamstwa. Uważają, że są bardzo sprytni, więc jakoś się z nich wyplączą.

Czasami zakładamy, że inteligentni ludzie są dobrzy, ale wielu z tych oszustów jest inteligentnych.

Niestety.

Tak, niestety. Choć, mówiąc szczerze – i to już moje spekulacje, bo nie mogłem jej oczywiście o to zapytać – myślę, że doktor Róża nigdy nie chciała stworzyć największego schematu Ponziego ostatnich 25 lat.

Rozumiała świat finansów, była szalenie ambitna i marzyła o wielkich pieniądzach. Chciała być celebrytką, być sławną i bogatą. Mówili to o niej ludzie od samego początku, zanim jeszcze zaczęła się sprawa z OneCoinem. 

Kiedy Róża zaczęła przyglądać się światu krypto, od razu zauważyła, że jest zupełnie nieregulowany i że ludzie nie mają pojęcia, o co w nim chodzi. Szybko doszła do wniosku, że może to wykorzystać, oszukać dość ludzi, żeby zrobić kilka milionów euro i zniknąć, wrócić do Bułgarii, zanim ktokolwiek zacznie zadawać za dużo pytań.

Ale jej mały przekręt rozrósł się do niesamowitych rozmiarów. W 18 miesięcy zarobiła miliard, w trzy lata 4 mld euro. Podejrzewam, że OneCoin rozrastał się tak szybko, że przyciągnął uwagę przestępczości zorganizowanej. Gangsterzy z Bułgarii pewnie zjawili się i powiedzieli "dla nas też pierz pieniądze". I wtedy już nie mogła się wycofać.

Trudno takim ludziom odmówić. 

Nie możesz im odmówić. W dodatku między nimi a rządem w Bułgarii jest bliski związek: doktor Róża zdobyła informacje na temat śledztwa w sprawie OneCoina prowadzonego przez Europol. Skąd je miała? Pewnie od swoich kontaktów w półświatku. Dlaczego jest w stanie tak długo się ukrywać? Pewnie dzięki kontaktom w półświatku.

Problem z tego typu przekrętami jest taki, że mogą zacząć się skromnie, ale rozrastają się do ogromnych rozmiarów i wtedy ludzie zaczynają cię zauważać, a ty tracisz kontrolę. I myślę, że to właśnie się wydarzyło.

W tym wypadku rozrósł się tak bardzo, że w którymś momencie zaczął niemal przypominać nie przekręt finansowy, ale kult OneCoina.

Nie wiem, czy śledzisz świat kryptowalut, ale on jest trochę sekciarski. Wszędzie słyszysz o rewolucji i wspaniałych liderach, którzy nas poprowadzą. Jeśli powiesz tym ludziom, że może ta konkretna kryptowaluta, na którą postawili, nie jest przyszłością, nie uwierzą ci.

Wiara ludzi w OneCoina i dr Różę miały w sobie elementy kultu. Wszystkie pieniądze inwestorów szły na organizację. Jej liderka cieszyła się nieograniczonym zaufaniem. Każdy, kto miał czelność ją krytykować, był wrogiem, który chce nas zniszczyć.

Myślę, że Róży to odpowiadało, że do tego zachęcała. Stworzyła ten obraz kryptokrólowej, geniusza, który zrobi milionerów ze swoich wyznawców. Ta kombinacja elementów kultu i wielopoziomowego marketingu – który też jest sekciarski – odpowiada na twoje pytanie z początku, jakim cudem rozrosło się to aż do takich rozmiarów.

Jamie Bartlett. Fot. Pelle Sjödén

Ale też czas był na to idealny.

Akurat kryptowaluty przedostały się do mainstreamu. W 2017 roku cena Bitcoina z tysiąca dolarów urosła do 17 tys. w sześć miesięcy. To teraz dodaj do tego ludzkie pragnienie, żeby się szybko wzbogacić. Na pewno znasz kogoś, kto wcześnie zainwestował w kryptowaluty i zarobił na tym masę pieniędzy. To potwornie irytujące. Czujesz, że to niesprawiedliwie. Też chcesz tak łatwo i szybko zarobić.

I pojawia się ktoś, kto dokładnie to ci obiecuje.

Ignorujesz pytania, ignorujesz wszystkie czerwone flagi, bo chcesz, żeby to, co obiecuje, było prawdą. Bitcoinowi się przecież udało! A tu jeszcze na czele OneCoina stoi wykształcona na uniwersytecie oksfordzkim kobieta. Na pewno lepiej zna się na finansach niż jakiś tajemniczy założyciel Bitcoina!

I ona obiecuje: mam bitcoina dla mas. Oryginalny Bitcoin jest dla geeków, nerdów i ekspertów od komputerów, ale moja kryptowaluta jest dla ciebie, dla zwykłego człowieka. To kusząca obietnica.

I ludzie się na nią łapali, ale bezradne były też instytucje, choć czerwonych flag nie brakowało. Piszesz, że różne banki miały wątpliwości dotyczące przepływu pieniędzy na jej kontach i wstrzymywały transakcje. W którymś momencie brytyjski regulator FCA (Financial Conduct Authority) zauważa, że OneCoin jest podejrzany, ale robi najgorszą możliwą rzecz: wydaje ostrzeżenie, a potem je zdejmuje.

Kiedy FCA opublikowało ostrzeżenie przed OneCoinem, to był dla Róży ogromny problem. Zatrudniła brytyjskich prawników, którzy wysłali pismo do FCA, grożące organizacji i oskarżające ją, że wykracza poza swoje kompetencje, zajmując się kryptowalutami. I FCA zdejmuje ostrzeżenie.

Dla Róży to było doskonałe rozwiązanie. Wykorzystała tę sytuację, żeby mówić ludziom: widzicie, byliśmy pod lupą FCA, ale zdjęli swoje ostrzeżenie, a to oznacza, że przyjrzeli się OneCoinowi i nie znaleźli nic podejrzanego. Organizowała wydarzenia na Wembley i mówiła: nie sądzicie, że gdybyśmy byli ogromnym schematem Ponziego, to już by nas zamknęli? Wykorzystywała to, że regulatorzy nie mieli pojęcia, co się właściwie dzieje. Oni też nie rozumieli kryptowalut.

Z drugiej strony samo ustalenie tego, co dzieje się w tego typu przekręcie, zajmuje mnóstwo czasu, a zebranie materiałów wystarczających, żeby kogoś oskarżyć, jeszcze więcej. Gromadzenie dowodów, zeznań od ofiar, uzyskanie dostępów do kont bankowych, informacji od bułgarskich służb – to wszystko trwa, szczególnie jeśli sprawa w Bułgarii jest pod ochroną. I zanim to wszystko udało się rozpakować, już jest za późno.

Problemem każdej piramidy finansowej czy schematu Ponziego jest to, że trzeba działać szybko. Jeśli nie zatrzymasz go w ciągu pół roku, jest już za późno. Pieniądze przepadły. Są na Bahamach, w Dubaju, bóg wie, gdzie.

Jest jakiś pomysł, jak pomóc ofiarom OneCoina? 

Tak, ale pamiętaj, że aż milion osób mogło w niego zainwestować 4 mld euro. Ofiary próbują zamrozić aktywa Róży i z nich ściągnąć pieniądze, ale to bardzo skomplikowane. Między innymi dlatego, że jej aktywa są często zapisane na przypadkowych ludzi: osoby z ulicy, które spotkała na przykład w Panamie. Znała masę sztuczek pozwalających ukryć to, kto jest prawdziwym właścicielem na przykład domu w Londynie. Połapanie się w tym nie jest łatwe. 

A nawet kiedy już odzyskasz część pieniędzy, pojawia się nowy problem: masz milion poszkodowanych. Jak masz zdecydować, kto dostaje swoje pieniądze z powrotem? W Ugandzie ludzie bez dostępu do internetu przelali 5 tys. euro, całe oszczędności swojego życia, na OneCoina. Byłoby świetnie, gdyby pieniądze do nich wróciły, ale raczej odzyska je amerykański inwestor, który już jest bogaty i ma sposoby, żeby znaleźć się na górze listy osób otrzymujących rekompensatę.

Pamiętaj też, że 1/3 zainwestowanych przez ludzi pieniędzy nie szła do Róży, ale szła w ramach komisji do ludzi, którzy sprzedawali OneCoina innym. Masz takich ludzi jak Igor Alberts z Holandii, który inkasował milion dolarów miesięcznie, sprzedając OneCoina. Nikt nie odzyska od niego tych pieniędzy.

Teraz wiemy już więcej o kryptowalutach. Myślisz, że gdyby za tydzień pojawiła się jakaś doktor Lilia i zaczęła obiecywać, że ma cudownego twocoina, to powtórzyłaby sukces Róży?

Tak. Już jest kilka klonów OneCoina – kryptowalut, które są sprzedawane po wziętych z powietrza cenach za pomocą marketingu wielopoziomowego. Tego typu przekręty odwołują się do ludzkiego strachu przed tym, że ominie nas okazja, a ten jest starszy niż Bitcoin. Ludzie słyszą o kolejnej piramidzie finansowej czy schemacie Ponziego i dziwią się, że znów ktoś się dał na to nabrać. Ale to się będzie dziać, bo nie da się zmienić człowieka. Ludzie chcą się szybko wzbogacić.

To widać za każdym razem. Pojawia się nowa ekscytująca technologia i sami się przekonujemy, że tym razem to nie.

Tym razem będzie inaczej. Tak było z Elizabeth Holmes, która obiecywała urządzenie wykonujące szereg analiz z jednej tylko kropli krwi. Brzmi świetnie.

OneCoin to nie tylko Róża. Co się stało z resztą jego założycieli?

Sebastian Greenwood jest w więzieniu, został aresztowany w Tajlandii w 2018 roku. Przyznał się do winy, grozi mu 60 lat więzienia. Juha Parhiala podejrzewamy, że nie żyje, choć nie ma na to dowodów.

Amerykanom w marcu udało się doprowadzić do ekstradycji Iriny Dilkinskiej i nadal walczą o wydanie im Franka Scheidera, byłego szpiega, który pracował dla Róży.

Ale przecież OneCoin nie był popularny w Stanach Zjednoczonych. Róża świadomie unikała znalezienia się na radarze tamtejszych instytucji.

Wydaje mi się, że są dwa powody, dla których Amerykanom tak bardzo zależy na spektakularnym sukcesie sprawy OneCoina. 

Po pierwsze, chcą dać przykład: zobaczcie, nawet jeśli tylko jednego Amerykanina oszukacie na dolara, przyjdziemy po was. To szczególnie ważne po Samie Bankmanie-Friedzie i innych głośnych oszustwach ostatnich czasów.

Po drugie, nie zdziwiło cię, że ona jest na liście 10 najbardziej poszukiwanych osób przez FBI? Tam są bosi kartelów narkotykowych i zabójcy mafii, tam był Osama bin Laden i El Chapo. Najwięksi przestępcy świata. Myślę, że FBI chce przez nią dobrać się do skóry przestępczości zorganizowanej.

Myślisz, że kiedyś odnajdziemy doktor Różę?

W zeszłym roku jeden z mafijnych bossów wpadł na Sycylii. Ukrywał się przez 30 lat, ale w końcu go znaleźli. Licząc od lat 50. ubiegłego wieku, aż 94 proc. osób na liście FBI zostaje w końcu schwytanych. Więc tak, wierzę, że w końcu Róża się znajdzie i dostaniemy odpowiedzi na wszystkie pytania.

Zdjęcie główne: Róża Ignatowa. Fot. profil facebookowy OneCoinOfficialPage
DATA PUBLIKACJI: 17.04.2023