Chińczycy w Kobyłce produkują najpopularniejsze na świecie skanery lotniskowe. I najbardziej kontrowersyjne

Szefował jej syn przewodniczącego Chin Hu Jintao. Udziały w niej ma Komunistyczna Partia Chin. Chiński Nuctech krok po kroku stał się gigantem w branży lotniskowego bezpieczeństwa, a swoje skanery produkuje w Kobyłce pod Warszawą. Tyle że dziś bezpieczeństwo tego sprzętu budzi tak duże obawy, że nie chce go Okęcie, a sam Nuctech trafił na dywanik do Parlamentu Europejskiego.

27.01.2023 08.31
Chińczycy w Kobyłce produkują najpopularniejsze na świecie skanery lotniskowe. I najbardziej kontrowersyjne

Tytuł przetargu brzmi skomplikowanie: "Zakup i instalacja 4 szt. urządzeń EDS (Explosive Detection System co najmniej normy 3.1 do Sortowni 1 (Strefa AB) wraz z integracją z systemem BHS".

Za tym skomplikowanym tytułem kryje się bardzo konkretne zamówienie. Lotnisko im. F. Chopina w Warszawie potrzebuje specjalistycznych skanerów, które w połączeniu z systemem do obsługi zapewnią portowi bezpieczeństwo kontroli przesyłek.

Zamówienie ogłoszono pod koniec lipca, rozstrzygnięte miało być miesiąc później, a dostawę sprzętu zaplanowano na lato 2023. Wadium, jakiego wymagano, to 500 tys. zł. Jednak ledwie opublikowano szczegóły zamówienia, a już po kilku dniach do Krajowej Izby Odwoławczej trafiło pismo. Mała, polska firma Savicon zajmująca się dystrybucją urządzeń lotniskowych zaskarżyła treść przetargu. Powód: wpisano w nim specjalne przesłanki pozwalające na wykluczenie wykonawcy, jeśli nie spełnia on wymogów bezpieczeństwa.

Konkretnie poszło o zapis mówiący, że "proponowane urządzenia powinny były uzyskać pozytywny wynik procesu certyfikacji/kwalifikacji prowadzonego przez TSA (Transportation Security Administration)". TSA to amerykańska agencja wydająca certyfikaty bezpieczeństwa dla lotnictwa. Według Savicon to wymóg na wyrost, taki raczej dla obiektów obronnych, a tu mamy przecież cywilne lotnisko i, co więcej, wymóg ich posiadania jest wadliwy, bo w Polsce obowiązują certyfikaty unijne.

KIO argumentację Savicon jednak odrzuciła. Wtedy do Izby odwołała się kolejna firma: Nuctech. Tyle że tym razem podważyła zasadność wnoszenia wadium. Ponownie KIO skargę odrzuciła. Ale to nie koniec. Obie firmy zaskarżyły decyzje KIO do sądu. I zaczęła się istna prawnicza batalia. Cztery miesiące rozpraw, kolejne mniejsze skargi – łącznie wpłynęło ich do KIO sześć – dotyczyły kwestii technicznych opisanych w SIWZ, czyli specyfikacji istotnych warunków zamówienia.

Wreszcie 6 grudnia w Warszawie doszło do ostatecznego rozstrzygnięcia. Sąd uznał, że rację miał jednak zamawiający, a Polskie Porty Lotnicze (PPL) pod koniec roku podpisały mowę z konsorcjum firm Dimark S.A. i Anglosec na dostawę sprzętu za 46 mln 468 tys. zł. O włos, bo o ledwie 130 tys. zł przegrał Savicon, a oferta Nuctechu została całkiem odrzucona.

Mogłoby się wydawać, że trwająca kilkanaście tygodni przepychanka to co najwyżej ciekawostka dla ekspertów zajmujących się lotnictwem. Gdyby nie to, jakie faktyczne było tło zapisów, które pojawiły się w tym przetargu. I udział w nim tajemniczej firmy z Chin, która rodzi coraz więcej pytań.

Brak ochrony

To, że pojawił się wymóg certyfikacji od TSA, nie jest przypadkowe. – Przetarg dotyczy elementów infrastruktury krytycznej oraz dostępu do informacji mających kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa państwa i jego obywateli – na pytanie o powody takiego zapisu odpowiada Anna Dermont, rzeczniczka prasowa PPL. Właśnie bezpieczeństwem uzasadnia brak szczegółowej odpowiedzi na to, dlaczego zdecydowano się na certyfikację TSA.

Kontrola na lotnisku im. F. Chopina w Warszawie. Fot. Milosz Maslanka

Sprawa jest jednak dosyć jasna. Polskie Porty Lotnicze po latach kolejnych przetargów, które niemal bez wyjątku kończyły się dostawami od jednej firmy (oferującej najtańszy sprzęt), chciały tym razem mniej skupić się na cenie, a bardziej na bezpieczeństwie. Szczególnie że regularnie pojawiający się dostawca coraz częściej budził kontrowersje.

Firmą, która zmonopolizowała dostawy sprzętu na lotniska i przejścia graniczne, jest wspomniany Nuctech. – Zauważyliśmy, co się dzieje z przetargami i dostawami kilka miesięcy temu. Raz za razem kończyło się na Nuctechu, bo i zawsze argument ceny był decydujący. Tyle że lotniska to nie są przypadkowe obiekty i sama cena nie jest najważniejsza. Przy tym zamówieniu postanowiliśmy podążyć śladem naszych sojuszników z USA i uznaliśmy, że ich szczegółowa certyfikacja to jest dobry ruch w stronę większej kontroli nad urządzeniami, z których korzystamy – słyszę od jednego z ekspertów ds. bezpieczeństwa pracującego dla PPL. Był on współautorem wspomnianych wymogów w przetargu. – Choć tę sprawę przed sądami wygraliśmy, to jednak mam poczucie, że nie mamy żadnych prawnych mechanizmów, które pozwoliłyby nam na długofalową, świadomą politykę zamawiania takiego bardzo wrażliwego sprzętu – mówi, rozkładając ręce.

Ale ten sprzęt i dostarczający go Nuctech są już pod lupą kolejnych państw.

Nuctechowi dziękujemy

Wykluczyła już tę firmę z zamówień publicznych Litwa. W Meksyku kilka tygodni temu wybuchł skandal, gdy po ataku hakerów wyciekły plany rządu na zakup sprzętu skanującego do punktów kontrolnych na granicę ze Stanami Zjednoczonymi. Okazało się, że zamówienie ma dostarczyć właśnie Nuctech. Administracja USA wystosowała oficjalny list do rządu w Meksyku wzywający do odstąpienia od tych zakupów.

Skaner Nuctech na lotnisku, fot. Sylwia Czubkowska

Przede wszystkim jednak, jak podało Politico, nawet europosłowie pod koniec 2022 roku wezwali Komisję Europejską do wykluczenia Nuctech z przetargów organizowanych w ramach instrumentu Customs Control Equipment Instrument (CCEI). Zaczęło się od informacji, że Nuctech dostarczy skanery na niewielkie, ale ważne ze względów politycznych lotnisko w Strasburgu. Regularnie korzystają z niego urzędnicy i politycy unijni, bo prace Parlamentu Europejskiego odbywają się i w Brukseli, i Strasburgu. Parlamentarzystów na tyle zaalarmowała ta sytuacja, że zawnioskowali, by cała CCEI, która zapewnia fundusze dla krajów członkowskich na zakup, modernizację i konserwację technologii nadzoru zewnętrznych granic Unii, zaprzestała zakupów od tej chińskiej firmy.

"Korzystanie z funduszy UE w celu dalszego umacniania obecności Nuctech w europejskiej infrastrukturze krytycznej stanowi wyjątkową okazję dla firmy i chińskiego rządu do gromadzenia wrażliwych danych celnych, które mogą być szkodliwe dla interesów handlowych i bezpieczeństwa państw członkowskich UE" – piszą europosłowie do KE.

Pod listem podpisani są m.in. Bart Groothuis, były szef ds. bezpieczeństwa cybernetycznego w holenderskim Ministerstwie Obrony; Nathalie Loiseau, francuska eurodeputowana Partii Liberalnej i przewodnicząca podkomisji ds. obrony i bezpieczeństwa Parlamentu Europejskiego; Reinhard Bütikofer, przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków z Chinami oraz słowacka eurodeputowana Miriam Lexmann. Oprócz nich dokument sygnowało już ponad 50 europosłów i cały czas dochodzą kolejni.

Co konkretnie tak odstrasza w Nuctech i co ta firma ma wspólnego z Polską?

"To nawet nie jest prywatna firma zobowiązana do kontaktów z partią komunistyczną. To chińskie przedsiębiorstwo państwowe"

Fragment książki "Chińczycy trzymają nas mocno", Sylwia Czubkowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022 r.

Wystarczy jakieś 30 minut samochodem z Warszawy. Kobyłka to niewielka mazowiecka miejscowość, jakich wiele. Nic szczególnego nie wyróżnia jej z monotonnego krajobrazu podwarszawskich miasteczek. Ważne, że jest nieźle skomunikowana ze stolicą, ale jednak sporo tańsza. I to właśnie te niższe koszty przyciągnęły Nuctech i do Polski, i na Mazowsze. Gdy jesienią 2018 roku w Kobyłce odbyło się uroczyste otwarcie nowej fabryki, firma chwaliła się, że to jedyny taki jej zakład w Europie, a czwarty na świecie po centrali w Chinach i fabrykach w Dubaju i Brazylii.

– Nuctech to taki "Huawei lotniskowego bezpieczeństwa" – litewski wiceminister obrony narodowej Margiris Abukevicius jako pierwszy zwrócił mi uwagę na firmę, która po cichu stała się istnym gigantem w produkcji lotniskowych skanerów. – Mają swoje oddziały w Polsce i Holandii. Na liście najważniejszych dostawców sprzętu związanego z kwestiami bezpieczeństwa są bardzo ważnym graczem. Ale budzą spore obawy. To nawet nie jest prywatna firma co najwyżej zobowiązana do kontaktów z partią komunistyczną. To faktycznie chińskie przedsiębiorstwo państwowe – mówi litewski polityk.

Dlatego jego kraj podjął decyzję, by nie dopuszczać Nuctechu do zamówień związanych z bezpieczeństwem i kontrolą. W tym na lotniskach. Decyzja Litwy zapadła, gdy przed Nuctechem zaczęły ostrzegać amerykańskie służby. – Niewątpliwie czekają nas w związku z wykluczeniem Nuctechu postępowania przed sądami, bo oni mają swoje oddziały w krajach unijnych, więc będą podważać nasze decyzje o niedopuszczaniu ich do systemu zamówień publicznych – mówi Abukevicius. I dodaje: – Sam rozmawiałem o tym z polskimi parlamentarzystami i oni kompletnie nie byli świadomi, że ta firma budzi takie zastrzeżenia, ani że jej polska lokalizacja jest tak ważnym argumentem w międzynarodowych biznesach.

Firma syna Hu Jintao

Nuctech powstał w 1997 roku z inicjatywy Hu Haifenga, syna Hu Jintao, czyli przywódcy Chin w latach 2003–2013. Era rządów Hu nazywana jest "złotą dekadą" Chin. Kraj ten dokonał wtedy ogromnego gospodarczego i technologicznego skoku. Przede wszystkim jednak 20 lat temu Chiny nie miały oficjalnie ani jednego miliardera. Gdy Hu kończył rządy, było ich już blisko 300. Zbiegło się to z pojawieniem się "czerwonych książątek", czyli dzieci ważnych polityków, w których rękach znalazły się najważniejsze sektory państwa. Hu Haifeng był właśnie jednym z takich "książątek" z na tyle mocną pozycją, że w 2008 roku został sekretarzem partii w Tsinghua Holdings, która kontroluje Nuctech i 20 innych firm. Później wycofał się z biznesu, przechodząc całkiem do polityki. Zanim jednak do tego doszło, podległe mu firmy zdążyły zdobyć tak potężne kontrakty, że stały się graczami ważnymi nie tylko w samych Chinach.

W marcu 2020 roku spółkę przemianowano na Nuctech Company. Zmiana nazwy nie miała jednak wpływu na podstawową kwestię: właścicielem przedsiębiorstwa produkującego aparaty rentgenowskie, skanery i systemy wykrywania materiałów wybuchowych jest Chińska Republika Ludowa. Co więcej, nadzór państwa nawet zwiększono. Kilka tygodni po zmianie nazwy holding Nuctech przeniósł większość swoich udziałów do China National Nuclear Corporation (CNNC), kontrolowanego przez państwo konglomeratu przemysłowego działającego w sercu chińskiego przemysłowego rozwoju potencjału nuklearnego – a ten ma oczywiste powiązania z aparatem wojskowym.

Wcześniej jednak Nuctech dokonało szybkiej ekspansji międzynarodowej. Zaczęło od ekspresowego podboju krajowego rynku dzięki lukratywnym kontraktom, szczególnie po ataku z 11 września 2001 roku, gdy wszystkie lotniska na świecie drastycznie zaostrzyły zasady bezpieczeństwa. W Państwie Środka praktycznie 90 proc. tego typu zleceń trafiło do firmy Hu Haifenga. Oprócz tego obsługiwała ona także zorganizowane w 2008 roku Igrzyska Olimpijskie w Pekinie – i wtedy też zaczęła zdobywać flagowe kontrakty na całym świecie. Dostarczała sprzęt na Expo w Mediolanie w 2015 roku, turniej tenisowy na Wimbledonie oraz Igrzyska Olimpijskie 2016 w Rio de Janeiro. W Unii Europejskiej zaś stała się ostatnio głównym dostawcą sprzętu zapewniającego bezpieczeństwo na lotniskach, używanego do kontroli osób, bagażu, materiałów eksploatacyjnych, ładunku i poczty.

"Lotniska, granice, obiekty publiczne"

Nuctech wkroczył na światowe rynki, agresywnie konkurując cenowo i odsuwając na bok zachodnich rywali: amerykańskie OSI Systems i Leidos Holdings oraz brytyjską Smiths Detection Group. Według amerykańskiego Departamentu Stanu Nuctech zgromadził 90 proc. udziału w europejskim rynku urządzeń służących do kontroli ładunków morskich i nawet do 50 proc. rynku kontroli bagażu pasażerskiego i ładunku na lotniskach. Nuctech kwestionuje te wyliczenia, twierdząc, że udziały wynoszą odpowiednio około 70 i 10 proc. Według amerykańskiego rządu, jak ujawnił "The Wall Street Journal", stało się to możliwe dzięki strategii cenowej Nuctechu. Do tego doszła "trwająca dekadę agresywna kampania ukierunkowana na zdobycie znaczącego udziału w krytycznych segmentach infrastruktury w Europie kosztem producentów z USA". Czyli: amerykańscy konkurenci twierdzą, że Nuctech wycenia swoje produkty na około 25 do nawet 50 proc. poniżej własnych kosztów.

Skaner od Nuctech oddany do użytku w listopadzie 2022 r. na przejściu granicznym w Budzisku. Fot. Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku

"Te maszyny rozmieszczono już w całej Europie. Są wszędzie" – mówił serwisowi Politico Mikko Huotari, dyrektor Instytutu Mercator ds. nad Chinami w Berlinie.

A w sytuacji, w której chińska firma kontrolowana przez reżim ma wgląd we wszystkie porty lotnicze w Europie, politykom powinna się zapalić czerwona lampka. Przecież Nuctech dostarcza usługi, systemy i oprogramowanie do obsługi swojego sprzętu, który można podłączyć do zarządzanych przez porty lotnicze baz danych, które zawierają dane osobowe milionów Europejczyków. Obejmuje to systemy zarządzające przepływem pasażerów, przepływem bagażu oraz, w coraz większym stopniu, testowanie na lotniskach nowych technologii, takich jak choćby rozpoznawanie twarzy.

– Lotniska, granice, obiekty publiczne. Wiemy, że produkty Nuctechu są w Estonii powszechne, ale jak bardzo? Kiedy zapytane zostały o to policja i Straż Graniczna, okazało się, że nie mamy szczegółowych wykazów – mówi mi Frank Jüris, analityk z Estońskiego Instytutu Polityki Zagranicznej przy ICDS specjalizujący się w badaniu kontaktów z Chinami. – Gdyby to był sprzęt rosyjskiej produkcji, jestem pewien, że nikt tak łatwo nie zdecydowałby się na jego zakup i instalację. Ale Chiny, z którymi nie graniczymy, a które przez lata miały wizerunek gospodarki odtwórczej, dziś wciąż są w tej wrażliwej dziedzinie niedoceniane – dodaje.

Przypomnijmy, że cały rynek technologii bezpieczeństwa Komisja Europejska szacuje na 4,2 mld euro rocznie. Jak pokazuje Tenders Electronic Daily, czyli baza danych o zamówieniach w Unii, od 2014 do 2019 roku firma Nuctech podpisała 58 kontraktów z organami granicznymi i celnymi, ministerstwami, departamentami policji i innymi organizacjami rządowymi w 22 z 28 (jeszcze przed brexitem) krajów członkowskich UE. Jej sprzęt został zainstalowany na lotniskach od Florencji, przez Luton, po Budapeszt. Niektóre z tych kontraktów przyznano lokalnym spółkom zależnym, takim jak warszawski Nuctech oraz jej holenderska spółka zależna, której zadaniem jest zarządzanie sprzedażą i relacjami z europejskimi portami lotniczymi i władzami publicznymi.

Dane unijnej bazy danych, amerykańskich służb i samego Nuctechu dają jedynie ogólny wgląd w cały rynek. Niektórzy eksperci twierdzą, że nie pokazują w pełni dominacji firmy, której siła opiera się w ogromnej mierze na po prostu bardzo niskich cenach. Tak niskich, że już w 2009 roku zwrócili na nie uwagę europejscy regulatorzy. Wtedy w sprawie wniesionej przez brytyjską konkurencyjną firmę Smiths Detection chiński producent został ukarany karami antydumpingowymi. Następnie Komisja nałożyła cła handlowe w wysokości do 36 proc. na sprzęt firmy Nuctech, aby zrekompensować to, co uznała za nieuczciwą konkurencję na rynku europejskim.

Spór między Smiths a Nuctech był na tyle poważny, że spowodował tarcia między UE a Chinami. Unijni urzędnicy odpowiedzialni za handel wezwali chińskie Ministerstwo Handlu, żeby – skoro europejski rynek otworzył się na chińskiego producenta – uczyniły to samo wobec producentów zachodnich. Pekin jednak od lat utrzymuje ścisłą kontrolę nad swoim rynkiem wewnętrznym i nie ma zamiaru dopuścić do niego konkurencji. W czasie gdy trwał ten spór, Nuctech dokonał ucieczki do przodu. Do Polski.

Z Kobyłki na świat

Firma swój oddział w Polsce założyła jednak już w 2009 roku i zaledwie pięć lat później pozyskała zamówienia celników i Straży Granicznej. "Wybraliśmy Polskę ze względu na niższe koszty produkcji i bardzo wysoki poziom wykształcenia technicznego" – tak w 2018 roku mówił lokalnemu serwisowi "Wieści Podwarszawskie" Wang Weidong, prezes zarządu Nuctech Warsaw. Okazją do tego wystąpienia było otwarcie już drugiego zakładu firmy w Polsce.

"Uważamy, że Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, będzie coraz bardziej strategiczną lokalizacją dla długofalowych inwestycji. Dlatego właśnie tu produkujemy skanery, które są wykorzystywane przez służby celne i podatkowe, lotnictwo cywilne oraz obiekty użyteczności publicznej do kontroli pojazdów, kontenerów, wagonów kolejowych oraz bagaży podróżnych na lotniskach. Części kupujemy w krajach Unii Europejskiej, główne zespoły, w tym wykrywacze i detektory, produkujemy w fabryce w Kobyłce. Jeśli zaś chodzi o oprogramowanie, to importujemy je z Chin" – zachwalał Weidong.

Uroczystość otwarcia zakładu produkcyjno-biurowego Nuctech w Kobyłka w 2018 r. Fot. PAIH

Do tej pory Nuctech wyposażył w gigantyczne skanery bramowe terminale odpraw na przejściach granicznych na wschodzie Polski: od Terespola, przez Grzechotki, po Kuźnicę Białostocką i Dorohusk. Kolejne, już mniejsze, mobilne urządzenia tropią w kraju kontrabandę i pilnują bezpieczeństwa na lotniskach. Są nawet w polskim sejmie, co potwierdziła mi jego kancelaria. Choć nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, jak dużo jest tych urządzeń.

Za to wszyscy zgadzają się co do jednego: są coraz bardziej rozchwytywane. Nuctech zainstalował urządzenia do kontroli ładunku na niektórych z najbardziej wrażliwych granic Europy, w tym u bram Kaliningradu, rosyjskiego terytorium Morza Bałtyckiego oraz na granicach Estonii. Na granicach Unii z Białorusią i Ukrainą ładunek przechodzi przez skanery Nuctechu po obu stronach. Można by wręcz powiedzieć, że na tym sprzęcie opiera się bezpieczeństwo całej wschodniej flanki Unii.

Latem 2021 roku kolejny skaner otrzymały służby na przejściu granicznym Braniewo-Mamonowo. W miejscu ważnym, bo to polsko-rosyjskie przejście odgrywa jedną z kluczowych ról w transporcie towarów na szlaku kolejowym wschód-zachód i ma szansę stać się północnym punktem na Nowym Jedwabnym Szlaku. Kursują tędy pociągi omijające narastające zatory w Małaszewiczach.

Litewskie: no go

Niemal w tym samym czasie 430 km na wschód, w graniczącej z Białorusią litewskiej Kienie Nuctech wygrał przetarg na dostawę aparatu rentgenowskiego dla przejścia granicznego – i nikt nie ogłaszał tego z fanfarami. Wręcz przeciwnie, wynik postępowania przyjęto z konsternacją. Urzędnicy otrzymali dwie oferty, ale tylko ta, którą przygotował warszawski oddziału Nuctechu, spełniała wymagania przetargowe, no i tradycyjnie była sporo tańsza. Mimo to dyrektor Departamentu Celnego Darius Žvironas zapowiedział, że przetarg może nie zostać rozstrzygnięty. Sytuacja zrobiła się naprawdę napięta, bo przejście pilnie potrzebuje specjalistycznego sprzętu do kontroli towarów. Wartość szmuglowanych przez nie papierosów rocznie sięga nawet 2 mln euro.

Nuctech w Kobyłce. fot. PAIH

Litwa stanęła przed trudnym dylematem, bo przecież dopiero co się zarzekała, że nie będzie kupowała od Nuctechu. Szczególnie że równolegle naciskały na nią Stany Zjednoczone. Waszyngton w całej Europie, od Chorwacji po Litwę, lobbuje za amerykańskimi firmami. Amerykańscy dyplomaci próbują wyprzedzić przetargi Nuctechu w Grecji, na Węgrzech, we Włoszech i w Portugalii. Tyle że argumenty mają słabe, co pokazała notatka Departamentu Stanu z 8 maja 2021 roku. Wynika z niej, że chorwacki minister finansów i inni urzędnicy tego państwa zbyli Amerykanów argumentem, że zasady zamówień publicznych stawiają sprawę jasno: trzeba wybrać najtańszego oferenta, a wyjątki od tej reguły ograniczają się do kwestii bezpieczeństwa narodowego.

Jak bardzo Stanom zależy na podcięciu skrzydeł Nuctechowi – widać najlepiej po tym, że reakcją na odpowiedź Chorwacji była propozycja Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS), aby potraktować sprawę jako jeden z argumentów za zniesieniem wiz dla Chorwatów. Zadziałało. Z końcem września 2021 roku Stany po latach starań ze strony rządu w Zagrzebiu oficjalnie ogłosiły: Chorwacja wchodzi do gry o zniesienie obowiązku wizowego. "Wybór Chorwacji na nowego uczestnika programu bezwizowego jest ważnym uznaniem wspólnych interesów gospodarczych i bezpieczeństwa naszych krajów" – napisał Alejandro Mayorkas, szef DHS. A o zamówieniach na sprzęt od Nuctechu w Chorwacji nagle ucichło.

Zarząd firmy na moje prośby o rozmowę nie odpowiedział. Za to w dzienniku "Puls Biznesu" Paweł Woszczyk, zastępca dyrektora generalnego Nuctech Warsaw, pod koniec 2021 roku zarzekał się, że jego firma nie boi się otwartej gry. "Najbardziej niebezpieczne są dla nas sytuacje, w których wybór oferty jest determinowany przez czynniki pozaekonomiczne" – mówił menedżer, ale pytań o kontrowersje wokół cen sprzętu i powiązań firmy z chińskim rządem nie uwzględnił.

Ilustracja tytułowa: Phonlamai Photo
DATA PUBLIKACJI: 27.01.2023