Tak to ja! To strasznie długa historia. Przez jakiś czas pracowałam gdzieś na uboczu, obserwując rozwój misji. Projekt marsjańskich łazików Opportunity i Spirit trwał już od dawna, kiedy ja się pojawiłam gdzieś na obrzeżach zespołu. Zajmowałam się jakimiś zupełnie pobocznymi zadaniami. Nadal głównie interesowały mnie zjawiska zachodzące w atmosferze Marsa, np. wspaniałe wiry pyłowe, które zostały sfotografowane przez łaziki stojące na powierzchni Marsa. W pewnym momencie, zauważając chyba mój entuzjazm, zostałam zapytana, czy nie chciałabym się nauczyć sterować łazikiem Opportunity, bo akurat ktoś inny odchodzi z zespołu i będzie miejsce. Oczywiście zgodziłam się. Szkolenie zajęło ponad rok. To nie tylko samo wysyłanie komend, ale przede wszystkim analiza zdjęć, komunikacja z zespołem. To z jednej strony naukowcy, którzy analizują zdjęcia i wyszukują interesujące obiekty w otoczeniu łazika, którym warto dokładniej się przyjrzeć. Z drugiej są inżynierowie, którzy monitorują stan łazika, analizują stan jego kół i projektują trasę, którą należy pokonać, aby dotrzeć do kolejnego interesującego naukowców punktu. Na końcu zostają wszystkie procedury formułowania, wysyłania i odbierania danych z łazika. Więc nauki jest sporo. To był niesamowity dzień, kiedy mogłam wysłać swoje pierwsze polecenia dla łazika. Byłam strasznie podekscytowana, że w końcu będę mogła bezpośrednio sprawić, że łazik Opportunity wykona konkretną czynność. Wszystko poszło zgodnie z planem, przygotowałam wszystkie procedury, a następnie wysłałam je w kierunku Marsa.