Budowali ten wzmacniacz 5 lat. Na opad szczęki wystarczyło mi 5 minut
To ma być nowy punkt odniesienia w kategorii monofonicznych audiofilskich wzmacniaczy. Czy to się udało? Brakuje mi kompetencji, by ocenić. W czołówce jednak znajduje się z pewnością.

Gdy kalifornijska firma VTL (Vacuum Tube Logic) zaprezentowała swój najnowszy referencyjny wzmacniacz monofoniczny na targach High End w Monachium w maju to świat audiofilów zamarł w oczekiwaniu. Kilka miesięcy później, w dniach 24-26 października, polska publiczność może na własne uszy przekonać się czym jest ten sprzęt podczas Audio Video Show 2025 w PGE Narodowym w Warszawie.
Dla wielu była to rzadka okazja, by usłyszeć urządzenie o wartości 100 tys. dol. za parę, które VTL nazywa nowym punktem odniesienia dla muzykalności i realizmu. I choć cena może przyprawić o zawrót głowy to po wysłuchaniu tego, co Lohengrin ma do zaoferowania trudno oprzeć się wrażeniu, że inżynierowie z Chino w Kalifornii stworzyli coś wyjątkowego.
Pięć lat pracy nad doskonałością

Historia powstania VTL Lohengrin to opowieść o cierpliwości i perfekcjonizmie. Luke Manley i Bea Lam, małżeństwo stojące na czele VTL od początku lat 90., poświęcili pięć lat na intensywne badania i udoskonalenia zanim zdecydowali się wypuścić ten wzmacniacz na rynek. Pośpiech bywa wrogiem doskonałości.
Lohengrin nie narodził się w próżni. To ewolucyjny krok naprzód od legendarnego już Siegfrieda, sztandarowego monofononu VTL, który od dwunastu lat wyznaczał standardy w kategorii lampowych wzmacniaczy mocy. Nowy model zachowuje sprawdzone elementy swojego starszego brata - stopnie sterujące oraz zasilanie pochodzą wprost z Siegfrieda - ale łączy je z całkowicie przeprojektowanym stopniem wyjściowym. Rezultat? Wzmacniacz, który oferuje 400 watów mocy z ośmiu lamp KT88, zachowując przy tym niezwykłą finezję i muzykalność.
Filozofia nazewnictwa i dziedzictwo Wagnera
Wybór nazwy Lohengrin nie jest przypadkowy i wpisuje się w germanistyczną tradycję VTL. Firma od lat nazywa swoje flagowe produkty imionami zaczerpniętymi z oper Richarda Wagnera - Siegfried, a teraz Lohengrin. To nie tylko hołd dla niemieckiej kultury (przypominajmy, że założyciel VTL, David Manley, rozpoczynał produkcję w Wielkiej Brytanii, skąd produkty trafiały na rynek niemiecki), ale też subtelne nawiązanie do charakteru samych urządzeń.
Lohengrin w legendzie średniowiecznej to rycerz łabędzia, syn Parsifala, który przybywa w łodzi ciągniętej przez łabędzia, by ratować damę w opałach. To postać szlachetna, pełna współczucia i mądrości - dokładnie takie cechy VTL przypisuje swojemu nowemu wzmacniaczowi. Jest w tym coś poetyckiego: urządzenie, które ma ratować słuchaczy od przeciętności dźwiękowej nosi imię mitycznego wybawiciela. A że łabędź w kulturze europejskiej symbolizuje nie tylko piękno, ale i wierność oraz czystość, można powiedzieć, że nazwa idealnie oddaje ambicje produktu.
Technologia w służbie muzyki

Pod elegancką obudową Lohengrina kryje się zaawansowana technologia, która łączy sprawdzone rozwiązania z innowacyjnymi udoskonaleniami. Centralnym punktem konstrukcji jest ośmioelementowy stopień wyjściowy wykorzystujący lampy KT88 - klasyczne brytyjskie lampy mocy typu beam tetrode, wprowadzone przez firmę GEC w 1956 r. jako konkurencję dla amerykańskiej lampy 6550. To jedne z największych lamp w swojej klasie, zdolne do pracy przy napięciach sięgających 800 woltów, co przekłada się na ich imponującą wydajność.
Lohengrin dostarcza 400 watów mocy, co w świecie lampowych wzmacniaczy jest wartością imponującą. Dla porównania większość audiofilskich wzmacniaczy lampowych oferuje od 50 do 100 watów, co często wystarcza przy odpowiednio dobranych głośnikach. Czterokrotnie większa moc otwiera przed Lohengrinem drzwi do współpracy z najbardziej wymagającymi konstrukcjami głośnikowymi, w tym z sztandarowymi modelami Wilson Audio, z którymi VTL zwykle tworzy spektakularne połączenia.
Kluczową innowacją jest przeprojektowany transformator wyjściowy. VTL obniżyło impedancję wyjściową, co pozwoliło na użycie prostszego, ale skuteczniejszego transformatora głośnikowego. To może brzmieć jak drobna zmiana techniczna - ale w praktyce przekłada się na lepszą kontrolę nad głośnikami i bardziej precyzyjną reprodukcję muzyki. Wzmacniacz oferuje również regulowany współczynnik tłumienia, co daje użytkownikom możliwość dostosowania brzmienia do charakterystyki swoich kolumn i osobistych preferencji.
Lampy kontra tranzystory - wieczny spór

Decyzja o wykorzystaniu lamp w erze dominacji półprzewodników może wydawać się nostalgiczna, ale ma głębokie uzasadnienie techniczne i muzyczne. VTL twierdzi, że lampy są łatwiejsze w sterowaniu niż tranzystory i nie cierpią na problem current hogging (monopolizacji prądu), który często dotyka konstrukcje tranzystorowe pracujące w konfiguracji równoległej.
Wzmacniacze lampowe od dziesięcioleci są cenione za ciepłe, bogate harmonicznie brzmienie oraz zdolność do tworzenia przestrzennej sceny dźwiękowej. Generują harmoniczne zniekształcenia parzystego rzędu, które ludzkie ucho postrzega jako przyjemne. Wzmacniacze tranzystorowe, choć oferują większą precyzję i kontrolę (szczególnie w basach), mogą brzmieć bardziej sterylnie i chłodno.
Lohengrin łączy to, co najlepsze z obu światów. Dzięki wykorzystaniu zaawansowanych technologii zasilania i konstrukcji wyjścia oferuje kontrolę i dynamikę porównywalną z najlepszymi wzmacniaczami tranzystorowymi, zachowując przy tym lampową płynność i naturalność.
Prezentacja w PGE Narodowym
Audio Video Show 2025 to wydarzenie o statusie niemalże kultowym w polskim i europejskim środowisku audiofilskim. Z 185 salami odsłuchowymi, ponad 200 wystawcami i 600 markami, jest to drugie co do wielkości wydarzenie tego typu w Europie. Targi odbywają się w trzech lokalizacjach: PGE Narodowym, hotelu Radisson Blu Sobieski oraz hotelu Golden Tulip.
Jednym z najciekawszych aspektów VTL Lohengrin jest to, jak firma rozwiązała tradycyjne problemy związane z lampowymi wzmacniaczami. Lampy wymagają okresowej wymiany, są wrażliwe na wstrząsy i wymagają precyzyjnego ustawienia punktu pracy (biasu). Dla wielu audiofilów to akceptowalny kompromis w zamian za wyjątkowy dźwięk, ale VTL od lat dąży do tego, by posiadanie lampowego wzmacniacza było tak bezproblemowe, jak użytkowanie sprzętu tranzystorowego.
Lohengrin oferuje pełną automatykę biasowania lamp - system sam monitoruje stan każdej lampy i w czasie rzeczywistym dokonuje korekcji. To nie tylko zwiększa niezawodność, ale też upraszcza życie użytkownikowi - nie trzeba pamiętać o regularnych pomiarach i korektach. Wzmacniacz wyposażony jest również w wielowarstwowe systemy wykrywania usterek, które chronią zarówno lampy, jak i całą elektronikę przed uszkodzeniem.
VTL wręcz zrobił z tego wizualny element - lampy są widoczne przez przód i górę obudowy. To odpowiedź na głosy użytkowników, którzy chcieli widzieć charakterystyczny ciepły blask lamp, czyli element, który dla wielu stanowi część doświadczenia posiadania lampowego sprzętu. W starszych modelach VTL lampy były ukryte pod metalowym pokryciem, co było praktyczne, ale pozbawiało wzmacniacze pewnego wizualnego uroku.
Dlaczego warto odwiedzić Audio Video Show?
Relacjonując prezentację VTL Lohengrin nie sposób nie wspomnieć o szerszym kontekście - samych targach Audio Video Show. To wydarzenie, które w tym roku odbyło się już po raz dwudziesty siódmy i to prawdziwe święto dla każdego, kto interesuje się jakością dźwięku i obrazu. Gdzie indziej można w ciągu trzech dni porównać systemy audio w przedziale cenowym od 100 złotych do 2 mln?
Magia AVS tkwi w tym, że możesz osobiście przetestować sprzęt, którego nigdy nie spotkałbyś w zwykłym sklepie. Chcesz usłyszeć, jak brzmi system za cenę warszawskiego mieszkania? Nie ma problemu. Ciekawi cię, czy warto dopłacić do droższego modelu? Możesz porównać je w bezpośredniej konfrontacji. To także okazja do rozmów z przedstawicielami marek, inżynierami i innymi entuzjastami - ludźmi, którzy podobnie jak ty wierzą, że muzyka zasługuje na coś więcej niż słuchawki z telefonu.
W przypadku VTL Lohengrin możliwość usłyszenia takiego sprzętu na żywo to szansa, która nie zdarza się często. Nie każdy ma w swoim mieście salon audio, który miałby w ofercie wzmacniacze za pół miliona złotych. A nawet jeśli ma, to czy dostaniesz możliwość spokojnego odsłuchu bez presji zakupu? Na AVS właśnie to jest możliwe.
Tradycja i innowacja pod jednym dachem
VTL jako firma ma fascynującą historię. Założona w 1987 r. przez Davida Manleya i jego syna Luke'a od początku stawiała na lampową technologię w czasach, gdy większość producentów przestawiała się na półprzewodniki. David Manley, inżynier nagrań i dźwięku filmowego, zaprojektował pierwsze produkty VTL w RPA na początku lat 80., a produkcja rozpoczęła się w Wielkiej Brytanii.
Po podziale rodzinnej firmy w 1993 r. (David założył Manley Laboratories, skupiając się na sprzęcie studyjnym) Luke Manley wraz z żoną Bea Lam przejęli VTL i skoncentrowali się na audio domowym. Bea, urodzona w Chinach i wychowana w Hong Kongu, jest wykształconą pianistką klasyczną i inżynierem elektrykiem. To połączenie muzycznej wrażliwości i technicznej wiedzy ma odzwierciedlać filozofię VTL - tworzenia sprzętu, który jest zarówno technologicznie zaawansowany, jak i muzycznie wiarygodny.

Dzisiaj VTL produkuje swoje wzmacniacze i przedwzmacniacze w Chino w Kalifornii, gdzie małe zespoły pracowników ręcznie montują każde urządzenie. To podejście rzemieślnicze gwarantuje kontrolę jakości i dbałość o detale, których nie da się osiągnąć w masowej produkcji.
Dla kogo jest Lohengrin?
Pytanie o cenę 100 tys. dol. za parę monofonów jest nieuniknione. Czy ktokolwiek naprawdę potrzebuje aż tak drogiego wzmacniacza? Odpowiedź brzmi: prawdopodobnie nie w sensie obiektywnej konieczności. Ale high-end audio nigdy nie było o potrzebach - jest o pragnieniach, pasjach i dążeniu do ideału.
Lohengrin jest dla ludzi, którzy już przeszli większość ścieżki audiofilskiej podróży i wiedzą, czego szukają. To nie jest sprzęt dla początkujących, którzy dopiero odkrywają różnicę między plikami MP3 a lossless. To narzędzie dla tych, którzy mają już doskonałe źródła, przedwzmacniacz, kable i przede wszystkim - kolumny godne takiego wzmacniacza. W systemie za kilkadziesiąt tysięcy złotych Lohengrin będzie marnowaniem pieniędzy. Ale w systemie za milion? Tam dopiero pokaże, co potrafi.
Jest też pewien aspekt emocjonalny w posiadaniu takiego sprzętu. To nie tylko urządzenie - to deklaracja, że muzyka jest dla ciebie na tyle ważna, że jesteś gotów zainwestować w jej najlepszą możliwą reprodukcję. Że zależy ci na tym, by usłyszeć każdy niuans, każdą subtelność, każdą emocję, którą artysta włożył w nagranie. I że szanujesz pracę inżynierów, którzy poświęcili pięć lat swojego życia, by to wszystko było możliwe.
Punkt odniesienia na kolejne lata
VTL Lohengrin to nie jest sprzęt, który trafi do tysięcy domów. Nie ma takiego celu. To punkt odniesienia - urządzenie, które pokazuje, co jest możliwe, gdy połączymy lampową technologię z nowoczesną inżynierią i nie ograniczamy się budżetem. To wzmacniacz, który będzie używany w recenzjach jako benchmark. Standard, do którego będzie się porównywać inne konstrukcje.

Dla tych, którzy mieli szczęście usłyszeć go na Audio Video Show 2025 w PGE Narodowym było to przypomnienie, że w czasach sztucznej inteligencji, algorytmów kompresji i Bluetootha wciąż istnieją ludzie, dla których najważniejsza jest autentyczność dźwięku. Ludzie, którzy wierzą, że lampy świecące ciepłym blaskiem w masywnych monofonicznych wzmacniaczach mogą przynieść nam bliżej do magii żywej muzyki.
I może właśnie o to chodzi w high-endzie. Nie o to, żeby być racjonalnym czy praktycznym. Ale o to, żeby przez moment poczuć, że muzyka - ta, którą kochamy, która nas porusza, która definiuje nasze życie - otrzymuje hołd, na który zasługuje.
VTL to nie jedyny producent, który zdecydował się zaprezentować swoje sprzęty na targach Audio Video Show 2025 w Warszawie, które jako Spider’s Web objęliśmy patronatem medialnym. Więcej informacji na temat sprzętów, jakie na nich prezentowano, znajdziecie na przygotowanej specjalnie w tym celu podstronie naszego serwisu.







































