Niemcy mają sposób na opóźnienia pociągów. Cyk i pociągu nie ma
Niemiecka kolej manipuluje statystykami punktualności, anulując opóźnione pociągi. W ten sposób unika ich wliczania do danych o spóźnieniach.

Deutsche Bahn regularnie anuluje kursy, by nie psuć sobie wskaźników punktualności. W wewnętrznych dokumentach firmy i w relacjach pracowników firmy opisano, jak pociągi opóźnione o więcej niż 6 min przestają liczyć się do oficjalnych statystyk, jeśli tylko zostaną odwołane.
Niemiecki tygodnik Der Spiegel podał konkretny przykład tego rodzaju sytuacji. Pociąg z Monachium do Hamburga, który miał poważne opóźnienie, zakończył awaryjnie trasę w Kolonii. Oficjalny powód to brak personelu. Jak ustalili jednak dziennikarze, tak naprawdę chodziło o uniknięcie doliczenia opóźnienia do firmowego zestawienia punktualności.
Deutsche Bahn uznaje pociąg za punktualny, jeśli przyjedzie z maksymalnie z opóźnieniem wynoszącym 6 min. Jednak jeśli kurs zostanie całkowicie anulowany, to w ogóle nie figuruje w statystykach. To oznacza, że liczby prezentowane przez przewoźnika mogą dawać fałszywy obraz rzeczywistej sytuacji na torach. Z danych wynika, że w ostatnich miesiącach liczba odwołań wzrosła.
Głęboki deficyt i walka o przetrwanie
W tle całej sytuacji stoi dramatyczna kondycja finansowa niemieckiej kolei. Deutsche Bahn ma obecnie zadłużenie sięgające 22 mld euro, a tylko w pierwszym półroczu 2025 r. wygenerowała stratę na poziomie 760 mln euro. Spóźnienia spowodowane są zapewne faktem, że do 2030 r. w Niemczech ma zostać wyremontowanych aż 4,2 tys. km torów. Remonty trwają, a braki kadrowe w tym nie pomagają.
Według Der Spiegel manipulowanie danymi może być próbą wywarcia presji na rząd federalny, czyli na głównego właściciela spółki, by uzyskać dodatkowe wsparcie. Liczby mają pokazywać postęp, nawet jeśli w rzeczywistości pasażerowie odczuwają coś zupełnie odwrotnego.
PR zamiast rozwiązania problemów?
Odwoływanie kursów, by przypudrować statystyki, może oczywiście krótkoterminowo poprawić prezentację firmy w dokumentach korporacyjnych, jednak w dłuższej perspektywie jest to po prostu bezsensowne. Niemiecki rząd powinien się wziąć za poprawienie infrastruktury, a przede wszystkim powinien patrzeć na ręce przewoźnikowi, który kombinuje kosztem podróżnych.
Przeczytaj także:
Już w 2023 r. pisaliśmy o tym, że niemiecki przewoźnik ma spore problemy z punktualnością. Wtedy do celu na czas docierało zaledwie nieco ponad 60 proc. pociągów. Dla kontrastu PKP notuje wzrosty punktualności.