AI ma się starzeć z resztą rodziny i mieć własny pokój. Niczym z kreskówki o Jetsonach
CEO Microsoft AI, Mustafa Suleyman, ma wizję. A wizja ta brzmi jak scenariusz filmu science fiction z lat 80., gdzie każda rodzina ma własnego robota-lokaja. Copilot na pewno będzie miał rodzaj stałej tożsamości, obecności, i będzie miał pokój, w którym żyje, i będzie się starzeć.

Brzmi znajomo? To dlatego, że przez ostatnie dwie dekady Hollywood karmił nas takimi właśnie wizjami przyszłości. Suleyman idzie jednak o krok dalej mówiąc o cyfrowej patynie - koncepcji, która ma nadać sztucznej inteligencji coś w rodzaju charakteru nabytego przez lata użytkowania.
Gdy rzeczywistość nie nadąża za wizjami
Problem polega na tym, że podczas gdy Suleyman maluje obrazy kompanów AI starzejących się z nami jak wierne psy jego flagowy produkt - Microsoft Copilot - przegrywa rywalizację na całej linii. Statystyki są brutalne: Copilot ma około 20 mln aktywnych użytkowników tygodniowo, podczas gdy ChatGPT może pochwalić się 400 mln. To oznacza że konkurencyjny produkt OpenAI jest 20 razy popularniejszy.
Czytaj też:
Jeszcze bardziej bolesne jest to, że Copilot jest wbudowany w Windowsa - system używany przez 1,5 mld ludzi na całym świecie. A mimo to korzysta z niego zaledwie nieco ponad 1 proc. użytkowników tego systemu. To tak, jakby mieć sklep na najruchliwszej ulicy miasta i obsługiwać jednego klienta na stu przechodniów.
Microsoft inwestował w AI miliardy dolarów, wbudował specjalny klawisz Copilot w nowe laptopy a nawet zatrudnił jednego z najbardziej rozpoznawalnych ekspertów w branży. Mustafa Suleyman, który współtworzył DeepMind w Google, a później założył Inflection AI, miał być remedium na problemy Microsoftu z konsumencką sztuczną inteligencją. Tymczasem po roku jego pracy Copilot wciąż stoi w miejscu, podczas gdy ChatGPT bije rekordy popularności.
Ekstrawagancja czy desperacja?
W tym kontekście wypowiedzi Suleymana o starzejących się towarzyszach AI nabierają nieco innego wydźwięku. Czy to wizjonerstwo godne jednej z największych firm technologicznych świata, czy raczej wymuszona ekstrawagancja człowieka, który miał wszelkie narzędzia, by podbić świat sztuczną inteligencją, a który nadal nie dostarczył obiecanych rezultatów?

Nowa funkcja Copilot Appearance, którą Suleyman zaprezentował podczas 50. rocznicy Microsoftu, ma nadać asystentowi AI twarz, emocje i gestykulacje. System będzie się uśmiechać, kiwać głową, a nawet wyglądać na zaskoczonego w zależności od kontekstu rozmowy. To przypomina czasy Cortany, tylko w nowym opakowaniu z większymi ambicjami.
Problem w tym, że Microsoft ma już za sobą jedną spektakularną porażkę związaną z personifikacją AI. Wspomniana Cortana, która miała być odpowiedzią na Siri, została praktycznie wycofana z użytku konsumenckiego. Teraz firma ponawia próbę, ale tym razem stawia jeszcze wyżej - Copilot ma nie tylko mieć twarz, ale też żyć w pokoju i starzeć się razem z użytkownikiem.
Potrzeba personifikacji kontra funkcjonalność
Kluczowe pytanie brzmi: czy ludzie rzeczywiście potrzebują personifikacji AI? Badania nad towarzyszami AI dla seniorów pokazują niejednoznaczne rezultaty. Z jednej strony starsze osoby doceniają emocjonalne wsparcie i stałą obecność towarzyszy AI. Z drugiej jednak często wolą prostsze, funkcjonalne rozwiązania od skomplikowanych, antropomorficznych interfejsów.

Sukces ChatGPT opiera się przede wszystkim na prostocie i skuteczności. Użytkownicy nie przychodzą do AI po przyjaźń - przychodzą po konkretne rezultaty. ChatGPT zdobył swoje 400 mlb użytkowników nie dlatego, że ma twarz czy starzeje się z czasem, ale dlatego, że po prostu działa.
Microsoft tymczasem inwestuje w funkcje, które przypominają bardziej gadżety z targów CES niż prawdziwie użyteczne narzędzia. Copilot Appearance jest obecnie dostępny jedynie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanadzie, w ramach eksperymentalnego programu Copilot Labs.
Gdy sentyment zastępuje strategię
Słowa Suleymana o cyfrowej patynie brzmią poetycko, ale mogą być symptomem głębszego problemu w podejściu Microsoftu do AI. Zamiast skupiać się na tym czego rzeczywiście potrzebują użytkownicy firma wydaje się popadać w technologiczny sentymentalizm. AI ma się starzeć jak ulubiony fotel, nabierać charakteru jak dobrze noszone buty, żyć w wirtualnym pokoju jak cyfrowy domownik.
To wszystko brzmi bardzo ludzko i ciepło, ale nie rozwiązuje podstawowego problemu: dlaczego ludzie mają wybierać Copilot zamiast ChatGPT? Odpowiedź bo będzie się starzeć razem z tobą może nie być wystarczająca dla 98,5 proc. użytkowników Windowsa, którzy do tej pory zignorowali asystenta Microsoftu.
Paradoksalnie Microsoft posiada wszystkie składniki potrzebne do stworzenia rewelacyjnego asystenta AI. Ma infrastrukturę, ma dostęp do modeli OpenAI, ma integrację z pakietem Microsoft 365, ma nawet jednego z najzdolniejszych ekspertów w branży. Brakuje mu jednak najważniejszego - zrozumienia, czego naprawdę chcą użytkownicy.
Przyszłość należy do funkcjonalności

Historia technologii pokazuje, że najbardziej udane produkty to te, które rozwiązują rzeczywiste problemy w najprostszy możliwy sposób. Pierwsza mysz komputerowa nie potrzebowała emocji, pierwszy iPhone nie starał się być naszym przyjacielem, a Google nie próbował naśladować biblioteki z Pięknej i Bestii.
Może więc zamiast marzyć o towarzyszach AI mieszkających w wirtualnych pokojach Microsoft powinien skupić się na tym, żeby Copilot działał po prostu lepiej od konkurencji? Może kluczem do sukcesu nie jest cyfrowa patyna, ale cyfrowa efektywność?
A może to właśnie jest problem z Big Tech - czasami tak bardzo chcą tworzyć przyszłość, że zapominają o teraźniejszości. I o tym, że czasami najlepsza technologia to ta, której po prostu nie zauważamy - bo działa tak, jak powinna.