Nowe roboty dla polskiego wojska. Dostaną jedno z najtrudniejszych zadań
Tam, gdzie ryzyko jest zbyt duże, a teren zbyt niebezpieczny polskie wojsko posyłać będzie roboty Tarantula. Blisko setka takich maszyn trafi w najbliższym czasie do naszej armii. Drony te w całości powstają w Polsce.

Polska armia zamówiła nowoczesny sprzęt rozpoznawczy, który już wkrótce pojawi się w jednostkach wojsk lądowych. Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało kontrakt wart 50 mln zł na dostawę 96 bezzałogowych pojazdów rozpoznawczych Tarantula. Za realizację umowy odpowiada Sieć Badawcza Łukasiewicz – Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów (PIAP).
Wojna się zmienia
Wojna za naszą wschodnią granicą brutalnie obnażyła, jak bardzo zmieniło się pole walki. Dziś to drony i roboty są oczami i uszami dowództwa. Bezzałogowe maszyny prowadzą rozpoznanie, przekazują dane, a nierzadko same podejmują działania ofensywne.
I nie chodzi tylko o drony latające – coraz ważniejsze stają się roboty lądowe, które mogą działać w ruinach, tunelach, strefach zagrożenia chemicznego lub pod ostrzałem.
Dlatego inwestycja w Tarantule to nie tylko krok technologiczny, ale też próba dostosowania armii do współczesnych realiów. Wojsko stawia na mobilność, szybki dostęp do danych i ograniczanie ryzyka dla ludzi – a robot rozpoznawczy wpisuje się w tę filozofię idealnie.
Co potrafi Tarantula?
Wymagania MON są ambitne. Tarantula ma prowadzić zwiad bezzałogowy w każdych warunkach – zarówno w lesie, jak i w mieście, także po zniszczonym terenie. Musi bez problemu pokonywać gruzowiska, schody, przeszkody terenowe i pracować w strefach, gdzie liczy się każda sekunda.

Dane z sensorów – audio, wideo oraz inne informacje rozpoznawcze – będą w czasie rzeczywistym przesyłane do operatora za pomocą bezprzewodowej transmisji. To absolutna podstawa współczesnej walki, w której przewaga informacyjna może przesądzić o wyniku starcia.
Nie jest też wykluczone, że Tarantul w przyszłości będzie więcej. Umowa zawiera tzw. prawo opcji, które pozwala MON-owi na rozszerzenie zamówienia aż do 130 robotów. Pierwsze dostawy mają ruszyć w 2026 r., a całość zakończy się do końca 2027 r.
Więcej na Spider's Web:
Roboty zamiast ludzi
Nowe pojazdy, które zasilą szeregi Wojska Polskiego, nie będą tworzone od zera. MON zdecydował się na formułę „zakupu z dostosowaniem”, co oznacza, że Tarantule zostaną opracowane na bazie już istniejącego robota – PIAP Fenix 3.0, który dotąd służył jako robot saperski.
Sprzęt ten powstał we współpracy z południowokoreańskimi siłami specjalnymi i już wcześniej trafił na wyposażenie polskiej Służby Ochrony Państwa. Teraz zostanie odpowiednio zmodyfikowany, by sprostać wojskowym wymaganiom.

Jak zapowiada Adam Szepczyński z PIAP, nowa wersja Fenixa – czyli Tarantula – będzie mniejsza, lżejsza, tańsza, ale zarazem wydajniejsza i przystosowana do pracy w trudnych warunkach terenowych.
Robot ma działać w bezpośredniej strefie kontaktu z przeciwnikiem, w miejscach zbyt niebezpiecznych lub niedostępnych dla żołnierza. Co istotne, konstrukcja będzie na tyle kompaktowa, że pojedynczy żołnierz będzie mógł ją przenosić, a cały system zmieści się w przedziale desantowym wojskowego pojazdu.
PIAP – od przemysłowych ramion po wojskowe roboty
Dziś PIAP działa pod szyldem Sieci Badawczej Łukasiewicz, ale jego korzenie sięgają lat 60. XX wieku. Zaczynał od konstruowania maszyn dla przemysłu, by na przełomie wieków stać się jednym z liderów robotyki mundurowej.
Jako pierwsza sięgnęła po jego rozwiązania policja, wybierając model Inspector, a potem dołączyły Straż Graniczna i Wojsko Polskie. Dziś PIAP dostarczył już blisko 700 robotów do 28 krajów na całym świecie.

Jak podkreśla dyrektor instytutu, Piotr Szynkarczyk, kluczem do sukcesu jest to, że wszystkie elementy – od mechaniki, przez elektronikę, po oprogramowanie – powstają w Polsce. To daje pełną kontrolę nad technologią i pozwala dostosowywać maszyny do różnych potrzeb: od saperów po siły specjalne.
Nowoczesna armia to armia z robotami
Polska armia wciąż się modernizuje. Czołgi Abrams, samoloty F-35 czy wyrzutnie HIMARS robią wrażenie, ale równie istotne są mniejsze, mniej spektakularne, a nie mniej potrzebne elementy układanki.

Bezzałogowe pojazdy rozpoznawcze takie jak Tarantula to ciche narzędzia przewagi na współczesnym polu walki. I dobrze, że będą produkowane w Polsce – przez instytucję z doświadczeniem, kompetencjami i wizją rozwoju.
Bo w przyszłości, o przewadze nie zdecyduje tylko liczba czołgów. Zadecyduje informacja, technologia i zdolność do działania w każdych warunkach – a z pomocą takich maszyn, jak Tarantula, Wojsko Polskie jest na dobrej drodze, by tę przewagę zdobyć.