REKLAMA

Driftowałem civikiem w polskiej grze z Japonią w nazwie JDM Japanese Drift Master - recenzja

JDM: Japanese Drift Master - polska gra o drifcie już dostępna. Czy Gaming Factory spełniło oczekiwania fanów japońskich aut i palenia gumy, czy raczej zaserwowało festiwal niedociągnięć i zmarnowanego potencjału?

jdm japanese drift masters recenzja, da sie w to grac?
REKLAMA

Na scenę gier wyścigowych wjechał JDM: Japanese Drift Master - rodukcja polskiego studia Gaming Factory. Od pierwszych zapowiedzi ten tytuł celował prosto w moje entuzjastyczne serducho fana japońskiej motoryzacji, kultury Kraju Kwitnącej Wiśni i, co tu dużo mówić, palenia gumy na potęgę.

Muszę przyznać, że próba zagospodarowania tej - bądźmy szczerzy - dość specyficznej niszy na rynku gier wideo to ruch, który zasługuje na uznanie. Zwłaszcza że gra powstawała latami, regularnie podsycając moje oczekiwania.

REKLAMA

Decyzja, by polski deweloper stworzył grę tak głęboko osadzoną w realiach japońskiego driftingu, to albo odwaga granicząca z szaleństwem, albo... nie, to po prostu musiała być pasja. Bo kto przy zdrowych zmysłach porywa się na coś takiego z czystej biznesowej kalkulacji. Zamiast kolejnej generycznej gry wyścigowej dostajemy coś, co przynajmniej na papierze pachnie świeżością. Czy również spalinami i sukcesem? Zobaczymy.

Pierwsze wrażenia

Źródło: Spider's Web

Odpalam grę i bach - wirtualna kierownica w dłoń, a ja ląduję w fikcyjnej japońskiej prefekturze Guntama. Od pierwszych chwil czuć, że twórcom zależało na oddaniu konkretnego klimatu. Ryk tuningowanych silników, starannie (podobno) odwzorowane otoczenie i imponująca sieć ponad 250 kilometrów dróg.

Gra wręcz kipi od pomysłów i entuzjazmu twórców, którzy starali się jak najgłębiej zanurzyć gracza w tym specyficznym, pełnym adrenaliny świecie. Niestety, równie szybko, jak poczułem intensywny zapach palonej gumy unoszący się nad asfaltem, natknąłem się na pewne niedociągnięcia i ostre krawędzie, które nieco ostudziły mój początkowy zapał.

I tak już zostało – z jednej strony ogromna, widoczna na każdym kroku pasja i wiele świetnych, innowacyjnych koncepcji, z drugiej zaś pewne niedociągnięcia techniczne oraz projektowe, które mnie rozczarowały.

Mocne Strony – czyli za co polubiłem tę grę

Grywalność, która (o dziwo!) wciągnęła mnie

Pomimo pewnych niedoskonałości, na które jeszcze ponarzekam (i to sporo!), muszę przyznać, że rdzeń rozgrywki w JDM potrafił mnie autentycznie i głęboko wciągnąć na długie godziny. Podstawowa pętla aktywności, składająca się z dynamicznej jazdy, niezwykle widowiskowego driftu, skrupulatnego i wieloaspektowego tuningu posiadanych pojazdów oraz emocjonującego brania udziału w coraz to trudniejszych i bardziej wymagających zawodach, posiadała dla mnie niezaprzeczalnie magnetyczną siłę przyciągania. Jako fan kontrolowanego poślizgu (i niekontrolowanego chaosu na drodze też), bawiłem się przednio. Każdy udany drift to dla mnie mały zastrzyk endorfin.

Samo uczucie prowadzenia pojazdu w długim, płynnym i efektownym drifcie, połączone z możliwością eksploracji malowniczych, japońskich wiosek oraz stopniowym wyciskaniem ostatnich soków z początkowo skromnych, lecz posiadających ukryty potencjał maszyn, potrafiło dostarczyć mi prawdziwej, nieskrępowanej radości.

Przystępność – drift dla każdego (nawet dla mnie!)

Uważam, że twórcy gry wykazali się godnym pochwały zrozumieniem dla zróżnicowanych potrzeb oraz poziomów umiejętności potencjalnych graczy, implementując w swojej produkcji szereg rozwiązań mających na celu uczynienie jej przystępną dla jak najszerszego grona odbiorców, w tym dla mnie. Kluczowym elementem tej strategii jest tutaj obecność dwóch głównych, odmiennych modeli jazdy: bardziej wybaczającego trybu Arcade oraz nieco bardziej wymagającego Simcade.

Źródło: Spider's Web

Tryb Arcade, w którym domyślnie włączone są wszystkie dostępne asysty, takie jak system ABS, ESP, a także dedykowane wsparcie dla driftu i hamowania, pozwolił mi skupić się przede wszystkim na czystej, nieskrępowanej zabawie i wykonywaniu efektownych poślizgów, co czyni go idealnym wyborem dla nowicjuszy lub osób poszukujących bardziej zręcznościowego, mniej zobowiązującego doświadczenia.

Z kolei tryb Simcade, gdzie część wspomnianych asyst jest wyłączona, zaoferował mi znacznie większą kontrolę nad zachowaniem pojazdu i stanowi wyraźny krok w stronę bardziej symulacyjnego podejścia do jazdy, choć nadal z pewnymi świadomymi uproszczeniami.

Źródło: Spider's Web

Chociaż zauważyłem, że tryb simcade podczas gry na padzie może początkowo wydawać się zbyt ciężki, podczas gdy arcade jawił mi się jako całkiem świetny, sama intencja zapewnienia graczom możliwości wyboru jest godna uznania.

Gra wspiera również szeroką gamę kontrolerów – począwszy od tradycyjnej klawiatury i popularnego gamepada, aż po zaawansowane kierownice, co dodatkowo znacząco zwiększa jej ogólną dostępność. Deweloperzy zapewniają przy tym, że rozgrywka ma być równie przyjemna i satysfakcjonująca na każdym z tych urządzeń, a pełne wsparcie dla różnorodnych kontrolerów, z wyraźną rekomendacją gry na padzie, jest jasno komunikowane, co osobiście doceniam.

Model driftu to serce gry (które czasem arytmicznie bije, ale mi się podoba)

Dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości, że absolutnie kluczowym, centralnym i najjaśniej świecącym elementem całej produkcji JDM: Japanese Drift Master jest jego starannie dopracowany model driftu. To właśnie on stanowi o prawdziwej sile tej gry i przyciągnął moją największą uwagę. Zgodnie z tytułem oraz główną tematyką gry, twórcy ze studia Gaming Factory położyli bezsprzecznie największy nacisk na jak najlepsze i najbardziej satysfakcjonujące odwzorowanie autentycznego uczucia jazdy w kontrolowanym poślizgu.

Muszę podkreślić, że zaimplementowana w grze fizyka driftu jest na miejscu, a precyzyjne wykonywanie płynnych, długich i efektownych poślizgów dostarczyło mi czystej satysfakcji. Solidny i przemyślany model fizyki, który stanowi niewzruszoną podstawę całego tego złożonego systemu, jest fundamentem, na którym zbudowano całe unikalne doświadczenie płynące z rozgrywki.

Koncentracja na tym właśnie aspekcie była ewidentnie głównym celem deweloperów i to właśnie tutaj gra w pełni realizuje swoje ambitne obietnice, dostarczając mi niezapomnianych wrażeń jako miłośnikowi wirtualnego palenia gumy.

Co wyróżnia JDM?

Tym, co w głównej mierze składa się na moje postrzeganie modelu driftu w grze JDM: Japanese Drift Master jako wyjątkowo zaawansowanego, jest nie tyle dążenie do osiągnięcia ultrarealistycznej symulacji, znanej z najbardziej hardkorowych tytułów na rynku, ile raczej imponująca głębia zaimplementowanych mechanik, które są specyficzne dla tej widowiskowej dyscypliny sportów motorowych, oraz szerokie możliwości ich precyzyjnego dostrajania przez gracza.

Otrzymałem do swojej dyspozycji bogaty zestaw narzędzi, które pozwoliły mi na autentyczne i satysfakcjonujące poczucie pełnej kontroli nad pojazdem znajdującym się w kontrolowanym poślizgu.

Jedną z takich kluczowych mechanik jest możliwość dynamicznego inicjowania driftu poprzez tak zwane clutch-kicking, czyli użycie pedału sprzęgła w odpowiednim momencie. Równie ważna była dla mnie możliwość niezwykle szczegółowej regulacji geometrii zawieszenia, w tym tak kluczowych parametrów jak kąt skrętu kół oraz ich precyzyjne pochylenie. Przykładowo, mogłem zastosować negatywny kąt pochylenia kół przednich w celu ułatwienia wprowadzania samochodu w poślizg, a jednocześnie ustawić niemal zerowy kąt z tyłu dla zapewnienia lepszej kontroli nad utrzymaniem płynnego driftu.

Można nawet pobawić się na szutrowej trasie! Źródło: Spider's Web

Dodatkowo, zaawansowane opcje tuningu poszczególnych komponentów zawieszenia, takie jak precyzyjna regulacja twardości stabilizatorów czy wysokości samego zawieszenia, mają bezpośredni i odczuwalny wpływ na zachowanie się samochodu na drodze. Więc to tylko na plus!

NFS Underground 2 w 2025 r.

System tuningu zaimplementowany w JDM: Japanese Drift Master stanowi dla mnie jeden z najmocniejszych i najbardziej rozbudowanych filarów całej produkcji, oferując mi niemal piaskownicowe, nieograniczone możliwości modyfikacji moich wirtualnych pojazdów.

Gra może poszczycić się, moim zdaniem, jednym z najbardziej kompleksowych i szczegółowych systemów tuningu wizualnego dostępnych obecnie w gatunku gier wyścigowych, stojący tuż obok ostatniego Need for Speed: Unbound, pozwalającym na pełną kontrolę zarówno nad kluczowymi parametrami wpływającymi na osiągi samochodu, jak i nad jego unikalnym, spersonalizowanym stylem wizualnym.

Każdy posiadany w grze samochód mogłem wszechstronnie ulepszać, zarówno pod kątem mechanicznym, jak i wizualnym. Modyfikacje obejmowały szeroki zakres działań, od wymiany jednostki sterującej silnika, przez montaż p o t ę ż n y c h turbosprężarek, wydajnych intercoolerów, sportowych układów wydechowych (w tym nawet nieco przerysowanych, charakterystycznych wydechów w stylu bōsōzoku), aż po precyzyjną regulację wysokości i twardości zawieszenia, mającą na celu zapewnienie lepszej kontroli nad pojazdem podczas dynamicznej jazdy.

Szczerze: ten model driftu to perełka na skalę światową

Moje stwierdzenie, że JDM: Japanese Drift Master posiada najbardziej zaawansowany model driftu w praktycznie historii gier, jest oczywiście wysoce subiektywne, ale podparte tysiącami godzin w Forzach, dobrych tytułach z serii Need for Speed itd. Gra z całą pewnością zaoferowała mi unikalne i głębokie doświadczenie driftingowe, które jako gracz ceniący sobie rozbudowany i szczegółowy system tuningu, specyficzne techniki inicjowania oraz precyzyjnej kontroli poślizgu (takie jak wcześniej wspomniany clutch-kicking) oraz ogólną, bogatą kulturę JDM – postrzegam jako jedno z absolutnie najlepszych dostępnych na rynku. Jego siła dla mnie nie leży jednak w dążeniu do bycia ultrarealistycznym symulatorem na miarę takich tytułów jak Assetto Corsa z zaawansowanymi modyfikacjami społeczności czy BeamNG.drive, które stawiają na niemal laboratoryjną wierność rzeczywistości.

Muszę jednak zaznaczyć, że nie jest to symulator driftu w tym najbardziej hardkorowym, purystycznym rozumieniu tego terminu. Gra plasuje się raczej w popularnej i cenionej przeze mnie kategorii simcade, oferując solidne, oparte na wiarygodnej fizyce prowadzenie pojazdu, ale jednocześnie z pewnymi świadomymi uproszczeniami, które mają na celu ułatwienie zabawy i zwiększenie jej dynamiki.

W bezpośrednim porównaniu do popularnej serii Need for Speed, moje odczucie jest takie, że ambicje JDM w kwestii jak najwierniejszego oddania niuansów i subtelności sztuki driftu są znacznie wyższe i bardziej zaawansowane. Gra nie próbuje również konkurować z serią Forza Horizon w kwestii ogólnej przystępności i łatwości prowadzenia samochodu na wprost, ale gdy tylko mój pojazd wchodził w kontrolowany poślizg, JDM pokazywał swój prawdziwy, drapieżny pazur, ujawniając głębię swoich mechanik.

Drogi i trasy to 9/10

Rozległa i starannie zaprojektowana, zróżnicowana sieć dróg w prefekturze Guntama stanowiła dla mnie solidną i przemyślaną podstawę dla gry wyścigowej, która w tak dużym stopniu skoncentrowana jest na widowiskowej sztuce driftu. Doceniam oddanie do mojej dyspozycji ponad 250 kilometrów głównych, asfaltowych dróg, co w teorii powinno zapewnić wiele godzin pasjonującej eksploracji oraz niekończącej się zabawy za kierownicą.

Mapa świata gry zaoferowała mi całe mnóstwo naturalnie ukształtowanych torów idealnie nadających się do jazdy bokiem – od ciasnych, technicznych i wymagających precyzji podmiejskich uliczek, przez specjalnie dedykowane, zamknięte trasy wyścigowe o różnorodnej charakterystyce, aż po absolutnie ikoniczne dla kultury JDM, kręte i niebezpieczne górskie serpentyny.

Ta imponująca różnorodność dostępnych tras była dla mnie kluczowa, ponieważ pozwoliła mi nie tylko testować moje stale rosnące umiejętności w prowadzeniu pojazdu w poślizgu, ale także eksperymentować z różnymi, często skrajnie odmiennymi konfiguracjami samochodów w diametralnie innych warunkach drogowych i terenowych.

Dynamiczne zjazdy z malowniczych, górskich przełęczy, niezwykle szybkie i wymagające refleksu sekcje miejskie czy też wysoce techniczne, pełne ciasnych zakrętów partie wokół spokojnego jeziora Haikama stworzyły dla mnie wszechstronny i ekscytujący plac zabaw jako miłośnika kontrolowanego poślizgu.

(TROCHĘ) AUT NA LICENCJI

Jednym z absolutnie najmocniejszych, najczęściej podkreślanych przeze mnie i najbardziej ekscytujących atutów gry JDM: Japanese Drift Master jest jej imponująca oraz starannie wyselekcjonowana kolekcja licencjonowanych samochodów. Dla mnie, jako jakiegoś tam fana japońskiej motoryzacji, możliwość zasiadania za wirtualną kierownicą wiernie i szczegółowo odwzorowanych modeli od kluczowych, legendarnych producentów z Kraju Kwitnącej Wiśni to było prawdziwe spełnienie najskrytszych marzeń.

Samochody NPC-tów również są na licencji. Zobacz na tego uroczego Jimny'ego!

Gra zaoferowała mi dostęp do pojazdów takich renomowanych marek jak Honda, Mazda, Nissan oraz Subaru. Niezła (jak na grę malutkiego studia) lista dostępnych na sam start maszyn obejmowała 22 w pełni licencjonowane modele, co stanowiło dla mnie znaczący i godny pochwały krok naprzód w porównaniu do pozbawionego oficjalnych licencji, darmowego prologu.

Wśród tych starannie wybranych aut znalazłem prawdziwe, motoryzacyjne ikony, które budziły we mnie ogromne emocje i przywoływały nostalgię za minionymi dekadami. Obecność tak wielu kultowych samochodów, pieczołowicie i z dbałością o detale odtworzonych w wirtualnym świecie, to dla mnie nie tylko masa aut, ale przede wszystkim masa kultowych aut, co ma niebagatelne znaczenie.

Oto lista dostępnych licencjonowanych samochodów:

Honda:

  • Civic IV DX (1988)
  • Beat (1992)
  • S2000 (1999)
  • NSX NC1 (2019)

Mazda:

  • MX-5 (NA) (1990)
  • MX-5 (NB) (2005)
  • RX-7 FC (1986)
  • RX-7 FD (1999)
  • RX-8 (2005)

Nissan:

  • Skyline 2000 GT-R (PGC10) (1971)
  • Silvia S13 QS (1981)
  • Fairlady Z (S30) (1969)
  • S14 KS Aero SE (1997)
  • Silvia S15 (2000)
  • Fairlady Z (Z33) (2004)
  • Fairlady Z (Z34) (2016)
  • Skyline R34 V-Spec II (1999)
  • Fairlady Z (RZ34) (2024)

Subaru:

  • BRZ (ZC6) (2013)
  • Impreza WRX STI (GDB-B) (2002)

A żeby było ciekawiej, twórcy dorzucili też kilka maszyn o nieco bardziej "zagadkowym" pochodzeniu, czyli nielicencjonowane perełki, które mnie zaciekawiły:

  • Yotsuhoshi Shadow (1992)
  • Yotsuhoshi Revolution (2003)
  • Alpha Moriyamo (1983)

Cena zachęca

Uważam, że gra JDM: Japanese Drift Master debiutuje na rynku z ceną, która może być postrzegana przeze mnie i wielu innych graczy jako wysoce konkurencyjna i wręcz niezwykle atrakcyjna, szczególnie dla zagorzałych fanów gatunku, którzy są świadomi niszowego charakteru tej produkcji. Gra jest dostępna na popularnych platformach PC – Steam, GOG oraz Epic Games Store – w cenie ustalonej na poziomie 119 zł. Taki pułap cenowy jednoznacznie plasuje JDM poniżej typowych, wysokobudżetowych gier AAA, co jest dla mnie w pełni zrozumiałe i uzasadnione, biorąc pod uwagę fakt, że jest to dzieło stworzone przez mniejsze, niezależne studio deweloperskie.

Niemniej jednak, w kontekście oferowanej przez grę zawartości, zwłaszcza tak silnych i wyróżniających się punktów jak zaawansowany i satysfakcjonujący model driftu, głęboki i rozbudowany system tuningu pojazdów oraz przede wszystkim niezwykle bogata lista licencjonowanych, kultowych samochodów japońskich, taka cena wydaje mi się być uczciwa i bardzo dobrze skalkulowana.

Dodatkowo, twórcy często oferują atrakcyjną zniżkę na start (w tym konkretnym przypadku jest to 15 proc. przez pierwsze dwa tygodnie od premiery, czyli 101 zł), co jeszcze bardziej zwiększyło ogólną atrakcyjność tej oferty w moich oczach.

Słabsze Strony

Grafika

Moim zdaniem oprawa wizualna gry JDM: Japanese Drift Master, mimo iż została ona stworzona na nowoczesnym i potężnym silniku Unreal Engine 5, prezentuje poziom, który mogę określić co najwyżej jako zaledwie akceptowalny i z całą pewnością nie dorównuje ona czołówce graficznej współczesnych gier wyścigowych.

Choć modele licencjonowanych samochodów są często dopracowane w najdrobniejszych detalach, ciesząc moje oko miłośnika motoryzacji, a dynamicznie zmieniające się warunki pogodowe oraz płynny cykl dnia i nocy potrafiły sporadycznie stworzyć niezwykle klimatyczne i zapadające w pamięć momenty, ogólne wrażenia wizualne były niestety psute przez liczne, irytujące problemy techniczne oraz pewne niedociągnięcia artystyczne, które zauważyłem.

Często dostrzegałem zauważalną i męczącą ziarnistość obrazu, która w znacznym stopniu utrudniała mi dostrzeganie detali obiektów znajdujących się w oddali. Częstym mankamentem był również tak zwany pop-in, czyli nagłe, nieestetyczne pojawianie się obiektów oraz szczegółów otoczenia w stosunkowo niewielkiej odległości od mojej kamery, co nieuchronnie przywodziło mi na myśl gry z ery konsoli PlayStation 2.

Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że ogólna estetyka gry chybiła celu tak mocno, jak to tylko możliwe, prezentując co prawda fotorealistyczny, ale jednocześnie nijaki i wyprany z charakteru styl graficzny, zamiast odważnie pójść w kierunku bardziej stylizowanej, mangowej oprawy, która znacznie lepiej korespondowałaby z narracją i klimatem gry. Pamiętacie NFS: Unbound? To chciałbym tutaj zobaczyć: kreskówkowe efekty, bawienie się światem. A nie kolejny wygląd wzorowany na każdej Forzie Horizon czy starych NFS-ach.

Śmieszny model kolizji

Model kolizji zaimplementowany w JDM: Japanese Drift Master jest dla mnie jednym z najsłabszych i najczęściej krytykowanych przeze mnie aspektów całej gry, który określiłbym mianem "śmiesznego", co w tym konkretnym kontekście oznacza model wysoce nierealistyczny, pełen irytujących błędów i prowadzący do wielu niezamierzenie komicznych, wręcz absurdalnych sytuacji na drodze, których doświadczyłem.

O AI można byłoby pisać poematy, jak durna nie jest. Ale wystarczy ci tyle: wyścig to festiwal przepychanek i zderzeń. Źródło: Spider's Web

Co więcej, moje interakcje z elementami otoczenia oraz innymi pojazdami na drodze często bywały nieprzewidywalne, nielogiczne i frustrujące. Zaparkowane na poboczach samochody wydawały mi się być jakby przyklejone do ziemi, a wiele obiektów znajdujących się w świecie gry, takich jak na przykład płoty czy barierki, było całkowicie niezniszczalnych i zatrzymywało mój pojazd w miejscu, niczym niewidzialne, twarde ściany.

Sztuczny koszmar

Muszę niestety dołożyć solidną łyżkę dziegciu do beczki miodu, jaką mogłaby być ta gra, i skrytykować dwa elementy, które regularnie doprowadzały mnie do szewskiej pasji: sztuczną inteligencję innych uczestników ruchu oraz system nawigacji GPS.

Zacznijmy od AI. O ile w grach wyścigowych można przymknąć oko na pewne uproszczenia, tak tutaj kierowcy NPC zdają się działać na zasadzie generatora losowych, często absurdalnych zachowań. Potrafią bez powodu gwałtownie hamować na prostej drodze, zmieniać pas w ostatniej chwili tuż przed moją maską, czy też poruszać się z prędkością żółwia, by nagle wystrzelić jak z procy.

To nie jest wyzwanie, to jest irytująca loteria, która psuje płynność jazdy i często prowadzi do niezasłużonych kolizji, zwłaszcza w połączeniu z wcześniej wspomnianym, komicznym modelem uszkodzeń. Wrażenie pustego świata potęguje fakt, że ci nieliczni kierowcy zachowują się jak pijane dzieci we mgle, a nie jak sensowni uczestnicy ruchu drogowego.

A GPS? To już osobna historia, która zasługuje na miano drogowej komedii pomyłek. System nawigacji w JDM: Japanese Drift Master to dla mnie przykład, jak nie robić tego elementu w grze z otwartym światem. Wyznaczane trasy często prowadzą mnie na manowce, sugerując absurdalne objazdy, ignorując oczywiste skróty, a czasem wręcz prowadząc w ślepe zaułki lub prosto w przeszkody. Wielokrotnie łapałem się na tym, że zamiast ufać wskazaniom GPS, musiałem polegać na własnej, omylnej pamięci i mapie, co w grze stawiającej na dynamiczną jazdę jest po prostu frustrujące.

Zamiast być pomocnym narzędziem, nawigacja stawała się kolejnym źródłem irytacji, skutecznie utrudniając eksplorację i realizację celów misji. To nie jest "okej podejście do misji", gdy podstawowe narzędzie do ich realizacji działa tak fatalnie.

Model jazdy z przyczepnością

Podczas gdy starannie dopracowany model driftu w grze JDM: Japanese Drift Master podobał mi się i zasługuje na pochwałę z mojej strony, tak model jazdy oparty na utrzymaniu przyczepności (tzw. grip) jest, moim zdaniem, jego znacznie słabszym, mniej dopracowanym i często frustrującym odpowiednikiem.

Gra w sposób wyraźny i odczuwalny dla mnie faworyzuje jazdę w kontrolowanym poślizgu, co niestety negatywnie odbiło się na ogólnej jakości prowadzenia samochodów w trybie normalnym, czyli wtedy, gdy moim głównym celem było jak najszybsze i najczystsze pokonanie danej trasy bez widowiskowej utraty trakcji. Bardzo często odczuwałem pewną niezręczność, ociężałość i ogólną nieporadność w zachowaniu się pojazdów podczas konwencjonalnej, precyzyjnej jazdy, co stawało się szczególnie widoczne i irytujące w dedykowanych temu trybowi wyścigach rozgrywanych na zamkniętych torach.

Problemy dotyczy (ale tylko nieco!) również fizyki i zachowania samochodów wyposażonych w napęd na wszystkie koła (AWD). Poza specjalnie wyznaczonymi trasami wyścigowymi, auta te bywały dla mnie niezwykle oporne na skręcanie, sprawiając wrażenie, jakby silnik fizyczny gry był zaprojektowany niemal wyłącznie z myślą o pojazdach tylnonapędowych (RWD) i ich naturalnej skłonności do wchodzenia w efektowne poślizgi.

Misje - trochę okej, trochę nie okej

Choć twórcy JDM: Japanese Drift Master starali się zaoferować różnorodne typy zadań, odchodząc od schematów znanych z innych gier wyścigowych, w praktyce ta szumnie zapowiadana różnorodność często okazywała się dla mnie powierzchowna i niedopracowana.

Wiele misji, mimo potencjalnie ciekawych założeń, jak choćby emocjonujące niegdyś dostawy sushi na czas, które miały przywodzić na myśl growe klasyki, w rzeczywistości cierpiało na frustrujące mechaniki, niejasne cele lub po prostu nudę. Zamiast angażować i zachęcać do eksploracji czy doskonalenia umiejętności, niektóre zadania wydawały się wrzucone na siłę, by sztucznie zapełnić świat gry.

Dostarczanie sushi na czas? Super na początku. Potem nuży. Źródło: Spider's Web

Problemy z balansem poziomu trudności były dla mnie szczególnie dotkliwe i stanowiły źródło ciągłej irytacji. Niektóre wyzwania wymagały niemal nadludzkiej precyzji i niezliczonych powtórzeń, prowadząc do frustracji zamiast satysfakcji z pokonania trudności. Z drugiej strony, wiele misji okazywało się trywialnie łatwych, nie oferując żadnego realnego wyzwania ani poczucia osiągnięcia. Taka nierównowaga sprawiała, że system progresji, mimo pozornej hojności w nagrodach, często wydawał mi się źle skalibrowany. Zamiast motywować do dalszej gry, niektóre misje skutecznie zniechęcały, a ich integracja z otwartym światem pozostawiała wiele do życzenia, potęgując wrażenie pustki i braku spójności.

Pusty świat

Pomimo iż twórcy gry JDM: Japanese Drift Master z dumą chwalą się stworzeniem rozległego, otwartego świata, który obejmuje imponującą sieć ponad 250 kilometrów dróg w fikcyjnej, lecz klimatycznej prefekturze Guntama, niestety odniosłem silne wrażenie, że jest on relatywnie pusty i pozbawiony głębszej zawartości. Imponujący rozmiar mapy niestety wyraźnie kontrastował z niewielką ilością prawdziwie angażujących aktywności pobocznych, ciekawych znajdziek czy dynamicznych, losowych wydarzeń, które mogłyby skutecznie wypełnić przestrzeń pomiędzy kolejnymi misjami głównego wątku fabularnego i zachęcić mnie do swobodnej eksploracji.

Poza główną linią narracyjną, świat gry zaoferował mi jedynie garść standardowych fotoradarów, kilka strategicznie rozmieszczonych garaży, jedno centrum treningowe oraz wyznaczone miejsca do rozgrywania samotnych prób czasowych na predefiniowanych trasach. Wyraźnie brakowało mi tu elementów, które autentycznie zachęcałyby do swobodnej, nieukierunkowanej eksploracji i odkrywania ukrytych sekretów czy easter eggów.

Świat, choć technicznie otwarty i rozległy, często sprawiał na mnie wrażenie zaskakująco linearnego, gdyż rzadko kiedy mogłem zjechać z wyznaczonych, asfaltowych dróg, a większość obiektów otoczenia była niezniszczalna i skutecznie blokowała mi dalszą jazdę w nieprzewidzianych kierunkach. To było dla mnie sporym minusem.

Krótka fabuła

Postrzegam główny wątek fabularny w grze JDM: Japanese Drift Master, choć prezentowany w ciekawej i oryginalnej, mangowej stylistyce wizualnej, jako stosunkowo krótki i niezbyt rozbudowany. Czas potrzebny na jego pełne ukończenie wahał się, według moich doświadczeń, od około 12-13 godzin. Znając mnie, gdybym się nieco pośpieszył, wyszłoby z 11 godzin.

Choć dla niektórych graczy może to być w zupełności wystarczająca długość kampanii, dla mnie istotnym problemem stała się niska ponowna grywalność misji fabularnych, co w połączeniu z wcześniej wspomnianym, nieco pustym światem mogło sprawić, że po zakończeniu głównej historii gra nie miała zbyt wiele angażującej zawartości do zaoferowania w trybie dla pojedynczego gracza.

Znacznie poważniejszym i bardziej dotkliwym zarzutem z mojej strony są jednak liczne i często irytujące problemy techniczne, które trapiły produkcję od samego dnia jej premiery. ALE, to twórcy sukcesywnie naprawiają, więc trzymam kciuki, aby deraturyzacja udała się całkiem nieźle.

Podsumowanie – JDM: Japanese Drift Master, opinia

JDM: Japanese Drift Master to dla mnie gra-paradoks, tytuł pełen autentycznej, niemal namacalnej pasji do japońskiej kultury motoryzacyjnej i widowiskowej sztuki driftu, który jednocześnie cierpi na liczne choroby wieku dziecięcego, typowe dla ambitnych projektów tworzonych przez mniejsze, niezależne studia deweloperskie z ograniczonymi zasobami.

Z jednej strony doświadczyłem tu bowiem rewelacyjnej, wciągającej grywalności w jej podstawowym, kluczowym zakresie, niezwykle satysfakcjonującego i zaskakująco głębokiego modelu driftu, który dla mnie, jako entuzjasty, okazał się jednym z najlepszych dostępnych obecnie na rynku, a także imponującej listy licencjonowanych, kultowych samochodów JDM, nieźle oddanego klimatu Kraju Kwitnącej Wiśni oraz przystępnej, atrakcyjnej ceny startowej.

Źródło: Spider's Web

Te wszystkie elementy sprawiły, że dla mnie – niedzielnego fana driftu – gra okazała się małym, cyfrowym skarbem. Z drugiej jednak strony, nie sposób było mi przejść obojętnie obok ewidentnych, często irytujących niedociągnięć: oprawa graficzna, choć oparta na silniku Unreal Engine 5, była jedynie akceptowalna i niestety pełna technicznych wpadek; model kolizji momentami wołał o pomstę do nieba, będąc częstym źródłem mojej frustracji oraz niezamierzonego, absurdalnego komizmu; model jazdy na przyczepność jest nieco - w moim odczuciu - niedopracowany w porównaniu do driftu; duży, otwarty świat często świecił dla mnie pustkami, nie oferując wystarczająco angażujących aktywności pobocznych; a stosunkowo krótka fabuła w połączeniu z licznymi problemami technicznymi, takimi jak dotkliwe spadki płynności animacji i różnego rodzaju bugi, potrafiła skutecznie zniechęcić mnie do dalszej zabawy.

Gra pęka w szwach od pomysłów, entuzjazmu i solidnego modelu fizyki (driftu!), ale odniosłem wrażenie, że twórcy JDM byli bardziej zajęci dorzucaniem kolejnych, nie zawsze przemyślanych pomysłów niż starannym dopracowywaniem tego, co już zostało w grze zaimplementowane. Określiłbym ją jako zabawną jazdę, ale pozbawioną spójności i ogólnego szlifu. Jest to, w moim odczuciu, niedojrzała gra wideo pod wieloma względami, ale z doskonałą, obiecującą bazą na przyszłość. To też obiecują twórcy, którzy krzyczą o roadmapie PRZY WŁĄCZENIU GRY. Tak, poniżej widzicie pierwszą informację po odpaleniu JDM-a:

Źródło: Spider's Web
REKLAMA

Ostatecznie, uważam, że JDM: Japanese Drift Master to produkcja skierowana do bardzo konkretnego, prawdopodobnie niezwykle wyrozumiałego i cierpliwego odbiorcy. Jeśli, tak jak ja, jesteś zagorzałym miłośnikiem japońskich samochodów i największą satysfakcję czerpiesz z każdego perfekcyjnie wykonanego, długiego poślizgu na granicy przyczepności, to gra stworzona przez studio Gaming Factory ma naprawdę dużą szansę skraść twoje serce, nawet jeśli będziesz musiał przy tym przymknąć oko na jej liczne, liczne, LICZNE wspomniane wcześniej niedoskonałości.

Potencjał na dalszy rozwój i systematyczną poprawę jest tutaj ogromny, a sami twórcy już teraz zapowiadają dalsze, aktywne wsparcie dla gry oraz regularne aktualizacje, co daje mi uzasadnioną nadzieję, że z czasem Japoński Mistrz Driftu faktycznie doszlifuje swoje umiejętności i znacząco zbliży się do ideału, o którym marzę ja i inni jego najwierniejsi fani. Na ten moment jest to jednak wciąż perełka wymagająca solidnej, precyzyjnej obróbki szlifierskiej. I dużej dawki cierpliwości od gracza, oj dużej.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T16:07:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:00:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:44:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:27:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:03:50+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T14:57:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:55:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:41:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T10:40:23+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T08:04:13+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:51:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T21:19:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:50:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:37:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T19:32:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T16:48:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T16:00:24+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T15:22:09+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T13:43:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T13:26:56+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA