Ograłem DOOM The Dark Ages i muszę połknąć własny język. Bardzo się myliłem
Spędziłem kilka godzin sam na sam ze strzelaniną DOOM The Dark Ages. Te 300 minut pełne rozrywania demonów zmieniło wszystko. Muszę zjeść własny język, bardzo się pomyliłem.

Byłem wkurzony! Gdy zobaczyłem pierwsze materiały prezentujące DOOM The Dark Ages, już miałem werdykt: seria zmierza w złym kierunku. Brak multiplayera? Otwarte mapy? Latanie na smoku? Mój wewnętrzny Clint Eastwood aż zgrzytał zębami. Jakbym chciał zagrać w Far Cry, odpaliłbym Far Cry - rzucałem w redakcji, rozczarowany zwiastunami.
Teraz, po pięciu godzinach z DOOM The Dark Ages, muszę połknąć własny język. Bardzo się myliłem.
Będzie dosadnie i prosto z mostu: DOOM The Dark Ages ma najlepszy model walki ze wszystkich trzech ostatnich odsłon wydanych od 2016 roku. Wyposażenie Slayera w tarczę z wirującymi ostrzami zmienia wszystko. Stajemy się piekielną wersją Kapitana Ameryki, miotającą tarczą w przeciwników, a kiedy ta odbija się od demonów, nie tracimy cennego czasu. Naparzamy wtedy z giwery. Albo pięści. Albo morgenszterna.
Pod L2/LPP rzucasz tarczą. Pod R2/PPM strzelasz. W ten sposób zawsze korzystamy z dwóch broni jednocześnie. To kompletnie zmienia sposób, w jaki walczymy z demonami. Zyskujemy masę możliwości, które początkowo trudno w pełni wykorzystać. Rzut, strzał, unik, strzał, rzut, blok, cios, strzał – gracz staje się już nie tyle narzędziem zniszczenia, co całą MASZYNĄ DESTRUKCJI.


W żadnym innym DOOM-ie nie mogłeś zadać demonom tak wiele bólu, w tak krótkim czasie.
Wprowadzenie do gry jednoczesnego strzelania oraz miotania tarczą sprawia, że wydajność Slayera wzrasta dwukrotnie. Co najlepsze, przed graczem otwierają się możliwości sklejania niesamowitych kombinacji. Rzucam tarczą. Ta unieruchamia demona, wbijając się mu w tors. W tym czasie strzelam jego towarzyszowi w głowę i dopadam do pierwszej ofiary. Zamiast tracić czas na przeładowanie, smagam ją morgenszternem po nogach. Bestia pada na ziemię, a ja wyciągam z niej tarczę, blokując podstępny strzał przyczajonej maszkary z boku. Pocisk odbija się od pancerza, trafiając demonicznego snajpera. Trzy sekundy. Trzy śmierci.
Aby nie było zbyt łatwo, amunicji jest mniej niż w DOOM-ie 2016. Gracz musi częściej zmieniać arsenał, aktywnie korzystać z tarczy oraz regularnie walczyć w zwarciu. Tutaj pojawia się ważna zmiana: zamiast efektownych finiszerów, The Dark Ages stawia na organiczny system bitki, pozwalając graczowi wyprowadzać ciosy w konkretne części cielska demona. Nie ma więc filmowych sekwencji, ale pojawiają się nowe opcje taktyczne, jak masakrowanie rąk albo nóg.


Nie sądziłem, że pierwszą grą, z którą skojarzy mi się DOOM: The Dark Ages, będzie Returnal z PS5.
Ekipa Id Software dokonała wyraźnego przesunięcia w kierunku subgatunku bullet hell. Demony strzelają jaskrawymi pociskami, które można unikać albo blokować. Bossowie miotają piekielnymi falami, przed którymi uskakuję na boki. Gdy wrogie pociski są zielone, można je odbić w kierunku nadawcy, o ile dokonamy bloku w ostatnim możliwym momencie. To wszystko sprawia, że rozgrywka jest znacznie bardziej arcade’owa. Świetny Returnal z PS5 od razy przychodzi na myśl.
Wiem wiem! Te fale energii, kolorowe pociski oraz olbrzymie kule nie brzmią jak coś, co chcesz mieć w swoim krwawym, mrocznym DOOM-ie. Prawda jest jednak taka, że to właśnie dzięki nowym elementom walka jest szybsza i intensywniejsza niż kiedykolwiek. Nie ma nic przyjemniejszego niż odesłanie pocisku bossa prosto w mordę nadawcy. Albo sparowanie serii ciosów wielkiego demona w zwarciu, idąc z nim na wymianę piącha za piąchę. Mniam!
Wirowanie pośród pocisków wroga, odbijając je i rozrywając demony na strzępy, to zupełnie nowe doświadczenie w serii. Nie wystarczy już po prostu być mobilnym. Trzeba reagować na rodzaje ataków wroga, wykorzystywać okazje do kontr oraz wiedzieć, jak uniknąć zagrożenia. Dzięki temu nawet bieg po apteczkę na środku pola bitwy zamienia się w emocjonujące przeżycie. Ekipa z Id Software ewidentnie przyjęła za punkt honoru, aby podczas walki gracz nie mógł nawet na sekundę stanąć w miejscu.


Teraz rozumiem: otwarty świat był konieczny, aby dobrze wyreżyserować te arcade’owe starcia z legionami piekła.
W DOOM The Dark Ages nie brakuje ciasnych korytarzy oraz mrocznych tuneli. Jednak to na otwartych obszarach starcia są najlepsze. Zwłaszcza takie z bossami dysponującymi własną armią. Posyłam wtedy z powrotem do piekła dziesiątki demonów, osłabiając moc dowódcy. Rozbijanie legionów to spore wyzwanie, ale jednocześnie niesamowita frajda, zwieńczona wyczerpującym pojedynkiem jeden na jeden.
Bieganie po otwartym świecie w DOOM The Dark Ages to znacznie więcej niż tylko walka na wielką skalę. Eksplorując rozległe obszary wykonujemy wyzwania poboczne, zbieramy przedmioty do ulepszeń, a nawet zdobywamy zupełnie nowe bronie. Aż chce się zaglądać pod każdy kamień, gracz jest bowiem sowicie za to wynagradzany. Z kolei wielka mapa 3D sprawia, że także mniej wnikliwi gracze nie przegapią istotnych skarbów.


Po 5 godzinach z DOOM The Dark Ages czuję w kościach, że to najlepsza z trzech ostatnich odsłon.
Szczerze: żaden inny DOOM nie serwował tak przyjemnej, intensywnej oraz zróżnicowanej walki. Czyli tego, co absolutnie najważniejsze. Po anihilacji tabunu demonów kompletnie mi już nie żal trybu wieloosobowego, złożonego na ołtarzu wyrzeczeń. Za to z rozczarowaniem stwierdzam, że sekwencje latające na smoku to kompletny przerost formy nad treścią. Brakuje systemu zderzeń z otoczeniem, powietrzne uniki są nienaturalne, a poczucie swobody bardzo iluzoryczne.
To jednak jeden mankament w całym morzu zachwytów. DOOM The Dark Ages przebił moje najbardziej optymistyczne oczekiwania. Wcześniej ta gra nie robiła na mnie przesadnego wrażenia, ale teraz nie mogę się doczekać premiery. Dlatego liczę, że Bethesda zdecyduje się na wydanie dema, aby każdy gracz mógł przekonać się, jak piekielnie dobra jest rozgrywka w tym shooterze. Wystarczy pół godzinki z tarczą i będziesz kupiony. Cudownie to działa.
Ograliśmy DOOM The Dark Ages – co świetnie rokuje?
- Najlepsza walka ze wszystkich strzech ostatnich odsłon
- Tarcza to kapitalny dodatek, świetnie rozszerza rozgrywkę
- Średniowieczny klimat broni typu kołkownica czy morgensztern
- Starcia z wielkimi armiami na otwartych mapach to masa frajdy
- Dodatkowe misje, wyzwania, skarby oraz sekrety otwartego świata
- Sporo filmików przerywnikowych, silnie zarysowana narracja
- Momentami gra zamienia się niemal w bullet hell
Ograliśmy DOOM The Dark Ages – co jest do poprawy:
- Sekwencje na smoku: kiepskie, proste, nijakie
- Widziałem mało zupełnie nowych kreatur
- Muzyka nie miała mocnego pie...prznięcia
Jestem autentycznie zachwycony. DOOM i DOOM Eternal to bardzo udane odsłony, ale pod względem frajdy z rozgrywki The Dark Ages pożera je na śniadanie. Rzadko zdarza się, abym podczas 5-godzinnej sesji dla mediów nie chciał odchodzić od PC. Odliczam dni do premiery.