REKLAMA

Recenzja Kingdom Come: Deliverance 2: średniowieczne GOTY. Jestem zachwycony

Kingdom Come: Deliverance 2 jest lepsze, ładniejsze, ciekawsze, dłuższe i większe niż zakładałem. Czeska produkcja przebiła moje oczekiwania w praktycznie każdym obszarze, a odpowiedzialni za nią pasjonaci przechodzą do ściślej pierwszej ligi twórców gier wideo.

Recenzja Kingdom Come: Deliverance 2: średniowieczne GOTY. Jestem zachwycony
REKLAMA

Przypuszczałem, że Kingdom Come: Deliverance 2 będzie dla Czechów z Warhorse tym, czym swojego czasu był Wiedźmin 2 dla Polaków z CD Projektu – jakościowym skokiem, profesjonalizacją struktur oraz ugruntowaniem rozpoznawalności. Myliłem się. Po wbiciu ponad 100 godzin w średniowiecznej Bohemii, nie mam wątpliwości: nasi sąsiedzi przeskoczyli od razu do pierwszej ligi i poziomu Dzikiego Gonu.

REKLAMA

Już dawno żaden wirtualny świat nie dał mi tyle przyjemności, co średniowieczne Czechy w Kingdom Come: Deliverance 2.

Po prostu jadę na rumaku i podziwiam słońce chowające się za jabłoniami, więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Schodzę z siodła przed karczmą, kupuję strawę, potem gram w kości. Wieczorem przeszukam sakiewkę albo dwie, wynajmę za zdobyte grosze pokój, a następnie przeczytam książkę i położę się spać. Kingdom Come: Deliverance 2 pozwala zanurzyć się po same uszy w średniowiecznym świecie, z jego znojami i przeciwnościami, ale też naturalnym pięknem.

Ostatnim razem miałem takie poczucie frajdy z życia w wirtualnym świecie ogrywając Red Dead Redemption 2. Czeskie Kingdom Come: Deliverance 2 daje satysfakcję z tak prozaicznych czynności jak wypranie ubrań (mieszczanki będą cię lepiej oceniać), upolowanie i ugotowanie zająca (z pełnym brzuchem jesteś silniejszy) czy wykucie podków dla swojego konia (będzie szybciej wytracał galop). W tej grze robię tysiące drobnych rzeczy, od cerowania butów po wykonywanie misji fabularnych.

Skyrim, Wiedźmin 3, Red Dead Redemption 2, Gothic – gry z immersyjnymi światami, w których czuję, że naprawdę żyję, mogę policzyć na palcach obu rąk. Kingdom Come: Deliverance 2 należy do tego elitarnego grona. Producenci stanęli na głowie, aby ich średniowieczne Czechy były autentyczne. Każdy NPC ma swój fach, swoje posłanie, swój rytm dnia i swoje rozrywki. Możecie obserwować piekarza, a będziecie zdumieni, jak szeroka jest paleta jego zachować, aktywności oraz animacji.

Jestem zachwycony tym, jak wirtualni ludzie reagują na gracza w Kingdom Come: Deliverance 2. Ten świat naprawdę żyje.

Trudno wskazać wszystkie czynniki, jakie bierze pod uwagę NPC, wchodząc w interakcję z głównym bohaterem Henrykiem. Lokalna reputacja, odzienie, poziom jego zabrudzenia, zapach, pora dnia, miejsce spotkania, trzymana broń, płeć, upojenie alkoholowe – wszystko to w czasie rzeczywistym działa jak masa trybików, symulująca średniowieczne społeczeństwo oceniające Henryka.

Gdy byłem skąpany w posoce po walce ze stadem wilków albo gdy chodziłem po gnojówce, NPC odsuwali się ode mnie, nie szczędząc komentarzy na temat fetoru. Jeśli jestem pijany, część sprzedawców nie chce dobić ze mną targu. Gdy coś przeskrobię, szlachcice od razu doniosą na mnie straży, z kolei prosty lud wykazuje więcej solidarności wobec tyranii możnych.

Siatka zależności jest zmienna i dynamiczna. Część postaci nie ma nic przeciwko odwiedzinom za dnia, ale wizyta w nocy będzie przez nich rozumiana jako napaść. Niektórzy NPC pozwolą wejść do swojej izby, inni nie. Nawet jeśli nie zostaniemy przyłapani na kradzieży, ale odwiedzaliśmy daną postać niedawno, ta po odkryciu straty wywnioskuje, iż to my odpowiadamy za rabunek. NPC dedukują, przypuszczają i przewidują. Absolutny kosmos.

W tym złożonym świecie bohater Henryk może robić wszystko. Od bandyty i kłusownika po bawidamka, wiele dróg stoi otworem.

Gdy dekadę temu po raz pierwszy grałem w Skyrim, po wejściu w otwarty świat zboczyłem z głównego traktu, mijając główny wątek fabularny na kolejne 30 godzin. Dokładnie tak samo mam z Kingdom Come: Deliverance 2. Producenci z Warhorse przygotowali tyle zawartości, że będziecie mieli zabawy na setki godzin. Nie przesadzam.

Walki na pięści, turnieje strzeleckie, konkursy kowalstwa, gra w kości (kapitalna i uzależniająca mini-gra), polowanie na zwierzęta, handel futrami, napadanie konwojów, eksploracja świata, imprezowanie z łaziebnymi, wyścigi konne, proste zlecenia, rozbudowane misje poboczne, alchemia, tresura psa, gotowanie, czytanie książek, kradzież – twórcy Kingdom Come: Deliverance 2 nie pytają, kim chcesz być. Po prostu dają narzędzia, żebyś mógł być kimkolwiek zapragniesz.

Z taką masą możliwości jest ściśle powiązany rozwój bohatera. Henryk awansuje w wielu specjalizacjach, od przyziemnego picia alkoholu po akademicką wiedzę oraz alchemię. W środku tej stawki jest walka podzielona na kilka typów broni (w tym pięści), strzelectwo, przetrwanie, skradanie czy kradzież. Do tego Henryka określają takie bazowe statystyki jak siła, zręczność czy wytrzymałość, także rozwijane podczas wykonywania codziennych, prozaicznych czynności. Każde wybitne piwko i każdy zamach miecza przekładają się na rozwój bohatera.

No właśnie, zamach miecza. Z przyjemnością ogłaszam: walka w Kingdom Come: Deliverance 2 stała się odczuwalnie lepsza.

Przez pierwsze 5 - 10 godzin wasze doświadczenie podczas starć będzie dokładnie takie samo jak w pierwszej odsłonie. Walki wydadzą się drewniane, przekombinowane oraz nieintuicyjne. Wszystko zmienia się po wzięciu lekcji u mistrzów fechtunku. Ci odblokowują zarówno sekwencje ataków, jak również nowe formy obrony oraz kontr. To właśnie dzięki kontrom ochoczo przystępuję do każdego pojedynku, mimo 100 godzin na liczniku gry.

Kontra działa w następujący sposób: musimy skierować rękę w bronią w przeciwnym kierunku do ostrza naszego przeciwnika. Jeśli on chce zaatakować poziomo od lewej, my przesuwamy własną klingę w poziomie do prawej strony. Gdy wróg tnie, mamy wąskie okno czasowe by przypuścić własny atak. Jeżeli się nam powiedzie, kontra trafia w przeciwnika, nie da się tego zablokować. Mamy więc spore ryzyko (nie korzystamy z bloku), ale i znaczną nagrodę.

Wyraźnie lepsze jest też ścieranie się w zwarciu. W Kingdom Come: Deliverance 2 pojawiły się zaskakująco dobre animacje klinczu, z bronią jak i bez niej. Kiedy pierwszy raz uda się wam chwycić przeciwnika za nogę i wywrócić go na ziemię, będziecie mieli uśmiech od ucha do ucha. Kapitalnie to działa, animacja jest niezwykle naturalna oraz sugestywna.

Do tego dochodzą kusze oraz broń palna. Twórcy dobrze wplatają śrut i proch do rozgrywki.

Broń palna z epoki nie nadaje się do szybkiego przeładowania. Dlatego w Kingdom Come: Deliverance 2 pełni ona rolę otwieracza podczas starć. Mając przed sobą grupę wrogów, do tego spory dystans, oddajemy głośny strzał, szatkując bandytę na wprost. Następnie szybko zmieniamy lufę na miecz i tarczę, co jest możliwe dzięki aż czterem skrótom zestawów broni przy pasie. Warto dodać, że huk wystrzału obniża morale pozostałych przeciwników.

W KCD2 gracz jest zachęcany do większego rotowania bronią. Wliczając w to wszelkiej maści obuchy, miażdżące żywą tkankę pod ciężką zbroją. Gdy naprzeciw nam staje rycerz z pełnej płycie, nie ma nic skuteczniejszego od porządnego wytrzepania mu głowy buzdyganem. Może nie widać wtedy obrażeń, ale masz rywal padnie znacznie szybciej niż gdybyśmy żądlili go mieczem albo cięli szablą.

Co istotne, twórcy oddają w ręce graczy także skróty do trzech zestawów ubioru, między którymi szybko się przełączamy, o ile nie jesteśmy w walce. Bardzo praktyczne rozwiązanie, pozwalające dopasować buidy pod walkę, dyplomację oraz skradanie. Nie wyobrażam sobie grać w Kingdom Come: Deliverance 2 bez tego narzędzia.

Kiedy w końcu wrócisz po głównego wątku fabularnego, odkryjesz, że Czesi nauczyli się lepiej opowiadać historię.

W Kingdom Come: Deliverance 2 więcej jest wyrazistych postaci, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz arcyciekawych misji. Bardzo mi się podobało, gdy Henryk musiał zejść do kopalni srebra albo kiedy rozwiązywałem zagadkę seryjnego mordercy w Kuttengergu. Aż się człowiekowi przypominały czasy Baldur’s Gate 2 z jego szewcem. W KCD2 odwiedzicie nawet bramy piekła, niezależnie jak szalenie by to nie brzmiało (oczywiście producenci pozostają wierni realizmowi historycznemu).

W wielu grach akcji/RPG z otwartym światem można odnieść wrażenie, iż misje fabularne to najsłabszy element. Na szczęście nie w Kingdom Come: Deliverance 2. Początkowe zadania typowego kuriera szybko ewoluują do złożonych wyzwań, jak pomoc w prowadzeniu łaźni albo polityczne śledztwo w samym ratuszu. Od razu wyczujecie jakościową różnicę względem poprzedniej odsłony. Jest lepiej, więcej i ciekawiej. Do tego czeka na was kilka trudnych decyzji do podjęcia.

Kingdom Come: Deliverance 2 to przepiękna gra, w której wciąż mam co robić po 100 godzinach. Mamy kandydata do tytułu GOTY.

Co prawda jest dopiero luty, ale mój nos rzadko się myli w tych kwestiach: KCD2 to murowany kandydat na RPG roku, a także gra mogąca rywalizować o prestiżowy tytuł GOTY. Walka, grafika, zachowanie postaci, rozwój bohatera, fabuła, narracja – wszystko jest odczuwalnie lepsze od poprzedniej odsłony. Na każdym kroku czuć masę serducha wlanego w ten projekt. Dzięki swojej autentycznej, zaraźliwej pasji Czesi weszli na poziom, który jest dostępny wyłącznie dla garstki studiów z całego świata.

Okej, Kingdom Come: Deliverance 2 wciąż bywa nieco drewniane. Modele postaci nie prezentują się tak pięknie jak otoczenie, do tego w wersji przedpremierowej wciąż jest nieco bugów. Jednak co do zasady mamy do czynienia z absolutną petardą. Grą tak wielką i zróżnicowaną, że powinna kosztować dwa razy tyle. Czy to walka z całym garnizonem wroga, czy relaksująca jazda przez wieś o poranku, Kingdom Come: Deliverance 2 daje tonę satysfakcji.

Największe zalety:

  • Cudowny, CUDOWNY świat w którym zanurzasz się na 100+ godzin
  • Zachowanie NPC. Niesamowicie złożeni mieszkańcy. Wnioskują, dedukują, ŻYJĄ
  • Masa zajęć dla gracza. Od konkursów kowalskich po kłusownictwo
  • Rewelacyjna, uzależniająca mini-gra w kości z rozbudowanym systemem zasad
  • Walka jest odczuwalnie lepsza względem poprzedniej odsłony
  • Broń palna, broń obuchowa i kusze to świetne dodatki różnicujące starcia
  • Lepszy główny wątek fabularny: więcej wyrazistych postaci, trudnych decyzji, zwrotów akcji
  • PEZEPIĘKNE naturalne plenery. To jak wyglądają wioski, pola, lasy jest palce lizać
  • Świetne misje poboczne, np. szukanie seryjnego mordercy
  • Kuttenberg. Tak po prostu. To miasto stało się moim domem
  • Zaskakująco dobra optymalizacja na konsoli (PS5)

Największe wady:

  • Początek gry jest taki sobie. Dopiero po 5 - 10 godzinach zaczyna być cudownie
  • Ograniczenia eksploracji: jeśli odkryjesz coś ważnego, wcześniej musisz mieć aktywne zadanie
  • W późniejszej fazie rozgrywka staje się zbyt łatwa, a my zbyt bogaci
  • Nie można wchodzić do katedr i kościołów. Bardzo to rozczarowuje
  • Sporo błędów związanych z kolizją oraz efektami świetlnymi
REKLAMA

Ocena recenzenta: 9/10

Kingdom Come: Deliverance 2 oferuje cudowny otwarty świat, w który wsiąka się na setki godzin. Gra jest lepsza, większa i ładniejsza od poprzednika. Mamy kandydata na tytuł GOTY, bije od niego pasja oraz miłość twórców.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA