REKLAMA

Podchodzą do kasy i podają dziesiątki numerów telefonów. Tak klienci Biedronki kradną... promocje

„Sprytni” zakupowicze wykorzystują czyjąś nieuwagę bądź liczą na łut szczęścia. Oszukańcy łowcy promocji bazują na tym, jak działa promocyjny program Biedronki. Przez to przy kasie wiele osób spotyka rozczarowanie.

Podchodzą do kasy i podają dziesiątki numerów telefonów. Tak klienci Biedronki kradną... promocje
REKLAMA

Nasz wielki test aplikacji sklepowych udowodnił, że warto dołączać do programów lojalnościowych w sklepach. Czasami wiąże się to z pewnymi utrapieniami, jak SMS-y późnym wieczorem, ale koniec końców zysk jest widoczny gołym okiem, kiedy zerka się na paragon. To się opłaca, więc Polacy ściągają aplikacje i pokazują je przy kasie.

REKLAMA

Moja Biedronka pozwala zweryfikować się przed kasjerem w jeszcze jeden sposób: wystarczy podać swój numer telefonu. To wygodne rozwiązanie, bo przecież nie każdy musi chcieć instalować program lub może zapomnieć plastikowej karty. Coś, co miało ułatwić życie, staje się jednak utrapieniem.

Media co jakiś czas informują, żeby nie podawać kasjerowi numeru telefonu zbyt głośno. W innym wypadku ktoś mógłby go usłyszeć, spisać i wykorzystać podczas robienia własnych zakupów. Brzmi absurdalnie, komu by się chciało? Onet sugeruje, że proceder jest powszechny.

- Osoby kupujące promocyjny towar i podające nam dziesiątki różnych numerów telefonów zdarzają się coraz częściej - twierdzą pracownicy Biedronki w rozmowie z serwisem.

Niektórzy rozmówcy twierdzą, że w ten sposób „przepadło” im już kilka promocji

Wszystko przez „paskudną kradzież” polegającą na wyłudzeniu… rabatów. A o wszystkim dowiadywali się już po zeskanowaniu produktów od kasjera.

Jeden z kierowników Biedronki w powiecie nowotarskim relacjonuje, że z takich oszukańczych okazji korzystają właściciele pensjonatów, którzy kupują wiele produktów, ale też i zwykli ludzie mający w domach chłodnie i nabywający rzeczy na zapas.

- To się dzieje każdego dnia. Nie trzeba długo stać przy kasach, by coś takiego zauważyć -sugeruje.

Teoretycznie sklepy się przed takimi praktykami zabezpieczają. Teoretycznie

Atrakcyjna promocja jest zwykle limitowana i np. na jedną kartę kupić można nie więcej niż kilka sztuk danego produktu. Tyle że kupujący zwyczajnie rozbijają zakupy na kilkanaście paragonów, za każdym razem korzystając z innego numeru. Redakcja Onetu była świadkiem takich zakupów. Według obliczeń zaobserwowana klientka kupiła w ten sposób ok. 100 kostek masła, dzięki czemu zaoszczędziła 400 zł. „Ci ludzie pozwolili użyć mi ich numerów” – zapewniła.

Niektóre kasjerki niekiedy odmawiały rozbijania paragonów, ale jak mówi klasyk: to nic nie dało. Sprytni kupujący po prostu szli na kasy samoobsługowe.

W oświadczeniu przesłanym redakcji Biedronka przekonuje, że tego typu sytuacje są zjawiskiem „marginalnym”. Przedstawiciel sieci zwraca jednak uwagę, że każdy użytkownik może zablokować identyfikację swojej karty Biedronki poprzez numer telefonu. Można to zrobić przy kasie, w aplikacji, na stronie Moja Biedronka lub dzwoniąc na infolinię.

Polacy lubią "dzielić się" promocjami

Pisaliśmy już o problematycznym przykładzie naklejek z Biedronki dających dostęp do sympatycznych pluszaków. Niektórzy zamiast żmudnie zbierać je podczas robienia zakupów woleli pójść na skróty i… kupić nalepki w sieci. Tylko jak one tam trafiły? No właśnie – sprawa już tak oczywista i prosta nie jest.

REKLAMA

Z podobnym kłopotem zmagała się swego czasu Żabka. Niektórzy użytkownicy zbierali punkty, które później można było wymieniać m.in. na zniżki, nie tylko podczas swoich zakupów. Po prostu przekazywali kod kreskowy bliskim i znajomym. Efekt? Już nie mogą tego robić, bo Żabka zdecydowała się postawić na unikalny dla danej transakcji kod QR.

Zdjęcie główne: Tomasz Warszewski / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA